Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10
Postanowiłem zrobić nalewkę z rokitnika według przepisu:
1 kg rokitnika przesypać 1 kg cukru i trzymać tak 2 tygodnie regularnie wstrząsając. Po tych 2 tygodniach wlać litr spirytusu i macerować następne 2 tygodnie. Po tym czasie zlać a owoce zalać ilością wody dobraną w zależności od tego jak mocną chcemy mieć nalewkę(można w ogóle tego nie robić

) i macerować dalsze 2 tygodnie, po czym połączyć z nalewką.
Na koniec dodam jeszcze, że ci, którzy chcieliby zrobić tę nalewkę, muszą się uzbroić w dużą porcję cierpliowości przy zbieraniu rokitnika

Wszystko juz w zyciu jadlem, ale co to za zaraza ten rokitnik?
Taki krzew ozdobny z żółtopomarańczowymi kuleczkami. Na pewno masz go w ogrodzie, bo Ty wszystko masz

Ja właśnie w ten weekend udaje się na zryw tego to owocka, sprawdziłem w poprzednią niedziele, już jest do zbioru gotowy, a przy okazji się zdenerwowałem, bo jakies buce wycieli kilkanaście dorodnych krzewów rokietnika karczujac krzaki pod słupami wysokiego napięcia - no jak tak można - takie marnotrawstwo.....;(
Owoce rokitnika są niezwykle bogate w witaminę C. Można z nich robić bardzo dobre soki. Ja piłem jakiś czas temu u znajomych nalewkę z rokitnika i muszę powiedzieć, że jest doskonała- lekko kwaskowa, o przepięknym aromacie.
Właśnie przefiltrowałem rokitnikową nalewkę i mogę powiedzieć o efektach- wyszła extra!!!
Delikatnie kwaskowa o pięknym zapachu. Jedynym problemem prawdopodobnie będzie filtrowanie- filtrowałem a już teraz zbiera się trochę jakiejś zawiesiny u góry.
Cytat:Wysłane przez Pigwa
Wszystko juz w zyciu jadlem, ale co to za zaraza ten rokitnik?
Rokitnik to Sea Buckthorn lub Sea Berry. W "One Green World" maja kilka ciekawych odmian. Szkółka jest w Molalla, OR. To w sumie rzut beretem od Ciebie a maja ciekawe wynalazki.
Jacek
Pięknie, zaraz ktoś podpowie Pigwie, że trzy przecznice dalej od Niego tuż za skrzyżowaniem jest sklep, gdzie może sobie kupić kiszoną kapustę.

Swoją drogą ,piękna sprawa ten internet, tyle godzin już spędziłem surfując i wciąż mnie zadziwia.
leff - ten rzut beretem to jedyne 14 godzin szybkim samochodem.
dzidek - a ja kiszona kapuste kupuje regularnie i tuz za rogiem ( polska oczywiscie - firmy Babcia).
Wczoraj nastawiłem rokitnik. Częśc owoców była przemarznięta ale i tak leżały przez noc w zamrażalniku.
Częśc owoców trzyma się na gałązkach w okresie zimy, tylko tracą kolorek i robią się białe. Żadne oczka nie pływają w nalewce

czy:
Inna nazwa rokitnika to "oblepicha" od ułożenia owoców, które jakby oklejały gałązki.
Zbyt dlugo nie bylo mnie w Kraju, stad nie wiedzialem, co to rokitnik, ale Sea Buckthorn jest mi znany i nawet nie trzeba az do Oregonu. Tu tez mozna kupic sadzonki.
Ja kilka dni temu nastawiłem 15l wina z rokitnika (5kg owoców) i właśnie dzisiaj bawiłem się - zlewanie spod oleju i warstwy takich ciemnych kropeczek

- z tłuszczykiem który wypłynął na powierzchnię nastawu i uśfinił cały balonik

. Ale nastaw ma super kolor i mój ulubiony od kilku lat smak

. Zobaczymy jakie wyjdzie winko

.
Jak myłem rokitnik na nalewkę to rzeczywiście było sporo brązowego osadu na wierzchu, coś jak mielony cynamon.
Sawer, w jaki sposób myłeś ten rokitnik? Udało Ci się uzyskać owoce w całości, nie rozgniecione?
Ten brązowy osad na początku to są "kropki" z owoców. Ale później przy wyrobie WINA powstają oczka tłuszczu na ściankach balonu (newet rurkę do ściągania miałem pobrudzoną gęstym olejem).
Mycha, a ilość rozgniecionych owoców nie przekracza u mnie zwykle 5%. Po przymrozkach stają się bardziej miękkie, robią się bezbarwne i po zimie zostają takie nasionka w skórkach na gałązkach. Przez nie krzew ma gorszej jakości owoce w następnym roku. Także lepiej zbierać owoce TUŻ przed mrozami jak są pomarańczowe i twardsze, i je mrozić.
Na wytłokach (nasiona i skórki) i uzyskanym oleju z winka nastawiłem nalewkę, Zobaczymy czy jest bardziej zdrowotna niż sok

. W spirytusie lepiej rozpuszczają się tłuszcze także pewnie dlatego nie masz oczek na nalewce

.
Myszko, wrzuciłem owoce do garnka i zalałem wodą, tak przepłukiwałem kilkakrotnie, ale częsc osadu widzę na spodzie w słoju z nalewką.
Przy zlewaniu spróbuję to odcedzic.
Zbierałem po pierwszych przymrozkach ale tylko te owocki pomarańczowe, tych wyblakłych nie brałem.
Ponieważ mam dużą bazę, odrzucałem te rozgniecione, praktycznie 100% było w całości.

Właśnie dziś nazbierałam sobie około kilogram rokitnika na nalewkę, ale przypuszczam, że bardziej właściwy byłby tu dżem. Większość owocków rozpadła mi się już w czasie zrywania, do którego najskuteczniejszy okazał się widelec. Wróciłam cała w pomarańczowe plamy - nazwa "oblepicha" pochodzi pewnie od niezwykłej skuteczności w oblepianiu ubrań

Może po prostu powybieram z tej masy liście i resztki gałązek i bez płukania zaleję to alkoholem? Czy radzicie raczej to wszystko wyrzucić i poczekać do przyszłego roku?
Ja jak mam całe owoce to zalewam je wodą i liście, robaki i paprochy wypływają na wierzch. Możeśz też nie przebierać, zawinąć w pieluchę i wycisnąć sok. Wtedy te suche liście nie wpłyną na smak.
Robiłem kiedyś nalewkę z liści, pączków i łodyg rokitnika. Jest super na oparzenia i do gojenia ran ale smak ma paskudny.
O, z tym sokiem to dobry pomysł! Mam prasę, bez problemu wycisnę do sucha

To, że owoce są rozgniecione nie powinno zaszkodzic nalewce, ale listki i patyki lepiej usunąc.

Odcisnęłam dzisiaj rokitnik na prasie i uzyskałam z kilograma owoców 0,8 litra soku. Bardzo wydajne szelmy. Po soku pływają normalne oczka tłuszczu jak po zupie

A jak smaczek? Dla mnie jest BOSKI

myślałem że wychłepczę cały soczek po wyciśnięciu

, a to nie jest pierwszy raz

.
Myszka trzymam kciuki

.



Soczek jest kwaśniutki jak diabli i ma taki zapaszek jakby fermentacji niekoniecznie drożdżowej

Kolor też boski (pomarańczowa alternatywa albo rewolucja). Podoba mi się ogólnie ten soczek. Nie spodziewałam się takich efektów po ozdobnym krzaku. O nastepnych posunięciach będę systematycznie donosić. Macie może jakiś pomysł na ewentualne przyprawy do naleweczki?
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10