Chyba już kiedyś widziałem podobny temat, ale niewiele z niego się dowiedziałem.
Otóż moja babcia robiła soki w sokowniku (gorąca para itd.), potem te wytłoczyny zalała wodą i cukrem, po 3 dniach zlała do balona. Wszystko pięknie hula (co prawda nie jakoś szybko, bo dzikie)
Skąd do licha wzięły się tam drożdże? Na 100% nie przeżyły w kontakcie z gorącą parą

Krótkotrwałą wysoką temperaturę niektóre drożdże potafią przeżyć.
Poza tym w powietrzu jest ich pełno i to dlatego takie soki fermentują na dzikusach.
Nie wiem, możliwe. Może na samej górze sokownika, para już miała wytracona temperaturę.
Kiedyś czytałem wątek, jak jeden użytkownik, przegotował miód i odstawił do szafy, a on zafermentował.
To prawda, że "coś" jest też w cukrze? Jakieś bakterie, może drożdże.

Sok opuszczajacy parownika jest pasteryzoway i żadnych żywych komórek drożdży w nim nie ma. Tak samo pasteryzowane są resztki. A co dalej sie działo z resztkami? Wokół nas krąży mnóstwo drozdzy i pleśni. Jednym słowem życie wre. Stąd pleśniejacy serek, mimo że przykryty czystym talerzykiem.
Przez te trzy dni jakież drożdże (i nie tylko) zdązyły zasiedlić te resztki z sokownika. Co z tego wyjdzie zobaczysz -być moze sie uda i będzie coś nadającego się do picia.
Myślę, że coś będzie z tego, po zapachu nie ma nic niepokojącego. Babci eksperyment, więc na jej odpowiedzialność, zresztą i tak te resztki miały trafić do kosza, a 2kg cukru na fermentacje to niewielki wydatek.
Niedawno czytałem o winie z porzeczek robionym z wyciśniętych owoców (po sokowniku czy wyciskarce), podobno wspaniałe wina wychodzą nie skażone nadmiarem kwasu

Dr. Czyżycki z Politechniki Łódzkiej opracował metodę wytwarzania wina porzeczkowego wysokojakościowego z wytłoków po wyciśnięciu soku z jagód (na zimno). Wino z tego wydawałoby się odpadowego surowca wychodzi znakomite, wytrawne w typie win południowych. Jednak trzeba mieć dostęp do dużych ilości wytłoczyn, dobrej jakości (tzn. świeżych, nie zakażonych obcą mikroflorą). Jest to trudny warunek do spełnienia w warunkach amatorskich.
TUTAJ jest szerszy opis tej metody.
A odnośnie wina z resztek z sokownika twojej babci. Sam wykorzystuję takie resztki z czarnej porzeczki, aronii czy wiśni. Szkoda ich wyrzucać. Jak się doda trochę świeżego surowca (tak około 25%) to po fermentacji na drożdżach szlachetnych, wychodzi całkiem dobre wino stołowe.
Nie mów na 100%, bo drożdże wcale w kontakcie z parą nie muszą zginąć.
A co z przetrwalnikami ? One ponoć przeżyją taką temperaturę.
(11-07-2012, 09:22)kguser napisał(a): [ -> ]Sam wykorzystuję takie resztki z czarnej porzeczki, aronii czy wiśni. Szkoda ich wyrzucać. Jak się doda trochę świeżego surowca (tak około 25%) to po fermentacji na drożdżach szlachetnych, wychodzi całkiem dobre wino stołowe.
Też robię soki. Gdy wytłoki są w wiadrze do następnego dnia, zbiera się jeszcze pewna ilość płynu (sok, woda) na dnie. Spróbuję też w tym roku to wykorzystać.
Dobrym sposobem jest wyłączenie gazu, zdjęcie przykrywki z sokownika i zostawienie tak tego przez przynajmniej 15 min do obcieknięcia. Zmniejsza to straty. No chyba, że dobre winko z tego wyjdzie

Nie myślałem o tym.