Forum Domowych Winiarzy

Pełna wersja: MOJA WINNICA w Zach-pom - Winnica Cisowa
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
ZIMA 2012/2013

Jeszcze jedna ciekawostka. Mianowicie:
Jak pisałem, po badaniach gleby jestem w kontakcie z przedstawicielem firmy sprzedającej nawozy, który nota bene także uprawia winorośl.
W czasie dyskusji usłyszałem bardzo ciekawe, moim zdaniem twierdzenie iż znacznie ważniejsza od aktualnych parametrów gleby czy nawet sposobu prowadzenia winorośli, bo te zawsze można skorygować jest struktura fizyczna gleby.
Tę znowu, niezależnie od stanu faktycznego można próbować, choćby w minimalnym, a może, tu ciekawostka, nawet w stopniu maksymalnym skorygować w momencie sadzenia sadzonek przez podsypywanie takiego sobie zwykłego gruzu. Chodzi o to by korzenie nie miały zbyt łatwego dostępu do wody.
Kiedy rozmawiałem o tym z tatą, on skądinąd potwierdził tą tezę, mówiąc iż kiedy odkopywał fundamenty swojego domu , w celu ocieplenia i izolacji piwnicy natrafił na gruz w miejscach gdzie wcześniej rosły winogrona. Wygląda na to, że Niemcy znali i stosowali już dawno tą metodę.
Na mój rozumek Kubusia Puchatka wygląda mi to na zwykłą zasadę drenażu ale być może niezwykle istotną w stosunkach wodnych winorośli.

TUTAJ istotna uwaga. Wszystko co powyższe, napisałem będąc pod wpływem butelki Campo Viejo z regonu Rioja, rocznik 2009, wypitej do kolacji więc może się mylę... Ale na pewno nie mylę się co do jakości tegoż trunku.
No i nadeszła zima.
Praktycznie na ostatnią chwilę zdążyłem z wszystkimi zaplanowanymi pracami.
Nowe rzędy wytyczone, rury pod rusztowanie wbite, miejsca pod przyszłoroczne sadzonki odmierzone i zaznaczone prętami:

[attachment=20971] [attachment=20970]

W zasadzie nie "rzędy", a rząd pod płotem wytyczony, ponieważ na wiosnę teren do prac budowlanych będzie potrzebny.

Oczywiście jednoroczne obcięte na dwa pąki i zakopczykowane.
Dodatkowo Pinot Noir i Dornfelder powędrowały na swoje docelowe miejsca. Przy okazji przyciąłem im korzenie przypowierzchniowe. Zostały także owinięte geowłókniną i okryte ziemią, podobnie zresztą jak i Merlot i CS.

Okazuje się, że trzyletnie krzewy z wielką łatwością można przygiąć do ziemi i przyszpilić jeżeli wykopie się im dwudziestocentymetrowy dołek w miejscu wyginania. Nie słyszałem żadnego trzasku drewna. Położyłem je na "bok" z racji ukształtowanych ramion i pni pod kątem 90 stopni. Tu bałem się wyginać.
Tak wygląda przykryty Pinot Noir:

[attachment=20968]

Teraz wiem na podstawie doświadczenia, że najlepszy sposób kształtowania krzewu, który planuje się przykrywać ziemią i jednocześnie prowadzić jako Royat, to pień przechodzący w ramię. Uformowany po prostu z około półtorametrowej łozy, czyli na wiosnę przygięty do formy pnia i ramienia. Ot coś takiego jak w przypadku tego krzewu Merlot

[attachment=20969]

Właśnie ten krzew Merlot, chociaż jednoroczny zostawiłem w takiej formie i takoż okryłem w całości ziemią. Tak też będę postępował z przyszłorocznymi nowymi sadzonkami chyba, że nie "wybiją" tak bujnie. Jeżeli nie, to przytnę na dwa pąki dokonam tego w następnym roku.

Jak widać na fotkach rozebrałem całe rusztowanie. No... pomyślałem sobie, skoro sam Wielki Mistrz Darek ma pomalowane słupki to mi nie godzi się trzymać winorośli na surowym drewnie.
A tak na poważnie, to zauważyłem jesienią, zielony nalot na listwach. Natomiast w części gdzie miałem pomalowane drewnochronem było czyściutko. Taki zielony meszek to pewnie siedlisko pleśni i innych. Z racji estetyki, którą preferuję, z wielkimi oporami z powodu wrodzonego lenistwa rozebrałem, rozmontowałem. Teraz suszę w piwnicy, a niebawem pomaluję i będzie cacy.

Moje wina dojrzewają w odpowiedniej temperaturze i w spokoju.

Cuvee - Nabiera aromatu, siły i zapachu po mym niecnym, o zgrozo przesiarkowaniu. Chociaż... Darku i Kilis-e po akcjach napowietrzania, zlewania z nad osadu i odsiarczania miedzią, które dały rezultaty ewidentne lecz nie ostateczne coraz bardziej skłaniam się ku wnioskowi, że mieliście rację pisząc o wpływie labruskowatych i ripariowtych, czyli o zbyt długim czasie fermentacji tychże. Nauczka na przyszłość - nie więcej niż pięć dni.
Jeszcze lepszy plan - wyciąć; patrz-plan nasadzeń.

Tempranillo z Napojem Fortuna i Tempranillo z sokiem Tesco- Już pijalne. Tutaj nuty prawdziwego wina, pomimo kartonowych korzeni. To będzie fajne, lekkie, winko. Darku, kolejny raz podziękowania za przepis. To z napojem, lepsze.
Poczytałem trochę o eksperymentach Megany i nie wiem czy nie pokuszę się, w zimowych miesiącach na jeszcze jeden podobny nastaw. No nie wiem, plus jabłka i banany. A już na pewno w przyszłym roku, z racji przesadzenia moich czołowych krzewów i ograniczenia plonu, tym samym skazaniu siebie na bazowanie na owocach Marszałka czy Cascade, w nie dużych zresztą ilościach.

Tempranillo, z wytłokami po Cuve wraz z Napojem Fortuna i sokiem Tesco - też już pijalne i to ze smakiem. Smak bardziej "naturalny". Kwasowość, tak jak pozostałych na poziomie 6g/l. Zdecydowanie najlepsze z "kartonowych produkcji", no ale nie dziwota w końcu rdzeń oparty na własnych owocach.

Wszystkie wytrawne z ujemnym poziomem cukru i pięknie zatrzymaną fermentacją.
Jak na dwumiesięczne wina, jak dla mnie, rewelacja.
I w związku z tym, kolejny raz chylę czoła za porady i pomoc.
maciek19660714 napisał(a):I w związku z tym, kolejny raz chylę czoła za porady i pomoc.

Ty tam Maćku nie chyl, nie chyl, tylko powiedz kiedy możemy z Pawłem-Kilisem i PiotrkiemSz wpaść i zdegustować te twoje wyroby :P:co_jest::slinka:
Właśnie, właśnie. Musimy sprawdzić to sami czy aby wszystko wygląda tak jak piszesz:P
Maciek miło się czyta posty kogoś kto robi coś z głową a i czasami rad posłucha. Na razie masz duży zapał i chęć testowania. Ja już trochę zmieniłem taktykę i ograniczam liczbę odmian. Tym samym ilość winifikacji. Nie lubię przypadkowych (w zasadzie ilościowo, bo odmiany są ok) cuvee. Poza tym już sam wiesz, że robienie małych ilości jest bardzo trudne. Twoje nowe nasadzenia są dla mnie za bardzo rozdrobnione. To tylko moje zdanie. Po paru latach będziesz mógł sam zdecydować co wyciąć, co dosadzić. Teraz musiałbyś polegać na zdaniu innych. Dlatego nie sugeruję niczego, bo i tak sadzisz dobre odmiany.
Kiedy? O każdej porze dnia i nocy!

I potraktujcie niniejsze, jako oficjalne zaproszenie
I nie "wpaść" ale przyjechać co najmniej na weekend.
Czyli zapewniam nocleg, menu; moją specjalność - spagetti con frutti di mare lub oraz odpowiednią ilość trunków do degustacji wraz z deską serów, kiścią winogron i świeżo upieczoną ciabattą.

I nie myślę tu o zmuszaniu gości JEDYNIE do próbowania mojego nędznego, pewnie z ich punktu widzenia Cuve z trudem pozbywającego się "zapaszku" czy kartonowego Tempranillo ale na przykład do "skosztowania" takiej przedstawionej na stronie szóstej (21 11 2012) tego tematu "baterii" winek różnorodnych.
(choć nie ukrywam, że byłoby mi niezmiernie miło gdyby szacowne grono wizytatorów zdegustowało po jednym kieliszku tychże i nawet z grymasem ale wydało opinię).

Jeszcze raz podkreślam, powyższe napisałem całkiem poważnie. U mnie od zamysłu do realizacji droga krótka.
Zresztą mam już skromne doświadczenie, jeżeli chodzi o takie winiarskie imprezy, bowiem od pewnego czasu ze znajomymi organizujemy tego rodzaju degustacje. Wystarczą cztery butelki, jak choćby te z "baterii", jakieś dobre menu i jest o czym dyskutować do nocy.

Swoją drogą, Takie Sławy wizytujące Moją Winnicę Na Północy... No nie wiem czy w jakiejś gazecie winiarskiej, o tak ważnym wydarzeniu, wzmianki by nie było...

Kills - Oczywiście rozdrobnienie jest dosyć duże ale mam nadzieję, że w miarę rozsądne, a przede wszystkim ukierunkowanie na przetestowanie odmian. Po prostu oparłem się na poradach Darka i Piotra, poczytałem ile mogłem i mam nadzieję, że także w miarę adekwatnie do zamiarów rozplanowałem miejsca nasadzeń.
Resztę pokaże terroir.
To właśnie rzędy przy ścianie i te środkowe oraz miejsca po ewentualnie, usuniętych zajmą odmiany, które najlepiej sprawdzą się w mojej lokalizacji. To chyba optymalny plan, biorąc oczywiście pod uwagę moje mocno oportunistyczne nastawienie dotyczące hodowli Vinifer tak daleko na północy.
Maćku, ja bym nawet nie miał sumienia degustować Twoich win, bo zdaję sobie sprawę, jaki małe ilości na razie wytwarzasz :).
Ja za to wciąż czekam, aż zrobię takie wino, którego nie będę musiał się za bardzo wstydzić. Wtedy chętne zdegustuję w większym gronie. Jako że ze względów klimatyczno-pogodowych wino robię raz na 2 lata, nie jest to łatwe. Liczę, że togoroczne Rondo wreszcie będzie z grubsza takie jak trzeba. Zdaje się, że udało sie przeprowadzić FJM.
Piotrku - zacznij robić wina białe - mi udają się co roku (przynajmniej w znaczeniu, że wstydzić się nie muszę) - z czerwonymi faktycznie gorzej - czasami co najwyżej różowe.
Darek,
Wiem że temat oklepany, ale podziel się doświadczeniem z jakich to odmian białe wino Ci się regularnie udaje? Odmianowe - Solaris? Co jeszcze? Czy cuvee?
Jak je robisz? Tzn. prasa, klarowanie, zimna fermentacja - ile *C? Jakie drożdże?
Cuvee Siegerrebe, Ortega, Solaris. Prasa, sedymentacja moszczu w temp ok. 7-9 st.C dobę do dwóch, drożdże Riesling Erbslocha lub Enartis Ferm SC, fermentacja z temperaturą nastawu 17-19 st.C. Klarowanie naturalne.
A ja bym nawet okiem nie mrugnął gdyby zostały wypite nawet całe cztery litry Cuve. Oznaczało by to bowiem, że smakowało...

Piotrze czy to oznacza, że sprzyjające warunki w Poznańskiem zdarzają się jedynie co dwa lata?
Czyli w te nieudane lata owoce wyrzucasz, ponieważ nie dojrzewają, lub gniją na krzakach?

Jeżeli by tak było to mam kolejny przyczynek do wiosennego skonstruowania namiotów chroniących przed przymrozkami i przyśpieszających lekko wegetację.

A w ogóle, jak zdarzy się pesymistyczny scenariusz to kupię kawałek ziemi na Węgrzech i tyle.
Mój brat mieszka w Toruniu i tam poznał gościa, który tak właśnie zrobił i teraz przywozi i sprzedaje swoje wina robione tam, a także inne węgierskie z dostawą do domu. Właśnie wiosną planujemy zrobić sobie małą wycieczkę i pojechać z bratem na weekend, zwiedzić jego winnicę i inne prowadzone przez Węgrów, a przede wszystkim popróbować ichnich trunków. Jakby ktoś był zainteresowany i będzie miejsce w busie to dajcie znać.

Oczywiście, znacznie mniej kosztowne byłoby postawienie czegoś w rodzaju szklarni czy namiotu foliowego czyli osłonięcie winnicy na stałe. Rozważam taką opcję o ile u mnie także zbyt często wystąpią niekorzystne lata.
W końcu Niemcy w Berlinie zrobili lagunę pod szklaną kopułą, a jakiś szejk arabski ośnieżony stok do jazdy na nartach na pustyni to i ja mogę mieć swoją "Burgundię" pod folią.

P.S. Darku to chyba najkrótszy i jednocześnie treściwy opis jaki przedstawiłeś...
maciek19660714 napisał(a):........

W końcu Niemcy w Berlinie zrobili lagunę pod szklaną kopułą, a jakiś szejk arabski ośnieżony stok do jazdy na nartach na pustyni to i ja mogę mieć swoją "Burgundię" pod folią.

P.S. Darku to chyba najkrótszy i jednocześnie treściwy opis jaki przedstawiłeś...

Te dłuższe opisy już były - to co się będę powtarzał :D

Burgundia w Szczecinie - piękna rzecz, równie piękna jak Bordeaux w Białymstoku ;) Choć na razie jestem raczej w pół drogi do Sancerre. :podstep:
He, he. Trzeba by wtedy tylko zmienić tytuł tematu na: "Moja Burgundia na północy"

Z tą szklarnią to ja tak na poważnie się zastanawiam, podobnie zresztą jak z piwniczką na wino.
Patrząc na projekt winnicy, z prawej strony domu, na długości 7,10m i szerokości 3.10m. Okap mam wysunięty na 1m. Od okapu półokrągłe prowadnice do brzegu działki, płachta foli rolowana pod okapem i zsuwająca się po nich do ziemi. Tam mocowana na zaczepy i naciągana korbką rolety. Tylna ściana na stałe, a przednia z drzwiami przesuwana po ścianie frontowej i Burgundia gotowa. W lecie folię zroluję, przednią ścianę przesunę i winogrona będą dojrzewać na wolnym powietrzu.
Koszt minimalny, a zyski niewspółmierne;
-Brak potrzeby okrywania prawie połowy krzewów na zimę.
-Ochrona przed przymrozkami wiosną.
-Znacznie przyśpieszona wegetacja.
-Myślę, że znaczny skok na jakości wina.

A i jeszcze praktycznie darmowe ogrzewanie zimą. Akurat w tej ścianie będzie wylot spalin z kotła kondensacyjnego więc jakiś wymiennik ciepła i mrozu w Burgundii nie będzie.
Tak, ta szklarnia będzie się nazywać Burgundia.
DarekRz napisał(a):Piotrku - zacznij robić wina białe - mi udają się co roku (przynajmniej w znaczeniu, że wstydzić się nie muszę) - z czerwonymi faktycznie gorzej - czasami co najwyżej różowe.
Białe też robię. I faktycznie są łatwiejsze. Problemem jest to, że Hibernal dość późno dojrzewa i nie zawsze zdąży przed przymrozkami. Albo pogoda jesienią jest kiepska i trzeba zbierać, zanim grzyby go opanują.
maciek19660714 napisał(a):Piotrze czy to oznacza, że sprzyjające warunki w Poznańskiem zdarzają się jedynie co dwa lata?
To znaczy, że co 2 lata mam spore przymrozki wiosenne. Klimat w Wielkopolsce jest fajny, ale jeśli chodzi o przymrozki, to ważniejsza jest konkretna lokalizacja siedliska. A ta jest niezbyt korzystna.
maciek19660714 napisał(a):Czyli w te nieudane lata owoce wyrzucasz, ponieważ nie dojrzewają, lub gniją na krzakach?
Czyli nie mam ani kwiatów ani owoców.
maciek19660714 napisał(a):Jeżeli by tak było to mam kolejny przyczynek do wiosennego skonstruowania namiotów chroniących przed przymrozkami i przyśpieszających lekko wegetację.
Od tego roku mamy zraszacze antyprzymrozkowe.
PiotrSz napisał(a):Od tego roku mamy zraszacze antyprzymrozkowe.

Ok, ciekawi mnie czemu wybrałeś ten sposób ochrony przed przymrozkami, a nie na przykład namioty.
Są jakieś względy ekonomiczne, czy dotyczące nakładów pracy?
Bo to rozwiązanie proste, relatywnie tanie i wydaje się, że skuteczne.
Bateria win zakupiona dzisiaj na święta:

[attachment=20972]

Tym razem, skoro ostatnich sześć butelek okazało się "strzałem w dziesiątkę", wybrałem tylko winka po trzy Euro, czyli ze "średniej półki"

Zweigelt, butelka druga po lewej, odkręcona (bo na zakrętkę, a kupiona tak z ciekawości) natychmiast po powrocie do domu, cena 1,99Euro (8zł - słownie: osiem złotych polskich) pomimo nakrętki i niskiej ceny smakuje całkiem, całkiem.

Jutro w nocy wyjeżdżam na narty więc już dzisiaj, wszystkim życzę pogodnych, wesołych i rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia.
Na nartach było ekstra i zrobiłem taką fotkę:

[attachment=20973]

Oto winorośl na wysokości około 1000m n.p.m. Już chciałem pójść i wytłumaczyć, że prowadzenie na dwóch piętrach nie da dobrych rezultatów ale w porę zdałem sobie sprawę, że to tylko ozdoba. Hihihi.

Tak na poważnie, nie wiem czy to Zweigelt czy inna odmiana i nie zauważyłem winnic w tym regionie ale to, że w środku narciarskiego miasteczka znaleziono miejsce dla niej miejsce i to raczej dobrze świadczy o pielęgnowaniu pewnych wartości.

Jak widać na załączonym obrazku, na tej wysokości zima u nich taka sama jak u nas; osiem stopni... Aby pojeździć na nartach trzeba było jechać wagonikiem do góry.
A ja się pochwalę. Oprócz Ronda i Hibernala zrobiliśmy też w tym roku - po raz pierwszy i eksperymentalnie - wino różowe. Wino powstało z winogron zebranych z krzewów rosnących na domu. Jest to właściwie cuvee z przewagą Marszałka (reszta to głównie Rondo i Regent). Zbiór był 26.10 i ponieważ parametry były zachęcające (24 Blg, 8 g/l), a także ze względu na specyfikę MF, postanowiliśmy zobić wino różowe półsłodkie (bez szaptalizacji - wykorzystaliśmy metodę Darka z rezerwą cukrową).
I powiem Wam, że jest zdecydowanie lepsze od większości niedrogich różowych ze sklepu. Straszną mam satysfakcję. Szkoda, że była to seria bardzo limitowana i została już tylko jedna butelka... Ale może w pprzyszłości częściej będę uderzał w stronę różowych.
Skoro bez szaptalizacji i z resztkowym cukrem tzn, że alkohol raczej skromny, badałeś??? Szacuję 9-10%. Nie martw się więc że ostatnia butelka bo wino chyba i tak nie trwałe! Zresztą różowe nie są przeznaczone do starzenia. Ale może spróbuj z ostatnią butelką i zobacz jak się starzeje.
Heavy napisał(a):Skoro bez szaptalizacji i z resztkowym cukrem tzn, że alkohol raczej skromny, badałeś??? Szacuję 9-10%.
Oczywiście, że nie badałem. Z obliczeń było pomyślane na 11% (teoretycznie) i 40 g/l cukru resztowego. Też szacuję na jakieś 10%.
Heavy napisał(a):Nie martw się więc że ostatnia butelka bo wino chyba i tak nie trwałe! Zresztą różowe nie są przeznaczone do starzenia. Ale może spróbuj z ostatnią butelką i zobacz jak się starzeje.
I właśnie dlatego tak szybko trafiło do konsumpcji :).
Jutro chyba odkryję moje zakopane krzewy, ponieważ mam wrażenie, że przy tych temperaturach bardziej może grozić im zgnicie niż przemarznięcie.

Z pewnością będę zmuszony za chwilę przykrywać, kolejny raz, pod koniec stycznia ale czego nie robi się dla zdrowotności ulubionych roślinek.
Zostaw je w spokoju, nic im nie będzie. Okrywa z ziemi chroni nie tylko przed mrozem, ale paradoksalnie też przed ciepłem. Przyjdzie czas to odkryjesz. Im później, tym lepiej. W błocie też długo mogą wytrzymać :).
Kapitan - No tak się biję z myślami o skutek, właśnie, leżenia w błocie. Gdzieś tam wyczytałem, że komuś zgniły pąki i stąd takie pomysły.
Może rzeczywiście, zostawię tak jak jest.

Na dobrą sprawę to można rzec iż tak naprawdę, to one nie mają bezpośredniego kontaktu z błotem, ponieważ dodatkowo są owinięte geowłókniną, takim jakby rodzajem bandaża i jedyne co może do nich dotrzeć to woda, która przesiąknie z góry przez rulon i wycieknie następnie w dolnej części.
Sporo roboty z tym było i z pewnością w następnych latach nie zdecyduję się na tak pracochłonny rodzaj okrywania na zimę ale jak pisałem, zrobiłem tak jedynie ze względu na planowane totalne przesadzenia i krótsze niż powinno być, wstępne cięcie przed zimą.
No oczywiście nie dotyczy to kopczykowania miejsc szczepienia i jednoroczniaków.
maciek19660714 napisał(a):Kapitan - No tak się biję z myślami o skutek, właśnie, leżenia w błocie. Gdzieś tam wyczytałem, że komuś zgniły pąki i stąd takie pomysły.

Ludzie piszą różne dziwactwa. Jak okrył nie zdrewniałe łozy to zgniły. Czytam, że krótko przyciąłeś więc okryty jest pewnie materiał dobrze zdrewniały. Inna sprawa, że w kontekście przyszłej uprawy, niepokojący jest wysoki poziom wody gruntowej, który pewnie u Ciebie występuje. Ale piszesz, że będziesz przesadzał.

maciek19660714 napisał(a):... ponieważ dodatkowo są owinięte geowłókniną,..

Nie rób tego nigdy więcej. To błąd. Stosowanie przy okrywaniu czegokolwiek poza ziemią może być przyczyną powstawania procesów gnilnych, pleśnienia, ściągać gryzonie i inne dziadostwo. Nic to nie daje. Jak czytam co czasami ludzie stosują to włos się na głowie jeży; liście, trawa, słoma, obornik...:nie:
kapitan napisał(a):niepokojący jest wysoki poziom wody gruntowej

Trochę źle się wyraziłem, pisząc o tym "błocie". Błoto powstaje gdy pada, po deszczu woda wsiąka. Problem jedynie w tym, że potrafi padać cały dzień bez przerwy. Poziom wód gruntowych mam na pewno poniżej 3m.


kapitan napisał(a):Nie rób tego nigdy więcej. To błąd. Stosowanie przy okrywaniu czegokolwiek poza ziemią może być przyczyną powstawania procesów gnilnych, pleśnienia, ściągać gryzonie i inne dziadostwo.

Może, rzeczywiście. Nie pomyślałem o tym...
Drugi atak zimy już się pojawił. Trochę wcześnie bo na początku stycznia