Forum Domowych Winiarzy

Pełna wersja: Eksperyment tesko/stonka - wino porzeczkowe po kosztach
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Witajcie, dzień czerwca nr 29 godzina 19:50 - wyprawa po coś na kolację do jakże znanego każdemu Tesko.

-godzina 19:55 - znalezienie banknotu (20pln)
-godzina 19:58 - myśl o eksperymencie winiarskim
-godzina 19:59 - analiza myślowa w kwestii posiadanego sprzętu...
wnioski: dymion 5l, zapomniany zestaw winiarski z
Castorany, korek, rurka, pożywka
-godzina 20:00 - podjęcie decyzji - eksperyment. Cel - produkcja alkoholu
po najniższej linii oporu. W skrócie: wybór najbardziej
"gównianych"/najtńszych produktów.
-godzina 20:04 - wejście do Tesko. Pierwszy postój - jabłka. 2,99kg. Za
drogo, relatywnie mało soku. Ponadto niechęć do jaboli.
Inne owoce - zbyt drogie - słabej jakości. Kontynuowanie
wędrówki. Kolejna stacja - regał z sokami. Wybór prosty.
Promocja: nektar czarna porzeczka 1l - 1,99pln. Zakup 3l.
Nieopodal regal miodowy. Wybór - najtańszy z możliwych:
Impresja, miód pszczeli nektarowy wielokwiatowy (spoza
UE) - koszt: 9.99pln (830g).
-godzina 20:15 - Myśl o złamaniu czymś smaku porzeczki. Wybór - rodzynki.
Brak produktu w Tesko. Wędrówka do Stonki nieopodal.
-godzina 20:19 - Stonka: rodzynki na wagę. pierwsza klasa z Chile (tak
bynajmniej napisali). Zakup 200g - koszt 4,29pln.
-godzina 20:24 - powrót do domu.
-godzina 20:35 - Przygotowania. Sterylizacja dymionka, naszykowanie
wszystkiego.



[attachment=20765]
pomiar stężenia cukru nektaru Tesko

[attachment=20766]
13blg - zgodnie z tabelką od producenta na odwrocie kartonu:jupi:
-godzina 20:45 - kolejny etap. Sporządzenie "brzeczki" 400g miodu i 0,5l
nektaru.Sparzenie rodzynków z Chile wrzątkiem.


[attachment=20767]
-godzina 20:54 - wymieszanie rodzynków z Chile, brzeczki z resztą soku
(pfff....jaką resztą. 0,5l naktaru i 430g miodu na dolewkę)




[attachment=20768]
ponowny pomiar. 21blg. Zbliżyłem się do górnej granicy stężeniowej. Narazie stop. Kolejny etap. Drożdże. Aktywne z Castorany (zapewne jakiś bayanus bo zatrzymć tego nie sposób-już je kiedyś testowałem)



[attachment=20769]
-godzina 21:25 - uwodnione i namnożone drożdżaki lądują w nastawie. Przed ich dodaniem, dodałem oczywiście pożywkę z zestawu Castorany. Jakis tam......fosforan diamonowy:niewiem:

-godzina 21:26 - zatkanie dymionka korkiem z rurką

-godzina 1:15 - nastaw podjął prace

Ogólny koszt eksperymentu smakowego - 20,25 (nie licząć zestawu z castorany). Liczę się z tym że bede musiał dokupić
1l nektru za 1,99 i kilogram cukru w Stonce za 2,70pln. Wychodzi na to że cel - nieosiągnięty. Będę musiał dołożyć 4,94pln. Z drugiej strony czego sie nie robi dla dobra nauki winiarskiej. Ogólnym założeniem jest otrzymanie wysokogatunkowego trunku z nutami południowo-amerykańskimi (rodzynki z Chile):glupek:
Fajna relacja :-)
Dobre :D
(30-06-2015, 00:38)CzarnyHetman napisał(a): [ -> ]z nutami południowo-amerykańskimi (rodzynki z Chile)...
i dalekowschodnimi (miód z Chin). :diabelek:
Trzymam kciuki. Relacja bardzo fajna.
30 czerwiec 2015

Pierwszy dzień fermentacji - godzina 10:49

Zapomniałem wczoraj dopisać iż do eksperymentu przed zaszczepieniem dodałem 0,5ml pektopolu. Zawsze zastanawiałem się jak zadziała na rodzynki. Pech chciał że padło na rodzynki z Chile (żywię szczere nadzieje iż enzym wydobędzie z nich ich latynoską duszę).
Fermentacja przebiega dość łagodnie. Winię za to zapomniany przez wiele miesięcy zestaw winiarski z Castorany. Głęboko schowany w odmętach "zimnego pudła" nabierał manier i zachowań ludów podbiegunowych - zapewne stąd jego luźne podejście do zadanej pracy.

[attachment=20770]
Na zdjęciu widać że rodzynki z Chile cały czas próbują pokazać nam kto tu rządzi. Co ciekawe wyglądają inaczej niż "zwykłe" rodzynki (nie z Chile). Urosły do monstrualnych rozmiarów. Zdjęcia nie ukazują nam tego ale ich zachowanie jest - bynajmniej dziwne. W każdym ryżowcu przyzwyczajony byłem do ruchów pionowych rodzynków: góra-dół. Te natomast wirują jedynie w poziomie (karnawałowy parkiet?). Swoją drogą muszą być dobre jakościowo. Podczas parzenia nie wykryłem w wodzie tłustych plam - oleje i woski odpadają. Siarczany? możliwe. To by mogło nawet tłumaczyć wolniejszą fermentacji......czas pokaże.

[attachment=20771]

- godzina 10:55 Ocena organoleptyczna

Zapach jest nadzwyczajnie przyjemny. Powiem więcej - jest wręcz zaje.....sty! Mocno wyczuwalna nuta czarnoporzeczkowa która na bieżąco miesza się z silnie miodowym wschodnim aromatem. Jak było już powiedziane.....miód z dalekich orientalnych Chin raczej nie wchodzi w grę. Zamykając oczy nad rurką refmentacyją. Wdychając ten boski zapach wyobraźnia ukazuje mi sceny z ewakuacji wiosek pod Czrnobylem, ludzi ubranych w spodniobuty OP1 badającymi napromieniowanie licznikami Gaigera i operatorów Oka Moskwy, którzy w wielkim skupieniu wypatrują rakiet międzykontynentalnych wystrzeliwanych przez Wujka Sama.

Jednym zdaniem - nastaw zapowiada się dobrze. Mieszanka multikulturowa połączona z lekcją historii.

Super fotorelacja, przyjemnie się czyta:spoko:
Co do wina. Wyjdzie dobre. Robiłem dwa, czy trzy razy z nektaru z czarnej porzeczki ze stonki, tak gdzieś na 14% i półsłodkie. Wyszły bardzo przyjemne wina. Miód na pewno fajnie wzbogaci smak, szkoda trochę że zdecydowałeś się na "made in China", ale rozumiem też, że miało być po kosztach:)
Głównym założeniem tej szpoki jest cięcie kosztów na maxa. Owszem mógłbym zrobić zwykłego ryżowca i prawdopodobnie cenowo wyszłoby lepiej (chociaż czy ja wiem.......przyprawy, dodatki też podbijałyby cenę...sam nie wiem). Eksperyment polega jednak nie tylko na cenie jak i również na połączeniu smaków, obserwacji zachowań rodzynków z Chile pod wpływem enzymu jak i również obserwacji samego "gównianego" miodu. Jego wpływu na smak, klarowanie itp. Dodatkowo sama fotorelacja może posłużyć nowym użytkownikom jako instrukcja robienia prostych winek. Skoro mam potraktować eksperyment serio-bądź też nie, nie byłbym sobą gdybym nie drążył tematu miodu. Wystosowałem odpowiednie pismo (elektroniczne) do producenta/importera owego miodu "Impresja" z szeregiem pytań odnośnie konkretnych krajów pochodzenia miodu. Ich ewentualna odpowiedz rozwieje nasze ciągłe spekulacje na ten temat.

-godzina 17:20 - fermentacja przyśpieszyła do tego stopnia że rurka przypomina bardziej komin lokomotywy kolei transsyberyjskiej pędzący przez iglaste połacie tajgi w kierunku egzotycznych Chin. Więc czy miód pochodzi z państw bloku wschodniego czy z Chin jedziemy w dobrym kierunku. Natomiast rodzynki z Chile zaczynają mnie przerażać. Są wielkości ogromnych winogron. Pektopol? Czy chilijskie plantacje koki nieopodal krzewów winogronowych?
Bardzo fajnie się czyta :) Kto jest importerem tego miodu, sądecki bartnik?
- godzina 19:32 Kolor nastawu zchwyca, rodzynki z Chile zastraszają. Prędkość fermentacji prawdopodobnie spowodowana jest
wysoką temperaturą w kuchni (27'C). Odpowiadając na pytanie - miód importowany i rozlewany w słoiki jest w
firmie "Huzar" z Nowego Sącza. Odpowiedzi na pytania póki co nie otrzymałem. Rozumiem to. Przetargi, inwestycje,
tłumaczenia ważnych dokumentów z języków spoza UE jest przecież ważniejsza od eksperymentu.Ale czekam........

[attachment=20773]



- godzina 21:02 Jestem srodze zawiedziony i zaskoczony. Mija pierwsza
doba eksperymentu i widząć tą dyskotekę w dymionku
myślałem że idzie sprawniej.


[attachment=20774]
Spadek zaledwie o 2-2,5 kreski:wykrzyknik: Próbka odgazowana
Genialnie opisane !! Gratulacje pomysłu
* DRUGI DZIEŃ EKSPERYMENTU*

- godzina 11:30 - Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu otrzymałem odpowiedz z Nowego Sącza z firmy "HUZAR". Odpisał mi Pan Marek
do którego praktycznie zaraz po przeczytaniu poczułem nitkę sympatii. Z szacunku dla Pana Marka zacytuję jedynie
tylko ten fragment wiadomości w której odpowiada na interesujące nas pytanie:



Pochodzenie miodu określa się w sposób jaki Pan zacytował lub nazwą kraju z którego pochodzi w całości. W naszym przypadku jest to mieszanka miodów z UE i spoza UE. Nie jestem w stanie precyzyjnie określić Panu skład miodu o którym Pan pisze ale mogę poinformować że na mieszanki miodów wielokwiatowych składają się miody z Polski, Rumuni, Bułgarii, Ukrainy, Chin, Argentyny, Hiszpanii czasami Indii. Są to jednak zawsze miody sprawdzone pod kątem zdrowotności oraz zafałszowań syropami bądź cukrami tak aby sprzedawać zawsze produkt zgodnie z wymaganiami prawa.


To bardzo miło ze strony Pana Marka że znalazł czas dla skromnego klient sieci Tesko i jego upierdliwości.


-godzina 19:04 Powrót z pracy. Rzut okiem na dymionko - zaraz po tym: lęk, zażenowanie, poczucie przegranej. Najwidoczniej palacz z naszej lokomotywy transsyberyjskiej wypadł lekko pijany ze składu. Eksperyment praktycznie się zatrzymał. Szybka analiza. Wnioski: temperatura w kuchni lub siarka w rodzynkach z Chile. Tylko to wpadło mi do głowy. Nie czekając nie śmierć pnia mózgu postanowiłem wyciągnąć drożdżowy defibrylator:

[attachment=20775]

POŻYWKĘ KOMBI w ilości 1,02g


Ale najpierw pomiar:


[attachment=20776]

I miłe zaskoczenie. 8blg. Wciągu doby moje zwierzaczki o północnym temperamencie zjadły 11 kresek. Miło. Ponadto skoro już naszykowałem drożdżowy defibrylator fajnie byłoby go użyć (idealny moment). Zresztą i tak w rurce nie bulczy.


Dodałem.........



[attachment=20777]

Niestety zdjęcie pokazuje jedynie końcówkę tej eksplozji! Nie mogłem zrobić go wcześniej bo z obawy o życie moje i bliskich pomagałem córce uciec przez okno a kobieta pakowała konserwy abyśmy chociaż przez parę dni mogli zapomnieć że resztę życia spędzimy w schronie przeciwjądrowym


- godzina 20:35 Eksperyment znów pędzi w stronę Rumuni, Bułgarii, Ukrainy, Chin, Argentyny, Hiszpanii i być może zajedzie nawet do Indii
(01-07-2015, 19:38)CzarnyHetman napisał(a): [ -> ]- godzina 20:35 Eksperyment znów pędzi w stronę Rumuni, Bułgarii, Ukrainy, Chin, Argentyny, Hiszpanii i być może zajedzie nawet do Indii
Chile! Co z Chile?! ;)
*2 DZIEŃ LIPCA*

-godzina 17:05. Samochód zepsuty zatem jako alternatywa jadę MPK Łódź. Tramwaj linii 46. Gorąco jak w piekle. Motorniczy trzyma w swojej kabinie radyjko z lat 70tych i na cały "regulatorek" leci Lambada. Ten chory klimat sprawia że widzę górzyste tereny Chile (dla tych którzy już się martwili). Piękne zielone szczyty a w oddali ocean. Miedzy fawelami ubogich mieszkańców natomiast znajdują się mini bazarki na których kupimy wspomniane wcześniej liście Koki, figurki Jezuska, czapeczki z logo Texaco i ...... rodzynki. Wszystko to sprawiło że zaraz po powrocie postanowiłem dojrzeć mojej małej wytwórni alkoholu. W tym eksperymentu. Pomiar:





[attachment=20779]

3,5blg. Nie ma na co czekać. Lecimy dalej...garnki, palniki, łyżki, kartony, słoiki, miliard stopni w kuchni......gotujemy pozostałą brzeczkę (0,5l nektaru i 430g miodu od Pana Marka)



[attachment=20778]

OCENA ORGANOLEPTYCZNA - Smak rodem z "Koszmaru z ulicy Wiązów". Lekko słodkawa drożdżowa wydzielina bez cienia porzeczki. Robię dobrą minę do złej gry, jednak drżenia rąk, rozbieganych oczu i kropli potu na czole nie potrafię zatuszować. Wszystko to przez wyczuwalną gorycz! Pamiętam jednak że z fermentacją jak z babą. Fochy i kaprysy. Wybaczam. Warto tutaj dodać i zaznaczyć iż wyraźnie wyczuwam smak miodu. Właściwie tylko on napawa mnie optymizmem i trzyma wszystko w ryzach. Brawo Panie Marku! Nawet nie dopuszczam do siebie myśli że goryczka pochodzi z miodu. Nie! Nie! Nie! Pszczoły nie Chińczycy zapewne mają lepsze upodobania smakowe.......dosładzam brzeczką.

Gdzieś zniknęło mi zdjęcie z ballingiem. W każdym razie mamy na chwilę obecną 11. Nastaw pracuje. Tym postem zawieszam temat na jakiś rok. Dalej nic ciekawego się nie wydarzy. No chyba że pogrzeb wyssanych rodzynków z Chile. I ewentualne dosładzanie cukrem do poziomu ciężkiego słodkiego wina. Swoją drogą fajnie tak tylko dolewać cukier i nic nie liczyć.

Tak więc spotykamy się w tym miejscu w przyszłe wakacje ubrani w latynoskie kapelusiki, owinięci w kolorowe "koce" i degustujemy........