Bardzo popularny likier we Francji i też w Szwajcarii. Jak tylko pojawił się w Carrefourz'e-buteleczka 1 litr, 20zł, kupiłem od razu i wiem, że mi tak przypasował, że długo nie postał. Niestety do tej pory nie powrócił na półki
Dzięki uprzejmości Wacka otrzymałem korzeń goryczki żółtej i od razu ruszyłem na głębokie wody.
Przedtem jednak troszkę historii. Likier ów narodził się praktycznie pod koniec XIX wieku i wpisał się w styl "amers" czyli płynów nie pitych czysto, ale mieszanych z piwem, winem, wodą, tonikiem, itd. Sztandarowym przykładem takiego płynu był Amer Picon (również zawierający w swoim składzie goryczkę).
Początkowo likier dochodził do 37% nawet, z biegiem lat i zmiany upodobań moc malała (aktualnie najmocniejsza wersja to Salers 25%, przeważnie trunek ów ma między 15-16%)
Przepisy się walają po necie, więc nie było trudno coś wykoncypować, poza tym sama lista składników na Carrefour'owskiej już mi wystarczyła. Tak więc najpierw podam te przepisy, które są, a później omówię mój własny. Ogólna zasada to woda/wino, alkohol, goryczka plus coś i cukier (Suze dla przykładu zawiera 200g/l przy 15%).
Liqueur de gentiane #1:
20g goryczki
4g skórki pomarańczowej
2 litry białego wytrawnego wina
500ml spirytusu
400g cukru
goryczkę moczymy w winie (1 litr) przez 15dni. Z reszty składników sporządzamy syrop, łączymy i odstawiamy na 10 dni.
Liqueur de gentiane #2:
3g goryczki
litr wina
125ml spirytusu
25 kostek cukru
Goryczkę moczymy w spirytusie 2 dni, słodzimy, dodajemy wino, 10 dni i filtrujemy.
Gdyby kolor był za blady lub nie wystarczająco żółty, należy dobarwić szafranem. Niestety dużo sklepowych jest barwionych sztucznie.
Moja wersja:
4.5g goryczki
1.5g skórki pomarańczowej
1g skórki miodowego pomelo
zalałem to 125ml 88% i poddałem dygestii, następnie rozcieńczałem wodą do 16.5% i dosładzałem kostkami cukru (22 kostki). Do takiej wersji dodałem 40ml świeżej piołunówki lwowskiej (bo tam jest szafran) i oto mamy takie coś (można porównać z oryginałami powyżej):
Poza likierem istnieje też eau de vie de gentiane, gdzie korzenie się fermentuje, "owoc" fermentacji się ulatnia, otrzymując coś o mocy 30%, to się znów ulatnia i 65% się uwadnia do 43% (podobno smaczne, aż żałuję, że nie kupiłem w Szwajcarii, bo było). Należy wspomnieć, że firmy, które specjalizują się w tych trunkach, wytwarzają też piwo aromatyzowane goryczką, więc interes kwitnie.