Forum Domowych Winiarzy

Pełna wersja: Gorzkie likiery ziołowe (bitters)
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7
KArdamon również nadaje goryczkę i to dużą.
To chyba masz jakis dziwny kardamon, bo zwyczajny WCALE nie jest gorzki.:niewiem:
Po przeczytaniu Twojego posta spróbowałem ponownie schowanej nalewki kardamonowej po ok 3 miesiącach i co - jest super i zupełnie inna niż na pocztąku, kiedy to gorycz była wyraznie wyczuwalna, goryczka zniknęła i ma taką zagadkową nutę. tak więc kardamon jednak nie jest gorzki.
Petrus Boonekamp (jesli o tym mowa) jest swietny. Nie wiem czemu piszecie, ze tego sie nie da pic, ja bardzo lubie i wlasnie sobie popijam kieliszek :diabelek: Choc rzeczywiscie jest bardzo mocno ziolowy, cos w sam raz dla Winorobka ;) Potwierdzam rowniez jego zbawienne dzialanie na niestrawnosc - nie znam nic lepszego.
U mnie butelka 700 ml kosztuje 11 euro.
W kazdym razie postanowilem nastawic wedlug przepisu. Dla mnie rowniez z ekonomicznego punktu widzenia to chyba by sie oplacalo dopiero przy 100 butelkach, ale wazniejsza jest satysfakcja ze zrobienia samemu. W zwiazku z tym mam pytanie czy wszyscy robia w ten sam sposob, ktory podal Paul, czyli 6 tygodni maceracji w wodce 45%? Jesli tak, to jak dodajecie te 2% cukru?
Nasz pierwszy kontakt z Boonekampem miał miejsce w Sopocie. Zaszliśmy do kanjpeczki Przystań, żeby coś zjeść :jedzenie:

Potrzebowaliśmy jednak pomocy, bo coś nam na żołądkach leżało. Byliśmy poza domem więc nie mogliśmy się ratować sami czy to orzechówką, czy naparem z piołunu. Kelner, kiedy usłyszał o naszym problemie bez wahania polecił właśnie Boonekamp i to ten z Poznania. Dolegliwość przeszła w oka mgnieniu. Poza tym, bardzo nam smakowało.

Kiedy później będąc w Niemczech zobaczyłem Boonekamp w malutkich buteleczkach kupiłem natychmiast, ale to już nie jest ten sam smak. Myślę, że minęło chyba ze dwa lata, aż znowu w Sopocie będąc z naszymi klientami w jakiejś restauracji znów mogliśmy posmakować Boonekamp’a. Nie mogłem przepuścić takiej okazji. Najpierw przepytałem kelnerkę o źródło zakupu, ta odesłała mnie do właściciela. Wiecie, gdzie można kupić poznańskiego Booneklampa? W Macro :)
Serdecznie pozdrawiam :helo:
To prawda, że Boonekampa można kupić w makro. Sprzedawany jest w maleńkich buteleczkach (chyba 25 ml) przy kasach na stoisku z alkoholami.

pozdrawiam

przykopa

Znam i lubię Boonekamp;)
-ale jak ktoś jest odcięty od żródeł dostaw specyfiku:slinka:
To jako namiastkę polecam 100 g wody mineralnej Zuber , lub Jan:polewam:. To wymiecie z żołądka wszelkie zalegajace tam złogi:drink:
Mycha - robiłeś swoją gorzką żołądkową 18-4-2007, co Ci z tego wyszło?? warto robić?? bo ojciec mnie męczy i chyba będe zmuszony zrobić...:big:
Niedawno próbowałam, w jakim rozcieńczeniu ta gorzkość będzie akceptowalna i okazało się, że trzeba będzie dwukrotnie powiększyć jej objętość. ża to smak ziół przy tym rozcieńczeniu prawie zupełnie znika, zostaje tylko metaliczny posmak kłącza tataraku. Dodałam więc poza tatarakiem i gorzkimi składnikami wszystkiego jeszcze raz tyle, ile było przedtem. Teraz się maceruje. Całość postanowiłam dosłodzić sokiem z wiśni w niedużej ilości, ale to dopiero, jak zwolni mi się jakiś ogromny słoik, bo z początkowych 800 ml teraz mi się zrobi już 3400 ml :jezor: Niezła ze mnie rozmnażarka :co_jest:
A co do smaku całości to jest względny po dodaniu ingrediencji zaproponowanych przez Pigwę - jeszcze liczę na ten sok z wiśni. Ale generalnie myślę już teraz tylko w kategoriach uratowania tej nalewki i nie zamierzam (jak na razie, bo nie wiadomo, jak będzie np.po roku dojrzewania) powtarzać tego przepisu.
Dodałam dziś ten sok z wiśni, rozcieńczyłam całość dwukrotnie - i zaczyna mnie przerażać ta nalewka. Rozmnaża się jak trojan, mam jej już 3,5 litra ( z początkowego 0,8 litra). Nadal nie jest rewelacyjna, choć nadmiernej gorzkości w końcu się pozbyłam. Zrobiła się czerwona od soku. Pomyślę jeszcze nad nią.
Czy ktoś próbował już Gorzkiej Żołądkowej 1950 limited edition, która podobno jest odzwierciedleniem receptury z tamtego okresu? Jakie wrażenia?
Nie wiem czy we właściwym miejscu, ale dziś rozpocząłem taką moją własną żoładkową gorzką. 2 lata temu popełniłem ją po raz pierwszy-była podana podczas takiej jednej quasi-Wigilii ze znajomymi w Warszawie (tak więc po prawdziwej Wigilii) i poszła jak złoto.

500ml 47.5% (w dzisiejszej wersji dałem 48%, tak więc mała różnica). Końcowa moc: 42%

składniki:

skrawek gałki muszkatołowej
mały kawałek kory cynamonu cejlońskiego
3 goździki
Po łyżce: nasion kopru włoskiego (przedtem dałem sklepowy, teraz dałem prawdziwy), liści piołunu i melisy
Po 2 łyżki: omanu i jagód jałowca

Po maceracji dolać 100ml wody i dosłodzić jedną kostką cukru. Dobrze smakuje schłodzona, zwłaszcza do ciężkich potraw.
się wytwarza:

[Obrazek: 2ppx4z6.jpg]
To co powstanie po dosłodzeniu, dobrze jest rozcieńczyć wódką w ilości 208ml, wymaga też więcej cukru (to pewnie przez to, że wziąłem zdecydowanie lepsze zioła niż wówczas i bardzo przeszły).

Tak ogólnie, wychodzi mi 2/3 kostki cukru na każde 180ml, a później kostka na każde 125ml (mieszanki bazy i wódki rozcieńczającej).
Bogi zrób wreszcie w jakiejś bańce 5 litrowej . Nic tylko w piersiówkach robisz. Pijesz pewnie z naparstka i to po pół :jezor:

Dążyłem kiedyś do zbliżenia sie smakowo z Żołądkową Gorzką , jest to jeden z moich ulubionych trunków sklepowych:diabelek:.
Szedłem całkiem w inną stronę niż Ty ale smak był ciekawy.
Nie pamiętam dokładnie bo z lenistwa rzadko kiedy coś zapisuję , ale na pewno była prażona w piekarniku jarzębina , dzika róża i głóg. Z korzeni cynamon , ziele angielskie, goździki i gałka.
Wiesz, wolę sp...zepsuć na małej ilości, żeby nie żałować niż potem płakać wylewając parę litrów.

Też zależy co robię, ale 500ml to bardzo bezpieczna ilość do pracy oraz do eksperymentów, no i gwarantuje to w miarę stałą konsystencję w smaku czy aromacie. Nauczyłem się jeśli np. robię produkt na 488ml spirytusu i potem chcę go powtórzyć, ale w większej ilości, to nie zwiększam liczby składników i robię w 976ml, tylko robię 2 x 488ml z taką samą liczbą składników.

Tamta wtedy sprzed paru lat była kompletnie inna od obecnej, więc w dużej mierze zależy to od JAKOŚCI ziół. Jak na razie to nie jest to, co chciałbym osiągnąć (a celowałem w Gorzką Żołądkową sprzed okrojenia jej receptury w roku 1996), więc walka trwa nadal.
Wysłałem do Włoch-znajomemu bardzo bardzo smakowała i stwierdził, że tak łatwo idzie po przełyku, że to bardzo niebezpieczna rzecz, ale przyznał, że styl włoski różni się diametralnie od polskiego, zresztą tę gorzką, którą nam podesłał, nam w domu nie za bardzo smakowała.
A ja nastawiłem ostatnio ekstrakt ziół do wermoutha. Zalałem te zioła 200 ml 30% etanolu i po tygodniu pachną zupełnie jak żołądkowa gorzka.... Dodałem jeszcze skórkę z połówki cytryny (jak w przepisie).
Historia znana, albo się lubi albo nie. Branca bardziej gorzka, Stock mniej gorzki, to co dostępne u nas jako tako.

Przepisy, bez zbędnych wywodów (rok 1864)

Fernet czeski:

90g tataraku
90g korzenia goryczki
90g piołunu
50g korzenia kosaćca
50g korzenia dzięgla
17.5g skórki cytrynowej
7.5g kardamonu

zalewamy litrem 50%, 30 dni. Fernet sporządzamy wg przepisu:

1750ml spirytusu 96%
285ml nalewu
400ml syropu cukrowego
100ml malagi
2150 wody

Fernet włoski:

33g goryczki
25g skórki pomarańczowej
25g bylicy pontyjskiej
25g skórki curacao
8g skórki pomarańczowej świeżej
3g kardamonu
3g cynamonu

zalewamy to mieszanką 500ml spirytusu 96% i 500ml dobrego czerwonego wina, 28 dni maceracji

Przepis:

2900ml spirytusu 96%
416ml nalewu
166ml syropu
833ml wina czerwonego
4000ml wody

do beczki.
Zważyłem składniki na mojego-z poprawkami, czekam na bazę...
Toż to na ten trunek trzeba mieć niezłą bekę....
Ty będziesz robił w takich proporcjach?

PS. Bądź tak dobry i przetłumacz mi na polski swoją stopkę....
zależy od bazy.

"Pili absynt-jako wodę zwykło pijać się,
Verlaine, Boggy i oczywiście Rimbaud-każdy to wie" (taki rym na szybko)
(02-12-2009, 21:53)Bogi napisał(a): [ -> ]... 50g korzenia kosaćca ...

:glowa_w_mur:
Zrobiłem próbę:

50ml alkoholu 80%
7.5ml zaprawy*
10ml syropu klonowego
50ml wody
karmel do dobarwienia

I przypomina to Fernet, nie jest tak gorzki jak branca, ale dość. Ładny bukiet i dość ułożone.

*goryczka, skórka mandarynki, bylica pontyjska, pomelo, kardamon i cynamon.

[attachment=11138]

Jak w temacie szwagier przywiózł mi z Łotwy bardzo szacowny trunek, który miło łechta podniebienie. Właśnie się zastanawiam jakby go skopiować/zrobić jeszcze lepszą wersję. Na rynku dostępne są 2 rodzaje, zwykły i porzeczkowy. Podobno lecznicze, ja popijam do smaku, choć porzeczkowy chyba prze aromatyzowany. Szwagier gadał coś o 90-ciu składnikach w tym 24-ech ziołach, więc myślę że temat godny poruszenia. Na forum znalazłem tylko wzmiankę o nim przy okazji trojanki litewskiej, ale to nawet w smaku nie jest podobne nie mówiąc już o kolorze.

Czekam na pomysły.

jest tam balsam peruwiański(po łotewsku olej), esencja miodu(?), arnika (kwiaty/(flos arnicae)), mięta, piołun, korzeń tataraka zwyczajnego, kora dębu, jagody, skórka pomarańczy, korzeń kozłka lekarskiego, bruska, lipa(kwiaty), pączki brzozy, imbir, malina, gałka muszkatołowa, trochę pieprzu czarnego, do beczki dębowej na 32 dni + cukier parzony(?/mocno karmelizowany).

To dla ułatwienia laska szwagra mi przetłumaczyła. To jeszcze nie wszystkie składniki bo niektórych na Polski nie potrafi przetłumaczyć.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7