Ok, to parę uwag z mojej podróży w 2008, trasa Marrakesz, Warzazat, Dades, Erg Chebbi, Meknes, Fez. Generalnie podobało mi się i na pewno się będę starał jeszcze pojechać w góry Riff, pochodzić trochę w Atlasie i obejrzeć wybrzeże, tylko fajnie by było samochodem tym razem. Zabrać ze sobą MTB też było by extra, jest tam gdzie pojeździć.
Tak jak pisał Maciej 2-3 dni na miejsce to raczej max żeby się nie znudzić, chyba, że ktoś lubi miejskie klimaty po prostu, fotografować miasto itp.
Hotele.
W średnim i tanim przedziale cenowym rozrzut w standardzie jest znaczny, jak masz czas to warto pochodzić i znaleźć coś fajniejszego.
Sąsiedztwo meczetów, wiadomo, warto zwrócić uwagę, bo możesz się nie wyspać.
Karaluchów sobie nie przypominam, choć nie jestem wybredny jeśli chodzi o hotele, ale przez okna czasem włażą mrówki i polujące na nie jaszczurki. Lepiej dobrze zamykać jedzenie i picie.
Jedzenie.
Turyści przeważnie jedzą w takich średniej klasy kawiarenkach i barach, pierwowzorach Sfinksów, Chaczapuri itp., zlokalizowanych w turystycznych hubach, na placykach czy deptakach. Ew. w lepszych droższych restauracjach. Jeśli masz zamiar jeść taniej w bardziej fastfoodowym stylu to odradzam jedzenie w tych średniej klasy, lepiej poszukać obok knajpek w których jedzą lokalesi. Czasem jest mniejszy wybór, ale jakość i standardy higieny te same, a cena 2x niższa, a może i jeszcze taniej. Np. miska hariry=1,5 zł, kanapka z kebabem i oliwkami + talerzyk frytek=4 zł, ćwiartka kury + frytki + sałatka + chleb (do wszystkiego dają) + cola + napiwek 10% = 12 zł. Po niczym nie chorowałem. Jak chcesz zjeść coś naprawdę fajnego z tradycyjnej kuchni, np. jakieś wypasione pastille czy tagine, to lepiej wybrać te droższe restauracje, w średnich smakuje to tak sobie. Główne danie 30-60 zł. Ceny z jesieni'08 oczywiście, ale większych różnic raczej nie będzie.
Na ulicy możesz spotkać kramy ze świeżymi pieczonymi kasztanami i gotowanymi ślimakami, w końcu nie spróbowałem, choć miałem ochotę.
W Dades miałem okazję pić bimber figowy, bez wypasu w sumie
.
Piwo w raczej droższym barze w Meknesie (nowocześnie, barman pod krawatem, PolsatSport na LCD na ścianie
) 2x0,25l + napiwek 20% = 12 zł. Poza tym, jak zamawiasz od razu dają talerzyk oliwek i co ok 15 minut jakaś zagrycha dla każdego siedzącego w lokalu. Oliwki, przyprawiony ostro ogórek (dziwne nie?), kawałek pizzy (nad barem była pizzeria, może kroili to co kelnerowi upadło
).
Suweniry.
Cena którą podają na początek nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Targuj się ostro, spokojnie można proponować 5x niższą niż to co typ powiedział. Nie należy zwracać uwagi na opanowany do mistrzostwa przez większość sprzedawców grymas smutku i boleści gdy podasz niską cenę, nic im nie będzie
. Jak się wahasz to się nie przejmuj i zrezygnuj, gdzieś obok pewnie znajdziesz taniej, mojemu koledze zapodali za jakąś czapkę cenę coś 10x wyższą niż kupił później 3 stragany dalej. Im większe Twoje zainteresowanie, tym wyższy mnożnik realnej ceny
.
Podobno na prowincji są targi gdzie za wszystko już na początku śpiewają kilka razy mniej niż w miastach, akurat nie mieliśmy w planach, ale tak mówił człowiek którego spotkaliśmy w Hiszpanii wracając. Chyba nie będzie tam typowo turystycznych pierdółek i świecidełek, ale tradycyjne ciuchy, wyroby z wielbłądziej wełny, pantofle, przyprawy, woda różana i inne fajne towary pewnie będą.
Język.
Niestety poza miastami i miejscami mocno turystycznymi prawie nikt nie zna angielskiego. Przydadzą się rozmówki i notes do liczebników mapek itp.
W miastach ci którzy coś mówią po angielsku i są pierwsi do pomagania albo chcą Cię obsępić, albo zaciągnąć do sklepu szwagra
.
Erg Chebbi.
Odradzam
. Chyba, że naprawdę strasznie chcesz zobaczyć pustynię. Najlepiej pojechać wtedy do Merzugi, tam znaleźć nocleg, a na pustynię iść z buta, wydmy zaczynają się zaraz za osadą. Jeśli bardzo chcesz się przejechać na wielbłądzie, to na miejscu na pewno trafi się okazja
. Przestrzegam przed naganiaczami którzy po drodze do tej osady i na miejscu będą Cię próbowali naciągnąć na niezapomniany rajd po pustyni z noclegami w obozach nomadów itd
. Erg Chebbi to taka piaskownica ze środka której widać jej krańce (większa część Sahary w Maghrebie jest kamienista), i nie ma tam po prostu co robić. Zachód/wschód słońca na pustyni + ew. krótka trasa na wielbłądzie to max co warto MZ.
Więcej ciekawostek chyba nie pamiętam, zresztą pewnie przeczytałeś już co się dało na necie. Gdyby coś konkretnego Cię interesowało, to oczywiście odpowiem w miarę możliwości.