Forum Domowych Winiarzy

Pełna wersja: Dzika róża - odszczypułkować czy nie
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Witam.
Mimo wielu tematów jakoś niewiele w kwestii odszypułkowania.
Czy jest to koniecznie i niezbędne ?
Co jeśli wrzucę całe owoce bez obcinania końcówek ....... wpłynie to jakoś na smak ?
Ja osobiście odszypulkowalem 6 kg z obu stron ,3 kg zamrozilem a z 3 kg świeżych zrobiłem nastaw. Na dniach wstawiam drugi nastaw z przemrozonych i sprawdze różnice. Tyle z mojej strony :)
Ile zajęło Ci to odszczypulkowanie tych 6 kg?
Pomimo zadanego trudu warto odszypułkować te owoce bo to wpłynie na smak wina czy nalewki.

Twarde owoce nie sprawiają wiele kłopotu przy tej operacji,gorzej jest przy owocach przemrożonych na krzewie,ale tutaj również jest rozwiązanie - przymrozić owoce w zamrażarce i wówczas oczyścić z szypułek.

Pozwoli nam to nie mieć do czynienia z marmoladką - papką co wielu zniechęciło do przeprowadzenia zabiegu oczyszczenia owoców.
Powodzenia :)
Mi to zajęło około 1.5 godziny.
Ja obrywam wszystko co zbieram od łodygi w taki sposób, że od razu jest "odszypułkowane" - wystarczy ciągnąc za owoc (albo np. kwiat/owoc uczepu na preparaty lecznicze) nie "prosto" tylko "pod skosem" tzn. lekko odchylając "główkę" (owoc) od "osi rwania" tj. od prostej, którą wyznacza siła rwąca (czyli w praktyce ciągnięta łodyga :) - wówczas powstaje załamanie łodygi dokładnie w tym miejscu, gdzie ona przyrasta do "kulki" i tam właśnie się ona urywa prawie zawsze. Inżynierska zasada: linka pęka tam, gdzie jest największy łuk/kąt podczas jej napinania :)
Pozostaje jeszcze pozostałość kwiatu - starałem się ją "ocierać" palcami przy zrywaniu owoców aby tego truchła ostało jak najmniej czyli "tyle co nic". Na razie 4 kg surowca leży w zamrażalniku a ja się zastanawiam, czy przycinać te końcówki czy nie. Wziąwszy pod uwagę brak czasu i inne niedogodności (np. szkodliwość takich zabiegów dla moich dłoni) - jestem "na nie" :D
Ja przerobiłam sporo róży w zeszłym roku i za pierwszym razem zaczęłam od płukania zebranych owoców.
Ile ja się z tymi śmieciami namęczyłam...
Od tej pory robię tak :
- zebrane owoce wysypuję porcjami na stół przykryty jakimś materiałem, najlepiej typu kora. Jak mam gładki materiał, to go nieco marszczę na stole
- przetaczam owoce po stole ręką, oddzielam uszkodzone, robaczywe i psujące się. Idzie to w miarę szybko, bo ogląda się owoc z każdej strony.
Wszelkie śmieci( resztki gałązek, szypułek, pozostałości okwiatu) które nie oddzieliły się w czasie zrywania, przesypywania i transportu, oddzielają się w czasie tych czynności i zostają na załamaniach materiału, wystarczy od czasu do czasu zgarnąć je ręką.
- owoce, które przeszły wstępną selekcję szybko płuczę w wodzie, odsączam i znowu na stół, na czysty materiał, zaświecam lampkę i dokonuję ostatecznej selekcji i oczyszczania.
- zakładam rękawiczki nitrylowe ( dla mnie najwygodniejsze) i ostrym nożykiem odcinam końce owoców z obu stron.
Przy okazji odrzucam ostatecznie resztę psujących się i robaczywych owoców.
Po tej czynności róża jest sucha, gotowa do przetwarzania czy zamrożenia, nie dostaje się do środka owoców woda, bo były wypłukane już wcześniej.
W tym roku zamierzam przetestować najbardziej efektywne metody suszenia i drylowania róży.
Selekcję też staram się przerzucić na eta I tj. zbiór owoców :)
Zbieranie głogu szło przez to znacznie wolniej ale chyba odrzuciłem większość robaczywego. Reszta zostaje :)
Zbierać głóg to prawie czysta przyjemność, w porównaniu do zrywania dzikiej róży.
Szkoda mi czasu na dokładną selekcję, bo to mogę zrobić w domu w wygodnych warunkach.
Oczywiście nie zrywam wszystkiego z krzaków jak leci, przy przesypywaniu owoców do koszyka też od razu odrzucam zepsute, ale generalnie wolę efektywniej zrywać w krótszym czasie, oraz szybciej i w wygodniejszych warunkach oczyszczać zbiory.
I staram się nie uszkadzać owoców przy zrywaniu, żeby przy płukaniu nie dostawała się do środka brudna woda.
JA szypułkuję, ale nie mam dużych ilości zazwyczaj ...

Myślę, że przy dobrym umyciu można ładować z szypułkami - nie wierzę, aby miało to wyczuwalny wpływ na smak.

Pozdrawiam
MILBAS
dzięki wszystkim za porady, na pewno ułatwią pracę z róża :)
Do odszypułkowania polecam nożyczki. Nie małe do papieru a takie większe. Kawa, jakiś film i praca staje się przyjemniejsza.
Ja używam ostrego noża, co prawda palce pocięte ale nie dbam o to :)
Słuchajcie, szypułki to są łodyżki łączące owoc z rośliną.
I te łodyżki trzeba w miarę możliwości usuwać, ale to łatwo się robi ręcznie, 99% usunąć można w trakcie zbioru.

A inny temat, to odcinanie okwiatu - czyli tej czarnej dupki. I to już jest czysty masochizm. Jak ktoś lubi, może odcinać, ale trzeba mieć na to czas. Ja nie obcinam, ogólnie, "współczesna" myśl winiarska mówi, że nie trzeba tego robić.
Masochizm to jest przepoławianie i wydłubywanie nasionek przed suszeniem.
Ja swoje pierwsze wino z róży zepsułem. Odszypułkowałem usunąłem nasiona i na koniec zorientowałem się, że nie miałem korka do balona. Przypomniał mi się patent mojej babci gdzie na balonie zamiast korka była zaschnięte ciasto i w to rurka. Zrobiłem i nie wyszło. Ciasto pod wpływem parowania gazowania wina rozpuściło się i wpadło do wina. Masakra, zepsuło całe wino.
(27-09-2016, 20:14)Zbyszek T napisał(a): [ -> ]A inny temat, to odcinanie okwiatu - czyli tej czarnej dupki. I to już jest czysty masochizm. Jak ktoś lubi, może odcinać, ale trzeba mieć na to czas.

W zeszłym roku miałem dużo czasu i tak oczyściłem parę kilo - dupki i pestki.
Dałem radę.  :D
No taki susz to się ceni - można te płatki różane bezpestkowe dodawać do różnych nastawów i na pewno dadzą fantastyczne efekty...
(27-09-2016, 20:14)Zbyszek T napisał(a): [ -> ]Słuchajcie, szypułki to są łodyżki łączące owoc z rośliną.
I te łodyżki trzeba w miarę możliwości usuwać, ale to łatwo się robi ręcznie, 99% usunąć można w trakcie zbioru.

A inny temat, to odcinanie okwiatu - czyli tej czarnej dupki. I to już jest czysty masochizm. Jak ktoś lubi, może odcinać, ale trzeba mieć na to czas. Ja nie obcinam, ogólnie, "współczesna" myśl winiarska mówi, że nie trzeba tego robić.

A co to za współczesna myśl winiarska. Nie wyobrażam sobie abym do rugossy nie obciął resztek kwiatowych. Canina co prawda ma mniej ale w tym roku obcinałem. A jeżeli chodzi o szypułki-ogonki to jeżeli zrywasz dojrzałą rugossę to większość pozostaje na krzaku. Z Caniną w tym roku miałem podobnie.

(27-09-2016, 20:18)Boullii napisał(a): [ -> ]Masochizm to jest przepoławianie i wydłubywanie nasionek przed suszeniem.

I tu się zgodzę.
No rugosa faktycznie... Natomiast canina bywa różna i potrafi wyglądać także i tak, że naprawdę nic tam prawie nie ma do usuwania... to już głóg ma więcej... a jak sterczą jakieś luźne resztki "martwej materii organicznej" to ocieram je palcem podczas zbioru. Obejrzę to jeszcze po rozmrożeniu ale chyba nie będę obcinał. Każdy na własną odpowiedzialność :)
Moja obserwacja odnośnie nastawu odszypułkowanego i nieodszypułkowanego.

Mam zrobione nastawy na 30l z 6-go i 8-go listopada, a około 20-go grudnia zrobione są z obu nastaw drugi. Owoce w obu moczyły się i fermentowały tyle samo czasu.
Nastaw odszypułkowany tzn bez ogonka i zdjęta (odkrojona) brązowa czapeczka z pozostałością kwiatostanu - po odkrojeniu jest taka dziureczka do środka.
Nastaw nieodszypułkowany jest nieokrojony, ale oczywiście usunięte płatki/listki - w około 1/3 ilości.
W obu nastawach dodano ten sam rodzaj drożdży, zalane podobną ilością wody/cukru w podobnym czasie, bo BLG schodziło prawie tak samo.

Jaka z tego rewelacja?
Chodzi o kolor owoców.
Te odszypułkowane są ewidentnie jaśniejsze i wyglądają jak "wyplute" - bardziej przepracowane przez drożdże, a przez co więcej jest oddanego koloru.
To co mi nie gra w tej obserwacji to, że w nastawie mieszanym nie ma zróżnicowania w kolorze odnośnie okrojonych czy całych - tłumaczę to tym, że w nastawie całkiem okrojonym dostęp do miąższu dla drożdży jest łatwiejszy i intensywniej rozwijają się w całym nastawie.

To tyle odnośnie "wojny" na obieranie, czy nie - starałem się patrzeć okiem obiektywnym. Sam nie jestem całkiem przekonany odnośnie nastawu nieobranego - może w kolejnych nasawach sprawa się wyjaśni na 100% i potwierdzi się obserwacja :)

EDIT - chodzi o canine.
Może tu zapytam.
Kiedyś robiłem wino z róży, tej "okrągłej"
Owoc zbierałem pod koniec sierpnia. Oczyszczałem z pestek i dużo odrzuciłem że względu na robaki. Co ciekawe wiele owoców dopiero po oczyszczeniu okazało się że są zarobaczałe. Im bardziej dojrzały owoc tym więcej odpadało z tego powodu.
Dużo pracy było przy tym i chciałem sobie tego oszczędzić i zrobić na całych owocach. Obawiam się jednak ze w owocach przemyca się jakieś ilości tego "mięska"
Jak sobie z tym poradzić?

Wysłane z mojego VKY-L09 przy użyciu Tapatalka
Zignorować.
Jakbyś zobaczył ile owadów jest w zbitych kiściach winogron - biedronki, "szczypawice" i inne.. Wszystko idzie do wina.

Dziką róże można śmiało robić z całych owoców.