Wybór siedliska jest niewątpliwie kluczową kwestią powodzenia uprawy, a przede wszystkim, najprostszą drogą do otrzymania pożądanego rezultatu, jakim jest wino. Ta decyzja, jakże często, przesądza o sukcesie lub porażce przedsięwzięcia. Teren idealny – nie ma co ukrywać – nie tylko pozwala zaoszczędzić wiele sił i nakładów ale często determinuje efekt końcowy.
Najlepsze lokalizacje, to stoki o nachyleniu południowym, południowo zachodnim.
Drugą, niezwykle ważną kwestią jest długość okresu wegetacji, który może zostać znacznie skrócony w miejscach narażonych na przymrozki majowe lub jesienią kiedy przychodzą pierwsze – czasami już nawet – wrześniowe mrozy. Miejsca będące zastoiskiem mrozowym lub te, położone na terenach, które „zimna Zośka” nawiedza, znacznie często, skutecznie redukują plon już na początku sezonu lub skracają wegetację jesienią. Najlepsze są, oczywiście takie, gdzie przymrozki wiosenne nie występują, a jesienne przychodzą jak najpóźniej.
Kolejna sprawa, to nasłonecznienie – im mniej chmur w tym lepiej
Ważny jest odpowiedni poziom wód gruntowych – winorośl to nie tatarak – im dalej ma do wody – tym lepiej
Pozostałe to: odpowiednia wentylacja winnicy, odpowiednia gleba (tu akurat; im mniej żyzna – tym lepiej).
Krótko mówiąc; szczęśliwy ten kto, planując zakładanie winnicy ma możliwość wybrać teren. Szczęśliwy ten, kto przeprowadzając odpowiednio długi „rekonesans” – nie popełni błędu.
Przyszły właściciel winnicy kupuje ziemię taką jaką wybierze, a co z tym, który teren już ma i raczej… na kupno, szans z różnych powodów brak – kawałek pola, działka, działeczka, trochę miejsca koło domu?
W takich – jakże by nie? – siedliskach, podstawowa sprawa to nasłonecznienie. Im więcej słońca – od wschodu do zachodu – tym lepiej. Mija się z celem sadzenie w miejscu gdzie słońce operuje, na przykład, dwie godziny lub na północnej i zachodniej ścianie budynku.
Zbyt wysoki poziom wód gruntowych – myślę, że w okolicy metra – tudzież tereny zalewowe lub bagna, mogą przysporzyć sporo problemów albo nawet, skutecznie wykluczyć możliwość uprawy winorośli.
Resztę, wyżej wymienionych warunków, da się – z różną skutecznością oraz różnymi nakładami pracy i środków – obejść.
Przymrozki majowe można „ominąć” budując namioty z białej agrowłókniny lub montując system zraszający. Do długości wegetacji, czyli inaczej mówiąc pierwszych jesiennych przymrozków, należy dostosować odmiany o odpowiednim dla danego terroir, okresie dojrzewania do zbioru.
Bardzo ważną sprawą, dotyczącą takich specyficznych upraw, jest zapewnienie odpowiedniej wentylacji winnicy, którą na przykład, w przypadku okolicznej zabudowy czy otoczenia drzewami owocowymi można znacznie polepszyć, odpowiednio przerzedzając latorośle, podczas wiosennego formowania krzewu.
Często, bardzo żyzne i dobrze nawożone gleby na ogródkach działkowych i przydomowych ogródkach powodują, że winorośl „rozleniwia” się i „skupia” na wydaniu sporej ilości latorośli, „zapominając” niejako o owocach. Dokonując jesiennego wycinania korzeni przypowierzchniowych, możemy zmusić roślinę do zapuszczania – tych najważniejszych – czyli korzeni szkieletowych niżej w głąb ziemi, w bardziej nieurodzajne warstwy.
Podsumowując – wybór siedliska jest bardzo ważną sprawą. Niektóre miejsca wykluczają uprawę, a do tych, które nie spełniają optimum należy zastosować odpowiednią technologię prowadzenia winnicy i dobrać odpowiednie odmiany.
Po lekturze artykułu zapraszamy do dyskusji na FORUM
Autor: Maciej Łopaciński
Brak komentarzy