Forum Domowych Winiarzy

Pełna wersja: Pierwszy trójniak - trochę wątpliwości
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Na wstępie chciałbym się z Wami przywitać. Czytam forum od jakiegoś czasu, ale dopiero teraz postanowiłem się zarejestrować, ponieważ mam kilka pytań.

Postanowiłem zrobić miód pitny trójniak sycony. Używam drożdży Zamoyscy (czy jakoś tak) Malaga Wysokoalkoholizujące. Wiem że do miodów są lepsze drożdże, ale te miałem w sklepie na wyciągnięcie ręki. Zrobiłem matkę drożdżową, która stała jakieś 5-6 dni. Mam jej prawie litr. Pierwszego dnia rozpuściłem w niej łyżkę miodu, wsypałem drożdże, szczyptę pożywki i zatkałem watą. Każdego kolejnego dnia dorzucałem kolejną łyżkę, aby drożdżyki przyzwyczajały się do miodu. Czuć z niej drożdżowy zapach, trochę słabo się pieni, ale wyraźnie widać że jest "gazowana" - lecą bąbelki jak w oranżadzie. Dzisiaj rozrobiłem miód z wodą, zagotowałem i odstawiam na noc do ostygnięcia w garnku przykrytym pokrywką. Jutro lecę po nową rurkę (którą niestety dzisiaj rozbiłem) wlewam wszystko do balona, dodaję resztę pożywki, MD, zatykam i odstawiam w kąt.

Czy wszystko jest ok? Nic nie spieprzyłem? Nie zapomniałem o czymś?

W miejscu w którym planuję postawić balon jest około 22-24 stopnie, z dala od okien, za fotelem. Tylko jest mały problem. Mam piec CO i zimą podkładam ostatni raz do pieca przed snem, po kilku godzinach w piecu wygasa, a kiedy się budzę w domu jest tylko 16-18 stopni. Czy takie wahania temperatur mogą coś zepsuć? Drożdże sobie poradzą, czy trzeba się będzie wysilić i wstawać w nocy podłożyć do pieca aby utrzymać stałą temperaturę?

Czy sprzęt musi być sterylnie czysty? Kilkukrotne przepłukanie gąsiora wodą z mydłem wystarczy?

Nie chcę nic spieprzyć bo szkoda zniechęcać się na starcie.

Edycja:
Jeszcze pytanko mi się nasunęło. W jakim stopniu mogę wypełnić balon? Tak, aby spać spokojnie bez obaw że mi coś wykipi. Bo domyślał się że wypełnianie go pod korek to kiepski pomysł.
Kup sobie cukromierz bo na pewno Ci się przyda. Zmierz jakie masz BLG startowe. Teraz mam nastawione 30l miodu w 34 litrowym balonie i jest ok.
Nie zapomnij dodać pożywki. Ja za radą daje tak:
Na start adekwatnie 0,4 g/l + 0,5 g/l, po obniżeniu blg o 8-10 kolejne 0,2 g/l DAF i 0,5 g/l Kombi/Activit.

Jutro jak będę kupował rurkę to wezmę i cukromierz, bo widziałem że są u mnie w sklepie. O pożywce pamiętam. Zostało mi jej około 5 gram, więc na moje 12 litrów + jakieś 0,7 MD powinno być w sam raz. Tylko konieczna jest druga porcja? Chciałem wsypać pożywkę do balona przed zatkaniem korkiem z rurką i już nic nie dodawać. Poza tym wszystko ok?

Kolejne pytanko: z tego co czytałem powinno się otwierać co jakiś czas balon, by dostało się do niego trochę powietrza. Ile jest w tym prawdy? Jak otwierać to co ile czasu?
Chodzi zapewne o napowietrzanie nastawu w okresie namnażania drożdzy.
Niestety ,ale kolega musi jeszcze duuużo poczytac na Forum i to ze zrozumieniem.
I nie będę się czepiał o mydło (skoro są płyny do mycia naczyń), i tak mało pożywki w miodzie homogenicznym. Ale gratuluję zapału i niech szybko nie zgaśnie......
Niestety, ale cukromierz który kupiłem ma skalę tylko do 30 i wynik pomiaru jest poza skalą. Nie chciało mi się bawić w rozcieńczanie wodą 1:1 i mnożenie wyniku x2 więc po prostu przyjmuję że jest ponad 30 blg i to mi wystarczy.

Rano wlałem wszystko do balona, zatkałem rurką i w ciągu pierwszych 30 minut nic się nie działo. Przed chwilą wróciłem z pracy i co ja widzę? Bugocze jak opętany - znaczy działa :) .

Rozumiem że to właśnie teraz jest ten okres namnażania drożdży więc pojawia się pytanie - jak często mam otwierać tego balona?
Ja nie otwieram dodatkowo, jak dodaję drugą dawkę pożywki to mocno mieszam całą bańkę i tyle.
Tu znowu ja. Miałem dzisiaj w planie dosypać drugą porcję pożywki, ale otwieram balon i co ja patrze? Blg mi zjechało do około 10 :) Więc postanowiłem jej już nie dodawać, tym bardziej że nastaw dalej ochoczo pracuje. Dobrze robię?
Dobrze nic nie dawaj już, grzybki już raczej tego nie potrzebują.
Mój miód właśnie wkroczył w fazę fermentacji cichej, zniknęła większość piany z powierzchni i znacznie zmniejszył wydzielanie CO2. Teraz bombluje co jakieś 2 minuty. Ale ze względu na niedobór surowców w chwili warzenia brzeczki mam balon wypełniony jedynie w 3/4 objętości. Lustro cieczy znajduje się w najszerszym punkcie balona. Może to jakoś zaszkodzić? Za jakiś miesiąc, może trochę więcej planuję zlać wszystko pierwszy raz z nad osadu, a później powtarzać tą operację tyle razy ile będzie trzeba. Więc logicznie miodu będzie stopniowo ubywać. Teraz jeszcze wydziela się CO2 i jako cięższe wypiera powietrze z balona, ale kiedy nastaw przestanie pracować i będzie przelewany dostanie dużo tlenu i już nie wytworzy "kożucha" z CO2 który go obroni:)

Czy powietrze może mu wtedy zrobić krzywdę? Trzeba szukać mniejszego balona?
Jeżeli miód odfermentował do zadowalającego Cię poziomu, to nie masz na co czekac, zlewaj. Zbyt długie przetrzymywanie miodu nad osadem nie jest wskazane.

Jeśli chodzi o zlewanie miodu ,to mamy dwie szkoły; tradycyjną i nowoczesną.
Tradycjonaliści uważają,że miód starzeje się pięknie.
W nowoczesnej dodaje się siarki, by nie utlenic miodu.
Minęło dopiero jakieś 1,5 miesiąca od nastawienia, więc jeszcze nie czas na zlewanie, tym bardziej że nastaw jeszcze pracuje. Bardzo powoli, ale pracuję. Może słabo opisałem o co mi dokładnie chodzi. Moje plany są następujące: kiedy nadejdzie czas, zlewam wszystko z gąsiora do wymytego, wyparzonego i ostudzonego garnka, myję dokładnie gąsior, suszę i wlewam wszystko z powrotem. Później powtórka tyle razy ile będzie trzeba. Nie mam drugiego gąsiora i niekoniecznie chcę go kupować.

Chodzi mi dokładniej o to, czy miód może dokonywać cichej fermentacji i następnie leżakowania w balonie wypełnionym jedynie do połowy. Nie chcę siarkować, chyba że będzie to bardzo konieczne.
Powinno być jak najmniej pustej przestrzeni w butli. Wypełnienie jedynie do połowy to nie najlepsze wyjście.
Ok, wielkie dzięki za rady. Czyli nie pozostaje nic innego jak szukać mniejszej butli.
Dobra. Właśnie zlałem mojego potwora. Niecałe dwa miesiące od nastawienia. Było 12 litrów, poszło do dwóch butli 5l + trochę do pierwszej degustacji, reszta czyli syf z dna poszła w kanał. Kolor i mętność praktycznie nie uległy zmianie. Zapach - dziwny, ostry,ale na pewno nie octowy. Smak - dziwny, ostry, dosłownie palący w gardziel. Alkohol wyraźnie wyczuwalny, zarówno w smaku i zapachu, a po wypiciu szklanki także w łepetynie :pijemy: Choć na razie nie jest to zbyt przyjemny trunek, ale z tego co czytałem na forum to młody miód tak ma.

Ale jedna rzecz mnie zastanawia. Kiedy postanowiłem zlewać, wydawało się że miód przestał pracować. Zero piany, zero bąbelków w rurce, na dnie jakieś 2-3 cm osadu. Ale po zlaniu do oddzielnych baloników i zatkaniu korkami z rurką, zauważyłem że nastaw po prostu ruszył dalej. Wcześniej siedziałem 5 minut przy balonie i woda nawet się nie przechyliła.Teraz po zlaniu bąbelek leci co jakieś 1,5 minuty. Blg zaszło do około 5 więc coś tam jeszcze drożdżaki mają do żarcia, ale co mogło je pchnąć do takiego ostatecznego zrywu?
Na przykład - natlenienie, zmiana temperatury, przeniesienie żywych komórek drożdży w nieco inne warunki, rozmieszanie resztek odżywek z dna itp.

Jeśli tempo jest ciągłe, to przelewaniem pobudziłeś drożdże, a jeśli tempo dość szybko spada, to z nastawu wydziela się rozpuszczony dwutlenek węgla.

Tak czy inaczej - to po prostu skutek wymieszania nastawu.