WIOSNA 2014 (dyskusje - "pryskać czy nie pryskać", kwitnienie)
Castelman, u mnie też kwitnienie. Na razie na ścianie:
https://picasaweb.google.com/11536956903...6255054066
W zeszłym roku 2013 06 07, czyli dwa tygodnie wcześniej.
No to już powoli się zaczyna... Dobrze, że ICM powoli wycofuje się z prognozy tygodniowych opadów...
W gruncie jeszcze niczym nie pryskałem, nawet tym osławionym 3% Siarkolem. Prysnąłem natomiast i to 2 razy Switchem na kwitnące kwiatostany i okoliczne liście pod folią.
Ja też jeszcze nie pryskałem ale z tej prostej przyczyny, że mróz to za mnie zrobił.

A odbijają z pąków zapasowych nader opornie.
Gadać na początku sezonu możemy sobie ile dusza zapragnie. Wiadomo jednak, że prawdziwym wyznacznikiem sukcesu uprawy są osiągi jagód. Wybór odmian, optymalne formy prowadzenia, sposoby cięcia, obciążenie, a także niestety ochrona i odpowiednia jej ilość, wpływają na efekt końcowy.
Pryskać czy nie pryskać - to zależy jakie kto ma odmiany...
Nie wierzę aby VV przetrwały bez ochrony chemicznej i co roku dawały rezultat w postaci powtarzalnych, optymalnych wyników, a tym samym jakościowego wina...
Maciek wytłumacz mi jaka jest zależność jakości wina od ilości oprysków.
Bo wywnioskowałem, że czym więcej oprysków to lepsze wino? Dla mnie nie jest to takie równoznaczne.
maciek19660714 napisał(a):Gadać na początku sezonu możemy sobie ile dusza zapragnie. ...
Oj święte słowa Macieju, święte...gadać, pisać, planować to bardzo proste, "przełożyć" to na krzewy niestety nieco trudniej.
Myślę, że po prostu chodziło Maćkowi o to, że trzeba zebrać wcześniej jagody, bo są atakowane np. przez szarą pleśń, nie można macerować ze skórkami, bo słaba kondycja owoców. I ogólnie, że w zależności od roku - może w ogóle nie uda się zrobić wina. Tak jakoś źle się chyba wyraził.
Pryskać czy nie - to typowe zadanie optymalizacyjne.
Czy nie użyć i jeść/pić mączniaki, szarą pleśń?
Czy użyć przypadkowych środków w losowej i ilości, hodując w sobie raczka czy inne stworzenia?
Oczywiście oba powyższe rozwiązania są złe. Nie chodzi mi o samo nieużywanie czegokolwiek, ale nieznajomość potencjalnych i realnych zagrożeń, identyfikacja chorób, pasożytów, nawet niedoborów. Każdy powinien iść do przodu, rozwijać się.
Nawet jeśli plan Maćka jest gdzieś błędny, gdzieś przesadził, o czymś zapomniał itd., to dla naszego wspólnego dobra powinniśmy wytknąć konkretne błędy i znaleźć ich rozwiązanie. To tak swoją drogą.
Każdy (no nie każdy) ma swój rozum, ale za to (każdy) robi, jak uważa.
Każdy z nas, w różnych momentach musi podejmować decyzje; pryskać czy nie...
Śledząc oba forum od dwóch lat zauważyłem pewną prawidłowość. Mianowicie, jak jest dobrze - wszyscy piszą "o rany jak jest dobrze". Kiedy pojawia się problem - piszą "ło Boze, co robić". A na koniec sezonu, jest wymieniana, czasami spora lista środków... Oczywiście takowa lista stosowana jest, szczególnie przez początkujących. Ta konkluzja nie dotyczy oczywiście doświadczonych winoogrodników...
Wydaje mi się, że fundamentalnym wnioskiem Wirtualnej Kliniki jest to, że opryski wykonywane w odpowiednich momentach pozwalają ograniczać ich liczbę...
Mój plan z zeszłego roku był błędny. Tegoroczny też pewnie ma sporo mankamentów ale ja osobiście zauważam pewną tendencję; im więcej wiem, im więcej mam doświadczenia tym... mniej środków stosuję.
Co do doświadczenia, to jeszcze daleko... daleko.
Kapitanie, no właśnie... Nawet nie wiesz jak Ci zazdroszczę Twojego doświadczenia! Jest to oczywiście zazdrość pozytywna...
Z opryskami różnie bywa .Im mniej tym fajniej i lżej dla kieszeni . Dla przyjemności się nie pryska

Ja np muszę dołożyć wgłębny w połowie sierpnia , bo co roku atakuje mi na koniec tego miesiąca mączniak prawdziwy Regenta , który podobno w miarę odporny jest .
Roman - to może zamiast wgłębnego ŚOR na mączniaka prawdziwego w połowie sierpnia zastosuj nawożenie dolistne Alkalinem krzemowo- potasowym z borem co 7 dni . Może tego Regenta prowadzisz za gęsto?
Darek napewno wypróbuje sugestię. W tym roku pierwszy raz owocuje Regent ,więc za gęsto go nie było , bo szły pojedyncze pędy.
U mnie też pierwszy raz owocuje Regent, wybiły już zapasowe łozy z kwiatostanami więc wszystko powstaje po przmrozkach. I w sumie też zauważyłem taką przypadłość z mp. Na początku niby wszystko dobrze, pod koniec sezonu jakby trochę liście ulegają, gdzieś nie poprzyglądam się i potem oglądam zdrewniałe łozy z mocnym brudnoszarym nalotem.
Pewnie jutro, u mnie rozpocznie się kwitnienie na LM. Dzisiaj otworzył się pierwszy kołpaczek. Na wszystkich odmianach kwiaty już stoją "na baczność".
Z prognoz wygląda też na to, że są duże szanse na kwitnienie w słońcu... Oby...
VanKlomp, jeszcze wrócę do Twojego pytania.
Odpowiedź brzmi: nie "czym więcej oprysków" tylko "w odpowiednich momentach" i wtedy... zdecydowanie "mniej".
Ponadto;
Jeżeli chodzi o wpływ oprysków na wino, to jest on oczywiście pośredni. Bezpośredni, natomiast wpływ mają zabiegi na osiągi jagód.
Zarówno infekcja Mp, jak i Mrz, nieopanowana w odpowiednim momencie wpływa na ograniczenie powierzchni liści, utrudniając asymilację. Tym samym doprowadzając do wytworzenia niskiej zawartości cukru.
Ponadto, w przypadku Mp i ewentualnej infekcji w początkowym stadium rozwoju roślin (BBCH 11-15), zarodniki grzyba lokują się w pąkach, gdzie zimują i w następnym roku są przyczyną "flag shoots". Co z kolei wymusza ich usuwanie w następnym roku, a tym samym spowalniania wegetację (w pewnym stopniu ale jednak).
Radosne stwierdzenia typu "jeszcze nie pryskałem niczym" mogą więc także skutkować już mniej wesołymi osiągami jagód, także w przyszłym roku.
W którym momencie należy "opanowywać" infekcje to już inna kwestia...
Są różne strategie:
-w przypadku Mrz - strategia po infekcyjna i profilaktyczna,
-w przypadku Mp - różne systemy monitoringu.
ALE żadna z tych opcji nie zakłada interwencji w przypadku infekcji wtórnej (Mrz), czy widocznej - zajęcie dużej powierzchni liścia (Mp). Powód jest prosty; w takim momencie są one bardzo trudne do opanowania. A co za tym idzie, wymagają "mocniejszych" środków i częstokroć, większej ich ilości.
Dlatego właśnie; nie "czym więcej" tylko "w odpowiednich momentach" i wtedy raczej "MNIEJ"... To taki paradoks...
Jeszcze jedno.
W powyższym tekście absolutnie nie odnoszę się do doświadczonych winiarzy takich jak Ty czy Kapitan, którzy "jeszcze nie pryskali". Odpowiadam jedynie na Twoje pytanie...
Mój plan został skonstruowany dla mnie i powyższe stwierdzenia odnoszą się do moich VV. Jednak prawda jest taka, że na postawie lektury forum daje się zauważyć, iż niczym nie chroniona winnica, nawet z super odpornymi odmianami prędzej czy później ulega infekcji...
U mnie antraknoza atakuje

Topsin skutecznie ją ogranicza, 0,1% da rade.
Castleman napisał(a):Uwaga w Szczecinie, burze się zbliżają:
http://lowcyburz.pl/
Tak, tak wiedziałem. Popodwiązywałem co się dało ale okazało się, że... trochę pokropiło.
Epicentrum, czy jak to się tam nazywa w przypadku burzy, nagle skręciło na południe i o włos ominęło Szczecin.
kilis napisał(a):Topsin skutecznie ją ogranicza, 0,1% da rade.
Dzięki, ale miałem zamiar prowadzić w miarę ekologicznie. Soda oczyszczona, siarka czy bakterie kwasu mlekowego nie poradzą tu(tylko na m.p)? A i jeszcze czy zamiast topsinu podobną skuteczność będzie miał Dithane? Bo to mniejsze zło...
Ogólnie to nie podoba mi się pogoda, gorąco, parno zero przewiewu, a jak teraz popada i może powieje to akurat pryskać nie będzie można.
Pawelek, w tym momencie, tak jak napisał Kilis, oczywiście jeżeli rzeczywiście masz antraknozę, najlepszym środkiem niestety jest Topsin. Jest to środek interwencyjny, wgłębny.
Dithane jest środkiem powierzchniowym i działa zapobiegawczo. Jest też środkiem interwencyjnym, przynajmniej teoretycznie. Możesz próbować...
W każdym razie, w przyszłym roku zastanów się nad użyciem Dithane w fazie BBCh 15, po to żeby następnym razem nie pisać "Bo to mniejsze zło..."! A także po to abyś nie musiał zastanawiać się nad użyciem środka wgłębnego, jeżeli odpowiednio wcześniej możesz użyć mniej szkodliwego (jak sam napisałeś) preparatu powierzchniowego...
Jak często podlewacie, podlewaliście młode sadzonki?? Nie chce przelać ani ususzyć

Nigdy, tylko przy sadzeniu, żeby korzenie zmoczyć. To nie ogórki, musiało by z 3-4 miesiące nie padać. Poza tym winorośl głęboko zapuszcza korzenie. Jak zaczniesz podlewać to zapuści tuż pod ziemią.
W takim razie nie podlewam

dzięki za odpowiedź.
Uuu! Romanie jak Ci się udało coś takiego wyhodować?
U mnie deszczu jak na lekarstwo w tym roku. W ciągu ostatnich 2-ch tygodni padało 1 dzień. W innych dzielnicach Łodzi pada a u mnie nie.
Na najbliższy tydzień zapowiadają
takąl pogodę.
Ale jutro już prysnę. Twoje zdjęcia mnie utwierdziły.