No tak czytam ten temat i nalewam testerek z napisem "Meloncina 2008" Trochę w strachu, bo skoro wszystkie nalewki Pawła mocne, to ja zaraz zejdę. Z niedospania, zmęczenia i ogólnego mizernego stanu życiowego. Nic, tylko się dorżnąć czymś mocnym.
<Odważnie łyka solidny łyk testerka i traci dech>
O kurcze. <chuch>
Od początku. Kolor bladożółty, klarowność czyściutka. Płyn powoli spływa po szkle. Zapach ... hm. Nie przypomina mi żadnego owocu. Za bardzo mi uderza spirytusem. Smak niby słodki, ale jednocześnie też jakiś ostry. Nalewka ma półtora roku, powinna być harmonijna, a mam wrażenie, że jeszcze musi postać. Albo po prostu melon w spirytusie mi jednak nie leży. Zastanowię się jeszcze nad tym. Jest to zdecydowanie nalewka do rozmyślań.
Idziemy za ciosem - w końcu jutro - uwaga, uwaga! - mam wolny weekend.
Bziut tę jedenastoletnią ratafię.
Ręce mi się trochę trzęsą z szacunku i wrażenia i właśnie poczyniam silne postanowienie ukryć przynajmniej część nalewek, by też takiego szacownego wieku doczekały. A że maniacko gubię rozmaite rzeczy, sądzę, że przyjdzie mi to bez trudu...
<Tym razem łyka ostrożniej>
Kolor koniakowy taki. Również klarowniutka, ale w sumie to nie wiem po co to piszę - Paweł mętnej nalewki by w świat nie puścił. Pachnie owocowo, ale jest tak harmonijna, że nie umiem odgadnąć z jakich jest owoców. To samo ze smakiem. Idealnie zrównoważona. Dla mnie zbyt wytrawna (zamierzam temu zaradzić
) I znowu zbyt mocna, męska. Chociaż może powinnam wziąć pod uwagę, że dla mnie większość nalewek jest za mocna, nawet moje własne. I zazwyczaj je profanuję kupażując z jakimś winem. Proszę mnie za to nie bić - wychodzę z założenia, że ma mi smakować to co robię dla samej siebie. (LP nie lubi, woli wino, ja odwrotnie)
Drajla, zdradź surowce. Bo ja ostatnio nie tylko nalewki robię wyłącznie typu "ratafia" ale i wina kilku składnikowe. Postanowiłam ukuć nową nazwę "wina ratafijne"
Przeczekałam chwilę (i dwie bramki na meczu...) I nalewam już baaardzo ostrożnie i tylko pół kieliszka "Aroniówki wrzesień 2009"
Młode to jakieś i pewnie też mocne, a ja blond główkę mam słabą i na dodatek nie znoszę aronii.
<Łyk>
Oooooooo.... o kurde! Eru i na Jowisza, chyba zmienię zdanie na temat aronii! Kolor ma prześliczny, tak głęboki i ... hm, aksamitny? I pachnie super, wcale nie aronią! I może i mocna, ale nie za mocna, jakoś taka w sam raz.
No dobrze, trochę cierpkości aroniowej wyczuwam, ale toż to jeszcze dziecko nalewkowe. Ale jak na dziecko to jest wyjątkowo dorosła. Już jest pyszniutka i od razu przychodzi mi do głowy jakaś ratafia z powiedzmy wisienek, morelek i złamać to aronią właśnie? Albo aronia z bananami...? Albo z ałyczą, której wszędzie pełno, a którą samą umie robić chyba tylko Bralniak?... Oooo, to też jest naleweczka do przemyśleń i inspiracji i od razu mam ochotę kombinować, komponować... kompilować...
Bardzo inspirująca nalewka! Bardzo! Nigdy bym się nie spodziewała, że akurat nalewka z aronii mnie zachwyci, serio!
Muszę przejrzeć swoje zasoby - nie mam ofc 80 nalewek, ostatecznie robię je dopiero od 3 lat tak naprawdę, ale za to mam je w różnych stadiach dojrzewania w różnych pomieszczeniach naszej niedokończonej budowy, co stwarza pewne nadzieje...
Pawełku/Drajlo.
Melon zamierzam zmodyfikować, bo mimo wszystko mnie kusi. Aronia zyskała w Tobie solidnego mecenasa, do tej pory byłam jej nieugiętym wrogiem, tylko czb nie znoszę bardziej. Ale teraz też zamierzam przemyśleć różne możliwości.
Genezy ratafii jestem po prostu ciekawa.
Lubię takie nowe doświadczenia, choć szczerze mówiąc przez owe jestem teraz letko pijana
Po raz kolejny wielkie dzięki i może lepiej zakończę, bo za chwilę przestanę trafiać w klawiszki...