Cześć, według mnie to jakiś niepożądany grzybek (pleśń?), przyplątał się z porzeczek - ale nigdy nie miałem czegoś takiego, nie wiem co to.
Czy to jeszcze się nadaje do czegoś? Uważam, że niestety nie - przykre, ale... ja bym nie używał.
Wybacz, dalej już jakby nie na temat (a może jednak?), bo jednak coś innego mnie zastanawia - dawniej b. często robiłem wino z porzeczek, czerwonych i czarnych (białego ogólnie nie lubię), ale robiłem z nich
zawsze miazgę do wstępnej fermentacji, wyciągającej kolor i ułatwiającej tłoczenie. Ta zaś trwała od 5 do max. 10 dni, po tym czasie cedziłem moszcz i dalej już fermentowałem nastawy bez skórek i pestek (z dodatkiem wody i cukru, według swego przepisu).
U Ciebie, po miesiącu, widać mnóstwo CAŁYCH, nieuszkodzonych owoców - czy, a jeśli tak, to dlaczego nie miażdżysz ich do fermentacji?
To bardzo ją ułatwia, po dodaniu drożdży do zmiażdżonych owoców następuje w całej masie miazgi - a takie owoce z nieuszkodzoną skórką mogą pozostać niesfermentowane bardzo długo i być może to one są przyczyną zakażenia nastawu niepożądanymi szczepami grzybów/bakterii. Powiedziałbym, że się po prostu "psują"...
Gdybyś dodatkowo zasiarkował taką miazgę przed fermentacją, ubiłbyś wszystko "zło" i dopiero potem po 24-36 godzinach dodał czystą kulturę drożdży - wtedy nic nie powinno się złego dziać. Ja tak właśnie robiłem i robię z winami owocowymi.
I taka rada na przyszłość: do miażdżenia drobnych owoców (wiśni, winogron, porzeczek itp.) osobiście używam - i chyba duża część robiących wina w ilości hmm... średniej

- wiertarki ręcznej i mieszadła/rozbijacza wykonanego z pręta kwasoodpornego fi 6-8mm, przyspawaną na końcu kwasoodporną blaszką o wymiarach np. 60-80x25mm; jest odpowiednio wygięta na kształt śmigiełka.
Wszystkie ostre krawędzie owej blaszki (#2mm) są zaokrąglone - żeby nie rozbijała/kaleczyła pestek a także nie niszczyła wnętrza plastykowych fermentatorów, to jest b. ważne. Podgięcie w kształt śmigła powoduje (oprócz rozrywania skórek owoców) intensywne mieszanie nawet dość gęstej miazgi i "naganianie" sobie ciągle nowej porcji owoców do "zmielenia".
10 minut kręcenia pozwala rozbić prawie wszystkie owoce w fermentatorze czy beczce 30-40l.
Przy dosładzaniu moszczu czy win cukrem (dodawanie kolejnej porcji) używam wyłącznie tylko tego prostego "urządzenia" - cukier rozpuszcza się bardzo szybko, a "operator" się nie męczy, wiertarka z 2-3 tys. obrotów załatwia sprawę. Nie można oczywiście używać tego patentu w szklanym balonie! - najprawdopodobniej nie przeżyje.
Także napowietrzenie nastawu łatwo w razie konieczności tym wykonać - jeżeli ustawi się odpowiedni kierunek pracy śmigiełka i prowadzi je dość blisko powierzchni płynu - powstały silny wir zasysa powietrze i wbija je głęboko pod powierzchnię, natleniając nastaw.