LATO 2014 (kilka mądrych opinii o profilaktyce)
Tak. Znalazłem już wcześniej tą instytucję ale nic z tego nie wynikało, ponieważ na beczce nie było żadnych oznaczeń. Tylko tekst.
Dzisiaj jednak, poszperałem dokładniej i trafiłem na pdf (informator B) z tej strony:
http://www.cobro.org.pl/index.php?option...75&lang=pl
Wygląda na to, że chodzi o "Certyfikację opakowań i materiałów opakowaniowych na znak B". To z kolei oznaczało by, że chodzi o opakowania i materiały mające bezpośredni kontakt z produktami spożywczymi.
Tyle, że na beczce nie ma żadnego znaku "B"... Na podobnych beczkach w Castoramie jest "kieliszek i widelec"
Jutro po prostu do nich zadzwonię.
U taty początek inwazji MP. Tak inwazji, ponieważ w ciągu dwóch ostatnich dni pojawiło się sporo białych plamek. Potwierdziła się zasadność zastosowania SNL, a wcześniej oprysków Akalinem KB+Si u mnie.
Prysnąłem (u taty) Nimrodem, ponieważ tylko taki interwencyjny miałem pod ręką. Pewnie lepiej było by najpierw Alkalinem ale właśnie mi się skończył. Przesyłka w drodze...
Strasznie ciężko i długo się pryska jak latorośle nie są "poukładane". Każda gałązka w inną stronę i na dodatek dwa piętra. No ale cóż tata to tata i dodatkowo... sąsiad.
Zależy jaka u kogo pogoda. U mnie, dla przykładu, padało przed 10 z ostatnich 15 dni. Dzisiaj trzeci dzień bez opadów z rzędu, robi się niemiłosiernie ciepło. Ale bywało i tak, że padało przez pół dnia, przestawało na wieczór, po czym padało w nocy. Na szczęście bez znacznych skutków.
Ze wszystkim trzeba uważać.
Wczoraj psiknąłem siarką i miedzią. Najbliższe dni pokażą, czy coś się zdążyło rozwinąć.
Cieszy mnie, bo słoneczne dni i upały trwają już ponad tydzień z temp. ca 30-32 st. C., zatem pomoc to nieoceniona w walce z chorobami. Są ślady po kontrataku grzybów,a na jagody dwóch krzewów Triumfa nabierają szarego nalotu i niebieskawego koloru.
Eksperci w temacie podają nieco inne przedziały temperatur. Cyt z dr Mazurka na temat MP " Znamienne, że dopiero powyżej 35oC następuje zahamowanie kiełkowania zarodników a całkowite ich zniszczenie jest możliwe dopiero po przekroczeniu 40oC. W temp. 25oC konidia mogą kiełkować w przeciągu ok. 5h. W temp. pomiędzy 25 a 30oC czas jaki musi minąć od infekcji do wytworzenia kolejnej partii zarodników wynosi zaledwie od 5 do 7 dni, podczas gdy przy 70C przekracza już 32 dni."
MRz zaczyna kapitulować dopiero powyżej 35*C i to w słońcu.
PaulCraft napisał(a):Zależy jaka u kogo pogoda. U mnie, dla przykładu, padało przed 10 z ostatnich 15 dni.
U mnie całkiem odwrotnie. Przez ostatnie 2 tygodnie pokropiło tylko jednego dnia. Cały czas temperatura w słońcu przekracza +40 ( w cieniu np wczoraj +34) I tak ma być jeszcze co najmniej cały tydzień.
VanKlomp, u mnie podobnie. Można powiedzieć, że nie pada. A jednak MP u taty, na niepryskanych krzewach się pojawił...
Trzeba wyciągnąć wnioski; czterdzieści stopni w słońcu, to być może nie to samo co temp. na liściu.
Natomiast, co ciekawsze, jak rozumiem u Ciebie czysto i nie pryskane...
Ponadto, jak się zastanowić, nie wszystkie liście są przez cały dzień wystawione na słońce. Nie dość, że nie wszystkie to być może... fundamentalną sprawą jest "jak długo". Zauważyłem, że najwięcej plam MP, na liściach tatowych jest po stronie północnej i na tych, które są w cieniu.
PaulCraft, ciekawe, że w zasadzie jesteś pomiędzy mną, a kol VanKlomp i pogodę masz diametralnie różną...
Krótko mówiąc... same ciekawostki.
Maćku, ciekawostką to by było jakby teraz spadł śnieg i zadusił mączniaka
a teraz to jest normalność. W regionach, w których występują mączniaki, tak jak u mnie,
to pojawiają się każdego roku w mniejszym lub większym nasileniu i nie ma co marzyć
o uprawie bez oprysków. Z opryskami czasem też się nie udaje, można ryzykować
- ale później jest lament. i z roku na rok coraz gorzej.
Roman, o uprawie bez oprysków przestałem marzyć w zeszłym roku. O uprawie, wiosną bez oprysków marzyłem sobie jeszcze tego roku. Zaryzykowałem z MP przed kwitnieniem i udało się. Jednak zdaję sobie sprawę z tego, że tylko dlatego iż warunki pogodowe były w tym roku specyficzne.
Jeżeli w przyszłym roku będzie więcej opadów przed kwitnieniem wykonam Skorev na ogórki i nawet się nie będę zastanawiał czy jest 35, czy 40 stopni...
Żeby nie było, że jestem jakiś ortodoksyjny ekolog, czy coś takiego!!!
Jak jest zagrożenie to pryskam, że hej!!! Ale jak nie ma potrzeby to po co?????
Po co pryskać jak nie ma objawów???
Najgorzej jak mądrzą się teoretycy z trzema krzakami uprawianymi na balkonie!!!
Oj Waldek, już chyba zapomniałeś jak u Ciebie niemieckie sadzonki zachorowały
- napisz może jak wtedy walczyłeś, czy opracowania pana doktorka Ci przeszkadzały i czy sama temperatura wystarczyła
Odwiedziłem dzisiaj Winnicę Turnau. Jestem pod wrażeniem profesjonalizmu. Jestem pod wrażeniem jakości krzewów. Szpalery bez końca...
Mógłbym tak spacerować i podziwiać... Jeden z właścicieli poświęcił mi chwilę swojego cennego czasu na oprowadzenie mnie po terenie.
Czas szybko się skończył. No cóż "czas musi biec"...
Następne spotkanie, umówione w sierpniu.
Jeszcze jedna ciekawostka. Obok mojego sklepu dwaj włosi otworzyli knajpkę. Dzisiaj byłem na zupce Frutti di mare. Krewetki, koce, kalmary i te małe białe muszle (nazwy nie pamiętam)... Wszystko w gęstym czerwonym, pomidorowym sosie. Plus przepyszna bułka pokropiona olejem... Palce lizać.
Jadałem takie zupy w Hiszpanii i we Włoszech ale ta była kwintesencją smaku. No i ta ilość... Nie zjadłem całej.
Jak ktoś będzie w Szczecinie, polecam.
W sobotę idę tam na obiad. Żonka pewnie weźmie sałatkę, a ja polędwicę. A może steak t-bone?
Nie wiedziałem, że Grzegorz Turnau założył winnicę. Taka jakaś "cichosza" była na ten temat
Wygląda ładnie, ale podobno głównie Solarisy.
EDIT:
Chyba ją
namierzyłem.
Heavy napisał(a):Żeby nie było (...)
Najgorzej jak mądrzą się teoretycy z trzema krzakami uprawianymi na balkonie!!!
Walduś, popatrz bracie na swój status - jako jedyny z 8538 użytkowników jesteś "pod specjalnym nadzorem". Moim nadzorem
Chciałbym Cie poinformować, ze Janusz Mazurek nie ma ani jednego krzaka. Chyba nawet krzaka malin nie ma, ani żadnego innego. Ba! Nie mam 100% pewności, czy ma balkon.
Wiem za to, że jako teoretyk, ale i praktyk na setkach i tysiącach hektarów wszelkich upraw, nie tylko winnicach, wkład w rozsądną i skuteczną ochronę winorośli w Polsce ma ogromny - największy. I Janusz, podobnie zresztą jak wszyscy rozsądni fachowcy, zaleca, poza opryskami interwencyjnymi, również opryski zapobiegawcze. To jak elementarz, jak tabliczka mnożenia. W krajach winiarskich na winorośli, a u nas na innych roślinach uprawnych wydawane są komunikaty o wzroście zagrożenia patogenami i zalecenia stosownych oprysków - oprysków zapobiegawczych.
Każdy ma prawo mieć swój pogląd, ale nadmiernie agresywne rozpowszechnianie poglądów sprzecznych z powszechnie dostępną wiedzą ma swoje granice.
I po tym przydługim wstępie finał: właśnie docierasz do granic. Walduś, nie zmuszaj mnie więcej do tak długiej i męczącej pisaniny.
Heavy napisał(a):Po co pryskać jak nie ma objawów???
No właśnie po to żeby ich nie było. Jak się pojawią objawy rzekomego to i Ridomil niewiele pomaga. Jego skuteczność spada z każdym dniem od infekcji, której nie widać!
Prawdziwy, szara pleśń, to przecież hamuje wegetację, niszczy przyszłoroczne pąki. Nie stać mnie na profi stację pogody i dlatego niektóre opryski mogą być na wyrost. Jednak wolę raz za dużo niż pół raza za mało. A potem lament, że u nas nie dojrzewa, że taniny zielone, że kwas wysoki.
Waldek, Paweł w dużym stopniu już odpowiedział na Twoje wątpliwości - zastanów się co oznacza to drugie słowo w określeniu "oprysk ZAPOBIEGAWCZY".
W krajach winiarskich tworzone są kalendarze oprysków, kalendarze na cały rok, zapewniające z dużym prawdopodobieństwem brak poważniejszych infekcji. Opryski zapobiegawcze zazwyczaj są znacznie mniej agresywne, niż interwencyjne (np kontaktowe, zamiast układowych), w mniejszych dawkach, z mniejszą częstotliwością.
I to są fakty, nie opinie, czy poglądy. Głupawo dosyć wygląda, jak tak samotnie, bez głębszego uzasadnienia, próbujesz te fakty olać, namawiając do złego innych.
Koń jaki jest, każdy widzi. Temat oprysków to temat drażliwy i wywołujący wiele kontrowersji. Znamiennym jednak jest, że zwykle najzagorzalsi oponenci zmieniają zdanie po pierwszej poważnej infekcji, a jeżeli nawet nie, to w kolejnym roku nie mają co zbierać...
Tudzież jakoś cicho zwykle, o ich winach...
Piotrze, rzeczywiście Turnau robi wszystko cichutko, ale z tego co widziałem z dużym rozmachem; winiarnia, teatr, hotel. Już sobie wyobrażam spotkanie typu Gostomia z wieczornym koncertem...
W tej części winnicy, którą oglądałem Solaris stanowił jeden szpaler. Reszta czerwona. Z odmian zapamiętałem jedynie Cabernet Cortis ale była także mowa o PN, Dornfelder i chyba Regent. Jak pojadę na, już umówioną wizytę w sierpniu, nie omieszkam zanotować i podpytać o efekty. Tym bardziej, że niezwykle miły współwłaściciel zadeklarował, że chętnie podzieli się swoją wiedzą. A jeszcze bardziej, że jak wspomniał, jest po studiach enologicznych...
VanKlomp, Turnau z racji uprawianego zawodu, tak czy siak jeździ zapewne po całej Polsce. Ponadto mając takiego wspólnika nie musi za często bywać.
Trochę popadało, jadę zobaczyć czy nic się nie "wylęgło" na liściach...
21:21 Czyściutko.
Heavy, ja twojego wina nie pamiętam. Pewnie je piłem, bo byłem na tym konwencie, za to ciebie nie było. Nie zapamiętałem go jakoś. Więcej okazji nie miałem. Może się kiedyś pochwalisz jeszcze.
Koniec już tego. Temat jest o winnincy Maćka.
kilis napisał(a):Koniec już tego. Temat jest o winnincy Maćka.
To prawda. Maciek, jeśli uważasz, że wątek należy wyczyścić ze zbędnych wpisów - daj znać na PW, z jakich.
[EDIT] Trochę poczyściłem. Jak będzie trzeba, poczyszczę jeszcze.
Kolejny etap w winnicy; jako pierwszy w fazę Veraison wszedł Dornfelder:
https://picasaweb.google.com/11536956903...1862601682
Dwa jednoroczne krzewy Dornfelder. Na jednym (po lewej), cztery latorośle i cztery grona. Na drugim (po prawej), pięć latorośli i pięć gron:
https://picasaweb.google.com/11536956903...5306359330
Trzeci krzew (niewidoczny na zdjęciu), przycięty na dwa oczka i obecnie jedna latorośl i jedno małe grono.
Miałem wszędzie redukować w pierwszym roku ale latorośle są grube i wszystko tak ładnie rośnie, że postanowiłem pozostawić tak jak jest.
Powiedziałbym nawet, że na tym trzecim krzewie po ogławianiu (28 06) trochę za dużo pasierbów. Na pierwszych dwóch; pasierby w normie. Ciekawy jestem jak to wpłynie na przyszły rok...
Czytuje sporadycznie ten temat a może bardziej precyzyjniej byłoby zaglądam tutaj czasami i jak tak czytam to ciężka sprawa z tymi winogronami. Dużo chodzenia, pracy i czasu trzeba poświęcić i chyba nie bardzo będę mógł sobie na takie rośliny pozwolić.
W związku z tym mam do Was pytanie (plantatorów/hodowców winogron), czy sadząc jakąś odmianę winno-deserową na południowej ścianie i pozostawienie jej (ich, bo zamierzam posadzić kilka/naście krzaków ) "samopas", bez opieki, przycinania, takiego pielęgnowania jak wy to robicie, to czy takie szlachetne odmiany zdziczeją? Zmarnieją? Mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi?
Pozdrawiam
Samopas na ścianie to musi być odmiana o dużej mrozoodporności i dużej odporności lub tolerancji na choroby. To już niestety wyklucza te najbardziej szlachetne z gatunku vitis vinifera. Jeśli nawet przeżyją kilka zim, to po kilku latach od pierwszej infekcji mączniakami zdarzy się taka plaga, która pozbawi je liści w połowie roku, a nadchodząca zima dobije niezdrewniałe łozy. Możesz próbować z hybrydami o podwyższonej odporności na choroby i mrozoodporności na poziomie -25,-26 st.C . Bez cięcia będą przeciążone, cudów nie uzyskasz, ale jakieś tam wino pewnie będzie.
Moze małe sprostowanie;
Pisząc, że chce pozostawić rośliny "samopas" nie do końca to miałem na myśli, bardziej chodziło mi o to, że nie bedę mógł poświęcić im tyle czasu ile powinienem. Obawiam się, że wszystkie zabiegi jakie stosujecie nie będą możliwe w mojej sytuacji. Coś tam jednak będę robił, może nie regularnie, nie systematycznie ale to nie będzie 100% samopas.
Przepraszam, ale dorzucę swoje trzy gorsze. Znam w mojej lokalizacji parę stanowisk "blauerów" w wieku ca 80 lat, które owocują każdego roku i przezywają spadki temp. do ca -22,-23 st.c. Chorują, ale żyją i rodzą owoce. Czasami ktoś o nie zadba, gdy mają szczęście piąć się po ścianie odpowiedniego domu, a czasem rosną w samotności na opuszczonym budynku.
No tak, ale kończy się na "rodzeniu" owoców, bo dojrzałości konsumcyjnej te owoce raczej nie dożywają.
Dolnoślązak - co innego "twoja lokalizacja" a co innego Poznań. Gdyby to były Suwałki albo Gołdap to odpowiedziałbym jeszcze inaczej.