03-03-2010, 14:36
Borówkowa ( brusznicowa ) na piołunie
temat interdyscyplinarny (ziołowo-owocowy )
Oczywiście borówki (brusznice – czerwone),
a nie czarne jagody (czyli … borówki w innych regionach kraju )
Dwoma sposobami popełniłem, dlatego zapodaję co następuje:
Sposób 1
(odkrywczo – eksperymentalny):
• Brusznice mocno dojrzałe 300 g (przemrożone),
• Suszony piołun – 2 łyżki do zupy ;-) (wagi nie miałem),
• Miód 50 g – wrzosowy
• Spirytus czysty 0,3 l
• Woda czysta 0,1 l
Maceracja 3 tygodnie.
Zlane, borówki „zasypane” dodatkowym 110 g* miodem (spadziowym lipowym).
Zlane ponownie, płyny zostały pomieszane.
Dobre było.
Tata1959 i Bogi mieli okazję spróbować – skończyła się niestety, bo ilość była testowa.
A moja LP - niepytana, stwierdziła, że dobra. A to już rekomendacja maksymalna.
Sposób 2 (ewolucyjny)
Wstępnie, sposób wydaje się bardziej zmysłowy, czyli na oczy działający – kolorek tak żywy, że nawet przebija żurawinową, co do smaku – dla mnie bomba, ale trza jej „dać szafę z kalendarzem…”, a jako młodziutką miał okazję próbować Drajla.
1.
Sporządzić piołunówkę wg następującego przepisu
(ukłony dla Bogiego, który uświadomił mi, że piołunu za długo macerować nie należy):
50 g suszonego piołunu + 3 l spirytusu+ 1 l wody – macerowane 1 dobę w temperaturze pokojowej.
Dużo, ale przyda się do innych nalewów lub solo, po osłabieniu do 40-50%.
2.
• Brusznice mrożone 1,5 kg
• Piołunówka 2 l,
• Miód wrzosowy 0,5 kg*.
Maceracja 2 tygodnie, zlać, owoce zmielić jak żurawinę, potrzymać z breją przez 2 tygodnie, oddzielić na sitku „błoto”.
Dalej normalnie, klarowanie, (…), butelkowanie … nastawienie nowej, bo potencjał starzenia ogromny, a nie wolno dopuścić do sytuacji, która wystąpiła z w/w (czyli całkowitego unicestwienia).
*miód zawsze zapisuję w jednostkach wagi, a nie objętości, bo łatwiej i bardziej precyzyjnie.
Andrzej
temat interdyscyplinarny (ziołowo-owocowy )
Oczywiście borówki (brusznice – czerwone),
a nie czarne jagody (czyli … borówki w innych regionach kraju )
Dwoma sposobami popełniłem, dlatego zapodaję co następuje:
Sposób 1
(odkrywczo – eksperymentalny):
• Brusznice mocno dojrzałe 300 g (przemrożone),
• Suszony piołun – 2 łyżki do zupy ;-) (wagi nie miałem),
• Miód 50 g – wrzosowy
• Spirytus czysty 0,3 l
• Woda czysta 0,1 l
Maceracja 3 tygodnie.
Zlane, borówki „zasypane” dodatkowym 110 g* miodem (spadziowym lipowym).
Zlane ponownie, płyny zostały pomieszane.
Dobre było.
Tata1959 i Bogi mieli okazję spróbować – skończyła się niestety, bo ilość była testowa.
A moja LP - niepytana, stwierdziła, że dobra. A to już rekomendacja maksymalna.
Sposób 2 (ewolucyjny)
Wstępnie, sposób wydaje się bardziej zmysłowy, czyli na oczy działający – kolorek tak żywy, że nawet przebija żurawinową, co do smaku – dla mnie bomba, ale trza jej „dać szafę z kalendarzem…”, a jako młodziutką miał okazję próbować Drajla.
1.
Sporządzić piołunówkę wg następującego przepisu
(ukłony dla Bogiego, który uświadomił mi, że piołunu za długo macerować nie należy):
50 g suszonego piołunu + 3 l spirytusu+ 1 l wody – macerowane 1 dobę w temperaturze pokojowej.
Dużo, ale przyda się do innych nalewów lub solo, po osłabieniu do 40-50%.
2.
• Brusznice mrożone 1,5 kg
• Piołunówka 2 l,
• Miód wrzosowy 0,5 kg*.
Maceracja 2 tygodnie, zlać, owoce zmielić jak żurawinę, potrzymać z breją przez 2 tygodnie, oddzielić na sitku „błoto”.
Dalej normalnie, klarowanie, (…), butelkowanie … nastawienie nowej, bo potencjał starzenia ogromny, a nie wolno dopuścić do sytuacji, która wystąpiła z w/w (czyli całkowitego unicestwienia).
*miód zawsze zapisuję w jednostkach wagi, a nie objętości, bo łatwiej i bardziej precyzyjnie.
Andrzej