Forum Domowych Winiarzy

Pełna wersja: Test Rohapect'u - chwila która wstrząsnęła światem.
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Poszedłem we wtorek na targ co by sprawdzić jak na rynkach światowych kształtują się ceny owoców godnych fermentacji. Idę tak sobie i idę, aż tu nagle widzę dwie baby. Idę powoli, uszu nadstawiam i słyszę: - Droga pani, Pectopol to było coś! A nie jak ten nowoczesny Rohapect... Pani, dawniej to Stary jak wypił takiego wina z Pectopol’em to całą noc mi nie odpuszczał a i sąsiadka okrakiem chodziła potem i koza jakaś niespokojna dwa dni była, a po tym Rohapect’cie... eee, Panie strata pieniędzy – ani wina, ani pożytku ińszego!
W takiej sytuacji zaprzestałem przeglądania notowań giełdy rolnej, z resztą deszcz zaczął dawać niemiłosierny, i postanowiłem empirycznie przekonać się czy ów Rohapect to shit, czy też warto się z nim zaprzyjaźnić. Wszak wiadomo, że lepiej być wystrychniętym na dudka niż wydutkanym na strychu, a z uwagi że Pectopol jest już nieprodukowany, postanowiłem sprawdzić czy ów Rohapect w ogóle działa.

Do eksperymentu użyłem owoców borówki amerykańskiej której już mam dosyć, bo krzaki obrodziły w tym roku okrutnie, a że materiał z tej jagody na wino jest byle jaki, bo ani smaku ani aromatu, zatem nie będzie żal, jeśli coś by poszło nie tak. W kuchni znalazłem ponadto trzy lekko niemedialne brzoskwinki, zatem i je postanowiłem przerobić.
Owoce wsypałem do pojemnika, dodałem czubatą łychę cukru, ćwierć łyżeczki Activitu i tyle samo 995, które trochę stare już są, zatem sypię ich szczodrze. Całość blender doprowadził do stanu porównywalnego z polskim górnictwem - czyli totalnej destrukcji.
Zabrałem się za szykowanie sprzętu do testu: dwie identyczne menzury ustawiłem obok siebie, naszykowałem pipetę do enzymu i... w tym czasie zawartość pojemnika z musem owocowym zamieniła się w galaretę taką, że łyżka sama nie wchodziła. Zatem odmierzyłem cylindrem dodatkowe 100ml wody celem rozrzedzenia towaru, abym miał szansę w ogóle przelać sos do naczyń.

[attachment=14120]

Po wymieszaniu zawartość pojemnika rozdzieliłem sprawiedliwie na dwie menzury, po czym do jednej dodałem 5 kropel Rohapect’u. Menzurę oznaczyłem, dla odróżnienia, literą „R” i międzynarodowym symbolem Wacka. Oba szkła wymieszałem piętnaście razy w prawo.

[attachment=14121]

Po dobie zawartość obu zlewek znów wymieszałem, tym razem po czternaście i pół obrotu w lewo, i pozwoliłem zadziałać zjawisku flotacji. Po kolejnych 12 godzinach sytuacja wyglądała tak:

[attachment=14122]

Z menzur zlałem ciecz, zaś wióry odsączyłem na sicie, a następnie „wyprasowałem” w osobnych ściereczkach metodą „na buraka”, bacząc aby zachowywać porównywalne siły skręcania wora. No i tu mamy efekt:

[attachment=14123]

Podsumowując: jest jednak różnica. Zatem zaśpiewam:
Kto chce niechaj wierzy,
Kto nie chce - niech nie wierzy,
Mi na wydajności zależy
Więc Rohapect daję!


I, jak to mawiał Mistrz Yoda, tyle słów ewangelicznych na dzisiejszą uroczystość.

Pozdrawiam wszystkich, którzy wytrwali do końca posta.


Cytat:Pektopol jest już nieprodukowany
Jak to nie jest produkowany? To też chyba pektopol.
Co do tego Rohapect'u to naprawdę różnica jest
Chyba jednak nie jest to Pectopol. W buteleczce na zdjęciu nie widnieje ciemny towar... :nie: Wydaję mi się że jest tam nalany przezroczysty sos o którym piszę powyżej.
Już kiedyś o tym pisałem ale by nie wprowadzać zamieszania dwa słowa wyjaśnienia.

Pektopol to nazwa enzymu produkowanego kiedyś przez Zakład o nazwie Pektowin – na marginesie przez dobrych kilka lat był to jedyny w kraju producent enzymów.

O ile zakład jeszcze funkcjonuje to jakieś 2 lata temu zlikwidowali dział enzymów i już ich nie produkują pektopolu glukopolu czy amylogalu.
Biowin nazwę enzymu Pektopol zmienił na pektoenzym – co jest w środku – nie wiadomo, możliwe ro rohapect ale sądząc po dawkowaniu raczej rozcieńczony.

My rohapectem handlujemy chyba z 2 lata jest o nico droższy ale o wile skuteczniejszy i ma zdecydowanie mniejsze dawkowanie tak więc na pewno bardziej się opłaca.

Ja kilkalat temu sam robiłem testy ale na pektopolu i czarnej porzeczce – skuteczność była prawi 2 x większa niż podawał producent tak więc popieram całkowicie użycie jakiegokolwiek enzymu zdecydowanie poprawia wydajność oraz późniejsze klarowanie.
Na potwierdzenie słów Kolegi Mariusza zamieszczam wykonane przed chwilą, historyczne zdjęcie: Widzisz synku, tak wyglądał Pektopol z Biowinu

[attachment=14132]

A swoją drogą to spieranie się o to który enzym jest lepszy nie ma miejsca: słowo jest dotyczy obecnie tylko jednego. :tancze:
Do mnie? Hhehehe, ok wierze wam, pektopolu już nie ma:D
Synku:co_jest: Pozdro
Poproszę jeszcze o test porównawczy jeśli chodzi o wpływ na klarowanie. Podejrzewam bardzo mocno, że to właśnie przez zbawienny wpływ Rohapectu moje śliwkowe było klarowne w niecałe pół roku od nastawienia. Wbrew ostrzeżeniom z wielu stron, że "śliwkowe ciężko się klaruje".
A czy do tego testu mogą być użyte brzoskwinki, bo to chyba też śliwki? Kilka znów straciło na stole w kuchni medialność...
Ależ oczywiście ;)
(17-08-2011, 20:29)Kucyk napisał(a): [ -> ]Na potwierdzenie słów Kolegi Mariusza zamieszczam wykonane przed chwilą, historyczne zdjęcie: Widzisz synku, tak wyglądał Pektopol z Biowinu



A swoją drogą to spieranie się o to który enzym jest lepszy nie ma miejsca: słowo jest dotyczy obecnie tylko jednego. :tancze:

Kupiłem jakoś tak na początku roku w sklepie który zaopatruje się w Biowinie taki "specyfik".
Na buteleczce żółta etykietka z napisem "PEKTOENZYM" ta buteleczka w takim kartoniku z okienkiem , z napisem "PEKTOPOL".
Nie różni się kolorystycznie i zapachowo niczym od pektopolu kupowanego kilka lat temu.