Forum Domowych Winiarzy

Pełna wersja: Nalot na nastawie
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Hej! 
Nastawiem w tym sezonie wino porzeczkowo-jabłkowe. Porzeczki były umyte, potem czekały w zamrażalniku. Z jabłek wytłoczyłem sok, zaszczepiłem drożdżami szlachetnymi. Fermentacja ruszyła poprawnie. Po miesiącu, jeszcze przed dosładzaniem pojawił się biały nalot. Nie wiem czy to pleśń, nie ma typowego 'futerka'. Dołączam foto. 
Ma ktoś jakiś pomysł co to może być i czy można temu zaradzić? 
Ps: nastawiłem również agrestowo-jabłkowe z tych samych jabłek, z tym nie mam problem.

[attachment=24654]
Cześć, według mnie to jakiś niepożądany grzybek (pleśń?), przyplątał się z porzeczek - ale nigdy nie miałem czegoś takiego, nie wiem co to.
Czy to jeszcze się nadaje do czegoś? Uważam, że niestety nie - przykre, ale... ja bym nie używał.


Wybacz, dalej już jakby nie na temat (a może jednak?), bo jednak coś innego mnie zastanawia - dawniej b. często robiłem wino z porzeczek, czerwonych i czarnych (białego ogólnie nie lubię), ale robiłem z nich zawsze miazgę do wstępnej fermentacji, wyciągającej kolor i ułatwiającej tłoczenie. Ta zaś trwała od 5 do max. 10 dni, po tym czasie cedziłem moszcz i dalej już fermentowałem nastawy bez skórek i pestek (z dodatkiem wody i cukru, według swego przepisu).
U Ciebie, po miesiącu, widać mnóstwo CAŁYCH, nieuszkodzonych owoców - czy, a jeśli tak, to dlaczego nie miażdżysz ich do fermentacji?
To bardzo ją ułatwia, po dodaniu drożdży do zmiażdżonych owoców następuje w całej masie miazgi - a takie owoce z nieuszkodzoną skórką mogą pozostać niesfermentowane bardzo długo i być może to one są przyczyną zakażenia nastawu niepożądanymi szczepami grzybów/bakterii. Powiedziałbym, że się po prostu "psują"...
Gdybyś dodatkowo zasiarkował taką miazgę przed fermentacją, ubiłbyś wszystko "zło" i dopiero potem po 24-36 godzinach  dodał czystą kulturę drożdży - wtedy nic nie powinno się złego dziać. Ja tak właśnie robiłem i robię z winami owocowymi.
I taka rada na przyszłość: do miażdżenia drobnych owoców (wiśni, winogron, porzeczek itp.) osobiście używam - i chyba duża część robiących wina w ilości hmm... średniej Blush  - wiertarki ręcznej i mieszadła/rozbijacza wykonanego z pręta kwasoodpornego fi 6-8mm, przyspawaną na końcu kwasoodporną blaszką o wymiarach np. 60-80x25mm; jest odpowiednio wygięta na kształt śmigiełka. Wszystkie ostre krawędzie owej blaszki (#2mm) są zaokrąglone - żeby nie rozbijała/kaleczyła pestek a także nie niszczyła wnętrza plastykowych fermentatorów, to jest b. ważne. Podgięcie w kształt śmigła powoduje (oprócz rozrywania skórek owoców) intensywne mieszanie nawet dość gęstej miazgi i "naganianie" sobie ciągle nowej porcji owoców do "zmielenia".
10 minut kręcenia pozwala rozbić prawie wszystkie owoce w fermentatorze czy beczce 30-40l.
Przy dosładzaniu moszczu czy win cukrem (dodawanie kolejnej porcji) używam wyłącznie tylko tego prostego "urządzenia" - cukier rozpuszcza się bardzo szybko, a "operator" się nie męczy, wiertarka z 2-3 tys. obrotów załatwia sprawę. Nie można oczywiście używać tego patentu w szklanym balonie! - najprawdopodobniej nie przeżyje.
Także napowietrzenie nastawu łatwo w razie konieczności tym wykonać - jeżeli ustawi się odpowiedni kierunek pracy śmigiełka i prowadzi je dość blisko powierzchni  płynu - powstały silny wir zasysa powietrze i wbija je głęboko pod powierzchnię, natleniając nastaw.
Dzięki za odpowiedź! Chyba niestety jest w tym racja, z takim CZYMŚ na powierzchni raczej nie nadaje się do picia. Jeśli o owoce chodzi, przemrożenie traktowałem jako pewien sposób odkażenia. Faktycznie, nast razem zasiarkuje owoce. A miażdżyłem je tłuczkiem do ziemniaków, gdyż nie była to duża ilość. Śmigła używam do winogron ;)
Miałem kiedyś z czymś podobnym doczynienia. Rozmroziła mi się zamrażarka, w której miałem tarninę. Szkoda mi było tej tarniny więc ją zafermentowałem. Po kilku dniach pojawił mi się podobny osad, nie była to pleśń. Usunołem ten osad i fermentowałem dalej. Efekt końcowy był jednak mizerny, nijak nie przypominało to wina tarninowego, niestety?
Pozdr.
(10-10-2016, 22:27)Mahoj napisał(a): [ -> ]...Nastawiem w tym sezonie wino porzeczkowo-jabłkowe. Porzeczki były umyte, potem czekały w zamrażalniku. Z jabłek wytłoczyłem sok, zaszczepiłem drożdżami szlachetnymi. Fermentacja ruszyła poprawnie. Po miesiącu, jeszcze przed dosładzaniem pojawił się biały nalot. ...
Czyli fermentowałeś porzeczki ze sokiem jabłkowym i nie dodawałeś cukru. Podejrzewam, że drożdże bardzo szybko (w ciągu jednego tygodnia) przerobiły cukier owocowy i uzyskałeś nastaw o słabej zawartości alkoholu (szacunkowo jakieś 6%), który tak sobie stał potem przez następne 3 tygodnie. Trunki o małej zawartości alkoholu są podatne na różnego typu zarażenia.

Pytanie do znawców tematu: czy to mogą być drożdże kożuchujące?
(12-10-2016, 15:15)witas napisał(a): [ -> ]
(10-10-2016, 22:27)Mahoj napisał(a): [ -> ]...Nastawiem w tym sezonie wino porzeczkowo-jabłkowe. Porzeczki były umyte, potem czekały w zamrażalniku. Z jabłek wytłoczyłem sok, zaszczepiłem drożdżami szlachetnymi. Fermentacja ruszyła poprawnie. Po miesiącu, jeszcze przed dosładzaniem pojawił się biały nalot. ...
Czyli fermentowałeś porzeczki ze sokiem jabłkowym i nie dodawałeś cukru. Podejrzewam, że drożdże bardzo szybko (w ciągu jednego tygodnia) przerobiły cukier owocowy i uzyskałeś nastaw o słabej zawartości alkoholu (szacunkowo jakieś 6%), który tak sobie stał potem przez następne 3 tygodnie. Trunki o małej zawartości alkoholu są podatne na różnego typu zarażenia.

Pytanie do znawców tematu: czy to mogą być drożdże kożuchujące?

Tak, musiałem wyjechać i nie zajmowałem się nastawem. Drożdże na pewno jeszcze nie padły, mimo wszystko. Myslicie że można odcedzić moszcz, dodać cukier i fermentować dalej? A może odcedzić, zasiarkować i po dobie znowu zaszczepić?
Bo jak tak sie przyjrzałem, to to nie jest taki typowy nalot pleśni. Bardziej taki grysikowaty, coś jakby nierozpuszczony cukier(w sensie forma,bo wiadomo że to nie cukier ;) ). Nie ma "futerka pleśni" ani nie nabiera kolorów zielonkawych.
Hej hej! Rozmawiłem wczoraj ze znajomym Chorwatem. Jego  tatko robi sporo wina. Pokazałem mu te zdjęcia i mnie uspokoił, powiedział że to nie jest pleśń, tylko jakiś niegroźny nalot. Odcedziłem owoce, dodałem 1kg cukru, zobaczymy czy ferm ruszy i czy nalot się pojawi, czy nie. 
Jeśli ktoś twierdzi że to samobójstwo i chce mnie uratować, to mówcie szybko! :D