Witam,
Przyszedł mi do głowy taki pomysł:
chcę kupić beczkę dębową 5 l, po czym (oczywiście po jej przygotowaniu do użytkowania) zalać miodem pitnym (trójniakiem) na okres 6 miesięcy. Po tym czasie zlać miód i zalać beczułkę whisky. Beczułka ma sobie leżakować przez 18 lat i ……być prezentem na 18 urodziny.
Jestem początkującym w tej dziedzinie.
Czy ten pomysł jest wart rozważenia?
Pytam poważnie i oczekuję fachowych rad.
Jaką whisky chcesz tą beczkę zalać?? Sklepową?
Jeżeli tak, to korzystając z okazji spytam i ja.....
Co sądzicie o leżakowaniu whisky, która wcześniej była zabutelkowana? Czy taka whisky nadal będzie dojrzewała?
Oczywiście wiem, ze nie będzie ona taka sama jak leżakowana oryginalnie...... czyli, że np. 18 letni JW nie będzie taki sam jak 3 letni + 15 lat w beczce domowej (jak w pomyśle).
Moim zdaniem, zamiast miodu, dać wino albo piwo, a whisky to już ciężko poprawić, więc lepiej spirytus jęczmienny, żeby było zgodnie z tematem albo jakbyś dorwał whisky nieleżakowaną, prosto z gorzelni, sprzedają takie.
Ja widzę inne problemy. Po pierwsze proporcje powierzchni beczki do ilości alkoholu są nieproporcjonalne. Będzie za bardzo dębowe (taniny, garbniki) Po drugie trzeba liczyć się z ubytkami i trzeba dolewać. (już wspomniane) whisky możemy jedynie popsuć takim leżakowaniem.
Gdybym się zdecydował na taki trunek to byłby to dwójniak może półtorak naturalny lub z chmielem.
Pomysł, dla początkującego, awykonalny. Podstawowe problemy to:
1. Właściwe przygotowanie dobrej beczki (długotrwale szczelna, wypalana, raczej po winie)
2. Zbyt duża powierzchnia tak małej beczki w stosunku do objętości. Spowoduje to zbytnie przejście aromatów z drewna i duże ubytki.
3. Trudności ze zdobyciem odpowiednio mocnej do lezakowania łyski (powinna być około 60-65%).
4. Trudności z zapewnieniem stabilnych (temperatura, wilgotność) długotrwale warunków przechowywania.
Aby nie być tylko malkontentem, proponuję alternatywny sposób postępowania. Należy zakupić:
1. Balon szklany 10l z korkiem
2. 11 litrów łyski
3. Butelkę dobrego sherry
4. Poł litra spirytusu
5. Płatki dębowe (najlepiej dąb amerykański, mocno palony, na początek 20g).
6. Wężyk do ściągania alkoholu (najlepiej silikonowy) i alternatywnie pompkę akwariową (też wężyki silikonowe)
7. Alkoholomierz
8. Po 17 latach i sześciu miesiącach zamówić pięciolitrową beczkę.
Postępowanie jest proste. Napełnić butlę łyską, dodać pół butelki sherry, spirytus, wiórki, zakorkować i zostawić na pół roku. Po tym czasie otworzyć, sprawdzić organoleptycznie walory (mamy z czym porównać, bo kupiliśmy 11 litrów łyski), napowietrzyć (pompka akwariowa lub przelewanie wąskim strumieniem z wysokości około metra, ale do tego potrzebny drugi dziesięciolitrowy balon). Te pół roku, to powtarzające się punkty kontrolne. W miarę czasu, nabywania doświadczenia i zbliżania się trunku do oczekiwań, możesz korygować ilość płatków i ewentualnie dodać sherry. Kontroluj moc - powinna wynosić 43-45%, ubytki koryguj spirytusem. Przed osiemnastką sprawdzasz kondycję (czystość i szczelność beczki) przelewasz w nią łyski i zamierzany efekt osiągnięty. Te ostatnie pół roku (przed przelaniem łyski) to na sprawdzenie beczki - czy jest szczelna i czy nie oddaje nieporządanych aromatów.
No tak, wiedziałem, że tak prosto to nie będzie. Jednak mam sporo czasu i jak Panowie wiecie zbytnio mi się nie spieszy
Rozumiem, że proporcje powierzchni beczki do ilości alkoholu zbytnio się nie zmienią przy objętości 10l ? Jeśli tak to może przedstawię sprawę inaczej:
zbytnio nie zależy mi na tym czy to będzie whisky czy inny alkohol. Chodzi mi o to aby cały proces produkcji - dojrzewania trwał 18 lat (razem z właściwym przygotowaniem beczki - jak zauważył cemik1).
Po prostu chcę za 18 i pół roku
móc powiedzieć mojemu synkowi, że ten prezent ma dokładnie tyle lat co on.
Taki prezent od ojca dla syna.
p.s.
Podoba mi się alternatywny sposób cemika1 ale myślę, że jeszcze coś zaproponujecie.
Najmniejsze beczki do długotrwałego leżakowania rzadko mają mniej niż 200 l w przypadku wina, w przypadku destylatów używane są najczęściej w okolicach 400-500 l (po porto, sherry). Problem proporcji powierzchnia/objętość będzie ciężko przeskoczyć. Może użycie bardzo mocno wyługowanej beczki było by w przypadku takiej małej objętości jakimś rozwiązaniem, ale skąd zdobyć odpowiednią na już? Dodatkowo efekt nie do przewidzenia, a ubytek trunku przez kilkanaście lat ogromny. Kombinowana metoda proponowana przez kolegę wyżej chyba jest najbardziej racjonalna...
(22-09-2010, 12:09)Don Anperis napisał(a): [ -> ]zbytnio nie zależy mi na tym czy to będzie whisky czy inny alkohol.
W takim razie zrób dwójniaka. Po 18 latach to będzie cudo.
Zabieram się więc za przepis podany przez cemik1
Mam nadzieję, ze się uda.
A dodatkowo spróbuję zrobić dwójniaka, jednak tu też nie za bardzo wiem jak się do tego zabrać. Może macie jakiś sprawdzony przepis?
(28-09-2010, 11:10)Don Anperis napisał(a): [ -> ]Zabieram się więc za przepis podany przez cemik1 Mam nadzieję, ze się uda
.
Uda się na pewno.
(28-09-2010, 11:10)Don Anperis napisał(a): [ -> ]A dodatkowo spróbuję zrobić dwójniaka, jednak tu też nie za bardzo wiem jak się do tego zabrać. Może macie jakiś sprawdzony przepis?
.
Przepisami koledzy miodziarze na pewno rzucą, wszak cel szczytny ... ale zapytam podchwytliwie - masz już za sobą jakiegoś
trójniaka? Jak nie, to musisz zaprzyjaźnić się z kimś, kto wie dobrze jak to zrobić. Rzeczy trudne okażą się proste, ale proste mogą okazać się bardzo trudne, jak ktoś za rękę nie poprowadzi. Ja mam jednego trójniaka za sobą i uważam, że (niby proste) bez pomocy nie dałbym rady, a i tak na 10,5 Blg stanął. W sumie mi pasuje, ale na dwójniaka nadal się nie porywam.
Nie chcę zniechęcać, może twój pójdzie książkowo...
Andrzej
Moje doświadczenie w tej kwestii jest znikome a właściwie żadne (4 x wino, jakieś nalewki, wódki smakowe). Tak więc potrzebuję kogoś kto mnie na początku poprowadzi przez to za rękę. Wiem, że to nie będzie proste, ale jak wspomniałem mam dużo czasu, dużo chęci i na pewno z tego pomysłu nie zrezygnuję.
Jednak będzie inaczej. Pomysł Cemik1 jest dobry ale ja pójdę swoją drogą. Tak więc minęło kilka miesięcy i mam już beczkę. Zdecydowałem się na trochę większą bo 20 litrową. Będzie trochę trudniej ją napełnić (czyt. drożej). Teraz czekam do dnia urodzin mojego synka (czyli do początku maja) i zalewam ją na początek trójniakiem z domieszką spirytusu jęczmiennego.
Jacek dlaczego trójniak z domieszką spirytusu. Jaka domieszka? Co to za mix. Dlaczego? Toż to jakby wywalić trójniaka w kanał. Jeszcze wino wzmacniane ala porto to może bym zrozumiał. Propozycje były proste: wino lub wybrany przez Ciebie trójniak. Po pół roku (lub szybciej) zlanie i napełnienie beczki 65% spirytusem raczej żytnim. Ale beczka jest Twoja, Twój syn i Twój pomysł. Powodzenia.
Z tym dolaniem spirytusu to mi znajomy doradził (na 20 litrów 300-350 ml spirytusu) , że niby lepiej będzie, że napój nabierze charakteru. Dał mi spróbować swojego trójniaka z beczki z taką domieszką (3 miesiące było w beczce) i muszę przyznać, że było dobre.
A ja może źle napisałem. Po prostu na razie głośno myślę.
Obawiałem się że chcesz wzmocnić miód do 30-40 lub więcej %. Ale przy tak małym dodatku to nie wiem co to zmienia. W przypadku użycia dobrej jakości spirytusu nie wpłynie na smak a tylko zwiększy kopa. Tej wielkości dolewka przyniesie wzrost mocy w granicy 1%. Nie widzę sensu takiego działania. To czy miód w beczce będzie dobry zależy jakiej jakości trunkiem zalejesz beczkę i co ten płyn z tejże beczki wyciągnie (aromaty, taniny itp). Z uwagą będę śledził dalsze losy Twojej (lub raczej Twojego syna) beczki/antałka.
Faktycznie miód będzie mocniejszy tylko o ok. 1,5 %. Ciekawe jednak było to, że trunek wydawał się mocniejszy o jakieś kilka %. Nie wiem co było tego przyczyną. Oczywiście dla porównania walorów smakowych był miód oryginalny butelkowy. Dodatkowo dało się wyczuć tak jakby delikatny (naprawdę delikatny) posmak hmmm..... bimbru. Absolutnie to nie przeszkadzało ale było zaskoczeniem.
A w związku z procentami mam kolejne pytanie. Czy mocniejszy alkohol może leżakować w beczce dłużej niż słabszy a co za tym idzie czy im mocniejszy alkohol tym dłużej wyciąga z beczki (aromaty, taniny itp.)?
Mimo że moja znikoma ilość miodów popełnionych mówi wyraźnie, że mało o nich wiem, nie dopuszczam myśli, żeby psuć miód alkoholem, bo jest on tam zbędny.
Odnośnie drugiego pytania, proces dojrzewania przebiega dużo wolniej jeśli wlewamy do beczki tzw. still proof* lub distiller's proof (troszkę rozcieńczony still proof). W przypadku alkoholu, którego moc jest mniejsza niż 63.5%, moc tego spada za szybko. Dojrzewając alkohol oddycha przez beczką, tracąc co roku 2 swojej objętości. Ja sugerowałem wlać alkohol o mocy 65%. Później łatwo go rozcieńczyć wodą do żądanej mocy, a i straci swoje z upływem czasu.
*który dla każdego rodzaju alkoholu będzie wszakże inny, weźmy chociaż koniak czy armaniak.
Tak czytam ten temat i jestem ciekaw, co z Twoim pomysłem? Synek już ma prawie 3 miesiące, a alkohol?
a tak swoją drogą to gratuluję, zdrowia i wszystkiego naj dla Twojej pociechy!
Witam wszystkich po długiej przerwie.....
.. co tu dużo mówić - po prostu brak czasu bo przybyło obowiązków a Synek ma już prawie 5 miesięcy
Pomysł z beczką oczywiście jest realizowany, jednak z kilku powodów nie wygląda to tak jak miało być.
Cały proces ma trwać nadal 18 lat ale niestety nie będzie liczony od dnia narodzin synka, a tylko rocznikowo. To ze względów finansowych niestety (ciężko przy trójce dzieci odłożyć trochę grosza).
Zalanie beczułki miodem nastąpi dopiero za kilka dni. Wlewam do niej miodek - trójniak. Obecnie beczka jest przygotowywana zgodnie z poradą P. Okruty:
trzy zalania na 48 h ciepłą wodą i wypalanie knota siarkowego
Po pierwszym zlaniu wody miała ona kolor brązowy. Drugie zlanie nastąpi jutro. Nie wiem czy dobrze robię ale zalewam wodą przegotowaną, ostudzoną do temp. ok. 40-50 stopni.
Po co studzić wodę przed zalaniem beczki?
Mnie się wydaje ze beczka powinna być wyparzona wrzątkiem.
Pamiętam z dzieciństwa jak się na wsi wyparzało beczki przed kiszeniem kapusty:
- do rozżarzonego pieca wkładało się na jakiś czas kamień,
- gorący kamień wkładało do beczki,
- zalewało się to wodą - ale to trochę niebezpieczna robota była bo pryskało wrzątkiem,
- przykrywało się beczkę na pół godziny - i gotowe
(21-09-2010, 11:44)Don Anperis napisał(a): [ -> ]... zalać beczułkę whisky. Beczułka ma sobie leżakować przez 18 lat ...
Odpuścił bym sobie whisky. Ani to tanie, ani to dobre...
Rozważył bym natomiast takie alternatywy:
1) zrobienie nalewki, która może długo leżakować (niedawno na forum była dyskusja na temat, które nalewki mogą a które nie za bardzo mogą długo leżakować) i taką bym przeznaczył do tego eksperymentu. W tym wariancie płatki dębowe NIE będą potrzebne.
2) zrobienie starki, z tym, że powinieneś zaopatrzyć się w spirytus żytni; w tym wariancie płatki dębowe będą potrzebne, tylko nie przesadzaj z ilością: na 18-letnie leżakowanie 2 g/litr powinny wystarczyć. Możesz zrobić kontrolnie 2 rodzaje: na liściach jabłoniowych i gruszkowych. Daj znać za 18 lat, która wyszła lepsza.
3) zrobienie wina gronowego i przepuszczenie przez zagęszczalnik. W tym wariancie płatki dębowe będą potrzebne, a po 18 latach będziesz miał super koniak.
4) zrobienie wina jabłkowego i przepuszczenie przez zagęszczalnik. w tym wariancie płatki dębowe będą potrzebne, a po 18 latach będziesz miał super calvados.
Do przechowywania raczej polecam stalowy keg po pepsi lub piwie - szkło jest zbyt kruche.
No i tak jak ktoś napisał - co pół roku natleniać i degustować, ale nie więcej niż 20 ml, bo 36 degustacji x 20 ml = prawie litr.
pozdrawiam
pluton
Po co płatki dębowe do beczki dębowej ?
Beznicki - pewnie można i wrzątkiem. Ja zdecydowałem się na taki sposób.
Pluton - fajne pomysły podsunąłeś. Podoba mi się trzeci.
Dzięki za wszystkie sugestie. Niedługo muszę podjąć ostateczną decyzję co wleję do beczki na te 18 lat.
Tymczasem wczoraj zlałem z beczki po raz drugi wodę. Tym razem była mniej brązowa (taka herbatka lura trzecie parzenie).
Ubytek wody w beczce - jakieś 250 ml. Ubytek wchłonęła beczka bo wycieków mam zero.
Po pierwszym zlaniu ubytek był podobny z tym, że troszkę beczułka przeciekała.
Teraz czekam do niedzieli. Wyleję wodęi wypalę w beczce knot siarkowy. No i zalewam miodkiem
No więc 25.09 zalałem beczkę miodkiem. Stoi już sobie równiutko tydzień
Przy trzecim zlewaniu wody - tym razem po 4 dniach - ubytek tej był ok. 250 ml (wciąż nie było wycieków), kolor był bardzo delikatnie brązowy.
Pojawił się pierwszy problem: wyciek z mosiężnego kraniku (mały bo mały ale jest - 1-2 krople na dobę). Kurek jest bardzo,hmmm...czuły bo wystarczy go przekręcić dosłownie o jeden milimetr w jedną bądź w drugą stronę i już wyciek się zwiększa. Nie wiem jak sobie z tym poradzić
Ja bym kranik zdemontował i zabił korkiem
będzie pewność ze nic przez przypadek nie uciekania a 18 lat to kawał czasu żeby się nie okazało ze nie będzie czego pic
przez przypadek ktoś otworzy kranik ... a wtedy z podarku nici