Witam wszystkich,
naszla mnie mala watpliwosc. Przygotowujac winogronka do zimy porobilem dosc duze kopczki z trocin wokol tegorocznych sadzonek.Sadzonki sadzilem w dolkach o glebokosci ok 8 cm na gorze jest jeszcze dosypane ok 15 cm wszystko wzmocnione sloma> cCzy dobrze zrobilem z tymi trcinami> Na temperature bedzie dosc odporne ale czy trociny(iglasto/lisciaste) nie zakwasza mi ziemi?
pozdrawiam

I mnie nurtują takie same wątpliwości.....
Kopczyki i wogóle całą szerokość skopanego rzędu posypałem, co prawda niezbyt obficie, korą iglasto-lisciastą. Gdzieś wyczytałem, że do przykrycia na zimę można użyc wszelkich pozostałości roślinnych. Gdyby to były gałązki iglaste to bez problemu mozna je wyrzucić na wiosne, ale kory, czy jak w wypadku <muskata>, trociny zostaną w glebie.... no i właśnie, czy to nie wpłnie negatywnie na kwasowość gleby?
Mam jeszcze wątpliwości dotyczące okrywania sadzonek ziemią. Literatura w zasadzie podaje, ze do okrywana wystarcza sama ziemia. Ja mam watpliwości co do tego, czy nie wpłynie ona źle na zimujące pączki tzn. czy nie zgniją one w takim ziemnym kopczyku? Mieszkam w rejonie o dość łagodnym ale i zmiennym klimacie. Zimą czesto bywa i po +10 st. ale po kilku dniach może być -10, więc odkrywać i zasypywać na powrót to się nie da. Dotychczas miałem do czynienia jedynie ze starymi wyrośniętymi krzewami. W paździeniku posadziłem 10 nowych i nie chciałbym popełnić błędów na samym początku. (jak wszystko będzie dobrze rosło planuję dalsze bardziej ambitne nasadzenia)
Dodam jeszcze, ze ziemia u mnie jest raczej piaszczysta, przepuszczalna, ale po zimie dość długo utrzymuje się w niej wilgoć.
Ja bym z tym kopczykowanie to tak bardzo nie panikował. Przede wszystkim uzależnione jest to od odmiany winorośli. Jeżeli mamy Leona, Marchala czy Cascade to zabezpieczył bym tylko w 1 max 2 roku. Odmiany mniej wrażliwe i pod warunkiem iż nie mamy ich dużo zaleca się zabezpieczyć. Przypadku większej ilości to albo się nieco ryzykuje i nie zabezpiecza albo zabezpieczeni polega tylko na przejechaniu pługiem z jednej i drugiej strony szpaleru i nałożeniu skiby na dolną cześć pnia. Niestety nie jesteśmy w stanie przewidzieć co się będzie działo danej zimy. Kopczyki robi się po ta jak natura spłata nam figla i będzie mroźna (poniżej -25C) zima a na dodatek bezśnieżna średnio zdarza się 1 na 4 lata. Mnie pierwsze mrozy zaskoczyły i jeszcze niezakopcowałem, mam zamiar zrobić to jutro chociaż się zastanawiam czy w ogóle jest sens bo ma niebyć wogóle zimy a dziś słyczałem iż w styczniu podobno maja być dni gdzie tmp. będzie powyżej 10 C na plusie.
No właśnie - +10 st.C w styczniu, a moze i wiecej. Na te okoliczność tez dobrze miec okryte krzaki - moze nie ruszą pod osłona. Bo jak zaczna w styczniu paki wybijac to... żegnaj Fela...

.. Nie wiem dlaczego Muskat i Jantar mają wątpliwosci co do mozliwości usuniecia tych trocin lub kory spod krzaków - ??? Dało się nasypac to i zabrac się da. jak nie do czysta tylko zaostanie troszeczke to nic. Od lekko kwasniejszej gleby jeszcze zaden krzak nie umarł - od przewapnowanej - to i owszem

Najwyżej Dolomitem magnezowym popruszycie z lekka po odkryciu. Poniewaz ja mieszkam w rejonie gdzie okrywac trzeba większość wartosciowych odmian to robie to tak: na położony szpaler najnizej przy ziemi - u mnie akurat na 20-25 cm - nizej sie juz nie da - nakładam podwójną agrowłóknine P-17 (lepsza byłaby pojedyńcza P-50, ale kiedys kupiłem okazyjnie rolkę P-17 więc mam taniej

), na to nakładam słome i przysypuje ziemią. Dość pracochłonna czynność, ale dla obszarników wymysliłem ulepszenie

Układamy odcinki agrowłókniny pomiedzy słupami szpaleru na połozonych łozach a nastepnie przejeżdżamy srodkiem szpaleru kopaczką konną do ziemniaków, narzucajac na agrowłóknine ziemię z miedzyrzedzia. Na wiosnę wystarczy złapać w dwóch chłopa za brzeg agrowłókniny (koniecznie P-50 lub o wiekszej gramaturze) i odwinąć na bok razem z glebą. Z tym, że dotyczy to rejonow gdzie takie okrywanie jest niezbedne i konieczne jest niskie prowadzenie krzewów - na głowe, niskim sznurem skośnym lub Casenave'a lub Gujotem na pniu wys. 15-20 cm.
Pozdrówensa.
Dzieki Darek
Nie powiem zebym specjalnie sie zamartwiał tą moja kora pod krzakami, już bardziej kopczykami. Dotychczas miałem do czynienia ze starymi zahartowanymi krzewami, ale uznałem, ze juz najwyzszy czas posadzić coś nowego i stad moje wątpliwości. Tej jesieni po raz pierwszy posadziłem kilka krzewów i oprócz teorii (w sporych dawkach) to tak naprawde niewiele wiem co i jak, lektura forum jest więc dla mnie świetnym źródłem informacji praktycznych. A wiosną.... mam zamiar ruszyć jeszcze bardziej zdecydowanie z nasadzeniami, no to się uczę póki czas na to jest.
Suwałki czy Białystok to jakby odrębny temat. Jeśli nie okrywać, to pewnie raz na parę lat i Marszałek czy Leon wymarznie.
Jednak w bardziej sprzyjających warunkach wystarczy kopcowanie młodych krzaczków. Sądzę, że później można nie okrywać w ogóle. Nie opieram się na teoretycznych rozważaniach co na jakie temperatury kiedy będzie, a kiedy nie będzie odporne. Widuję systematycznie wiadomą winnicę, gdzie bez okrywania rośnie czwarty rok 8 ha vinifer. Prawda: straty mrozowe są, ale właściwie jedynie w Cabernecie Sauvignon i tylko w zagłębieniach, gdzie ewidentnie tworzą się zastoiska mrozowe.
Ja okrywać w trzecim roku nie planuję (zastrzegam sobie możliwość zmiany zdania, człowiek nie krowa...), mimo tego, że większość krzaków to vinifery. Jeśli ono ma zamiar u mnie rosnąć, niech się też trochę postara ;-)
Co do kopcowania młodych krzaczków: po dwóch zimach strat, nawet w pąkach, na mojej winnicy nie zauważyłem.

wczoraj przeszlo mi po polu - 28 stopni a jak u was


wczoraj przeszlo mi po polu - 28 stopni a jak u was

U mnie jak do tej pory najnizsza temp. to było -22 przy gruncie, choć podobno po wschodniej stronie Białegostoku - w stacji meteo IMGW zanotowali przygruntowo -29.
No i po strachu. Mrozy siarczyste się skończyły i prawdopodobnie na taką skalę już nie wrócą. U mnie w winnicy było minimalnie -22'C tak jak u Darka, choć minimum w suwalskiej stacji meteo to -25. Widać wyraźnie, co daje lokalizacja winnicy wysoko nad otaczającym terenem, zapewniająca odpływ zimnego powietrza.
Topic w grudniu przegapiłem, bo nie miałem czasu grasować po forum. Teraz chcę wrócić do początkowego tematu. Wynikła tam sprawa okrywania ziemią. Z własnych pięcioletnich już doświadczeń mogę powiedzieć, że okrywanie samą ziemią (a u mnie jest to ciężka gleba gliniasta) w najmniejszym stopniu nie szkodzi ani pąkom, ani łozom. Całe wielkie winnice w USA i Kanadzie są zabezpieczane wyłącznie w ten sposób. Ja zresztą całkowicie zaniechałem już okrywania w powietrzu. Tylko ziemia i już. Wcześniej stosowałem system mieszany: na dole kopczyk, wyżej papier, tektura a nawet wełna mineralna. Pod kopczykiem nie padł ani jeden pąk, a żaden z systemów okrywania w powietrzu się nie sprawdził. Dwa lata temu przy -36'C wymarzły nawet krzewy w osłonkach z wełny mineralnej. Ubiegłej zimy było ciepło, największy mróz -19'C, a mimo to miałem poważne straty. Owinięte tekturą łozy w okresie długiej i ciepłej odwilży puściły pąki, ktore w czasie następnego ochłodzenia przemarzły. Ziemia, poza łatwością okrywania, ma jeszcze ten plus, że zapewnia stabilną temperaturę i zapobiega przedwczesnemu ruszeniu pąków.
Witam !
Przeczytałem o zastoiskach zimnego powietrza.
U mnie poniżej stoku w najniższym miejscu planuję wykopać staw. Czy taka duża tafla lodu będzie miała wpływ na winnicę?
Pozdrawiam.
Zimą raczej bez znaczenia. Może dodatnio wpływać w czasie wiosennych przymrozków o ile wielkość stawu bedzie adekwatna do wielkosci stoku nad nim. Ma też znaczenie, czy powierzchnia stawu bedzie nasłoneczniona w ciągu dnia - jesli tak bedzie on dobrym akumulatorem ciepła na zimne noce.
Cytat:Wysłane przez Jeż
Z własnych pięcioletnich już doświadczeń mogę powiedzieć, że okrywanie samą ziemią (a u mnie jest to ciężka gleba gliniasta) w najmniejszym stopniu nie szkodzi ani pąkom, ani łozom. Całe wielkie winnice w USA i Kanadzie są zabezpieczane wyłącznie w ten sposób.
Ciekwe jak okrywa się ziemią całe hektary winnic, właściwie to bardziej intrygujące jest - jak się je odkrywa? Może wiesz jak oni to robią?
A ty Jurku jak okrywasz i odkrywasz po zimie?
Pozdrawiam
Tomek
W dużych winnicach stosuje się specjalne pługi z dużą odkładnicą, które zasypują umieszczone poziomo tuż nad ziemią ramiona. Niestety, ze względu na możliwość uszkodzenia, odkrywania nie da się zmechanizować.
Ja całość prac wykonuję ręcznie i na razie sam. Bardzo limituje to areał uprawy. Mam do okrycia (i odkrycia) 7 arów i nie chcę ani krzaczka więcej. Przed okrywaniem spulchniam wierzchnią warstwę ziemi glebogryzarką, a następnie lopatą przysypuję przygięte do ziemi ramiona. Dodam, że pnie mają max 10 cm wysokości. Wysokość wałów/kopców to około 30 cm, a więc około 20 cm nad ramionami.
Odkrywanie następuje po przeschnięciu ziemi, gdy staje się ona bardziej sypka. Trzeba kopce delikatnie rozgarnąć, odsłaniając ramiona. Gdy to nastąpi, ziemię rozrzucam ponownie równomiernie w międzyrzędziach i "przelatuję" glebogryzarką dla wyrównania. W tym roku chcę zastosować jeszcze małą bronę, ktorą dorabiam do traktorka.
Nakład pracy i wysiłek fizyczny jest spory. Zastanawiam się nad wynajęciem ze dwóch osiłków, ktorzy pod wnikliwym nadzorem przysypywaliby krzewy, a na wiosnę rozsypywali glebę. Odsłaniania krzewów jednak nikomu nie zaufanemu nie powierzę.
I jeszcze jedna obserwacja: mimo wszystko system ten jest o wiele mniejn pracochłonny niż okrywanie na powietrzu. W stosunku do ubiegłego roku, gdyt jeszcze stosowałem system mieszany, zaoszczędziłem około 50% czasu. Gdyby jesień nie była tak mokra i błotnista, a gleba bardziej sypka, oszczędność czasu byłaby jeszcze większa.
No i właśnie - zastanów się Jurku czy nie zastosowac tych kawałków agrowłókniny - aodkrywanie jest wówczas śmiesznie łatwe - łapiesz za brzeg i podnosisz razem z ziemnią. jedyny mankament to grubość i ciezar warstwy gleby narzucownej na agrowłóknine - trzeba odpowiednio dobrac jej gramature żeby sie nie porwała. Poniewaz ja narzucam na agrowłókninę jeszcze słomę -a dopiero na to ziemie - to ziemi nie musi byc duzo - ot aby słome zakryła - u mnie wytrzymuje 2x P17.
Jurek, Darku toż to syzyfowa praca

pomyślcie raczej o sposobach syberyjskich. Oni to tak robią:
http://vinograd7.narod.ru/docs/formcurganov.htm
Zdjęcia z boku. Trochę wolno wchodzą. Nie da się ich niestety hotlinkowć. Nakład pracy przy przykrywaniu o niebo mniejszy, jedynie przy zakładniu plantacji dużo większy
Heniek
Cytat:Wysłane przez DarekRz
No i właśnie - zastanów się Jurku czy nie zastosowac tych kawałków agrowłókniny - aodkrywanie jest wówczas śmiesznie łatwe - łapiesz za brzeg i podnosisz razem z ziemnią. jedyny mankament to grubość i ciezar warstwy gleby narzucownej na agrowłóknine - trzeba odpowiednio dobrac jej gramature żeby sie nie porwała.
Cóż, po części sam wskazałeś Darku mankamenty tej metody. Przy grubszej warstwie gleby mogą być problemy. Poza tym pod agrowłókniną pozostaje pusta przestrzeń, co może przyciągnąć gryzonie. No i jeszcze koszty: przy 700 m2 niemałe. A dwóch chłopaków ze wsi mogę wynająć po góra 50 zł/osobodniówka. Jeden dzień wtedy wystarczy.
Nie pisałem o tym wcześniej, bo to na razie tylko plan, nie potwierdzony jeszcze własnym doświadczeniem. Mam jednak pewien pomysł dotyczący sposobu prowadzenia, który jednocześnie będzie ułatwiał odkrywanie krzewów wiosną.
Jak pamiętasz, toczyliśmy swego czasu dyskusję na temat sposobu prowadzenia krzewów w naszym klimacie. Ja byłem za bardzo niskim lub prawie bezpiennym dwuramiennym Guyotem, Ty masz swój pomysł na sznur poziomy z ramionami stałymi. No i wyszło w dużej części na Twoje.
Po pierwsze - zaletą są stałe ramiona, a stare drewno zwiększa odporność na mróz i poprawia jakość owoców. Po drugie - przy rozchylaniu łóz pod ramiona przy Guyocie i dociskaniu ich do ziemi przed okryciem, niektore pękają, a w dwóch wypadkach złamały się. Zdecydowałem się więc na sznur poziomy dwuramienny, ale pod wpływem Amerykanów - na wysokości tylko 10 cm nad ziemią. Zapewni to szybsze dojrzewnie i lepszą jakość owoców, a dodatkowo będzie stosunkowo łatwe do okrycia. Może z czasem zdecyduję się na jakiś pług.
I tu wracamy do zasadniczego wątku, czyli pomysłu na odkrywanie. Jeśli ramiona i łozy będą się znajdowały 10 cm nad poziomem gruntu, a międzyrzędzia będą dodatkowo obniżone o parę cm (bo z nich pobieramy ziemię na kopczyki) wystarczy delikatnie płasko wsunąć pod nie łopatę i w ten sposób wybrać ziemię. To znacznie ułatwi i przyśpieszy pracę. Pozostanie tylko otrzepanie ramion z ziemi. W tym roku będę już miał stałe ramiona, więc przyszłą wiosną poinformuję o rezultatach tego eksperymentu...
Cytat:Wysłane przez wihenek
Jurek, Darku toż to syzyfowa praca
pomyślcie raczej o sposobach syberyjskich.
Heniek
No tak, Heniu, widać czego to ludzie nie wymyślą żeby tylko hodować naszą kultową roślinkę. Pomysł ciekawy, ale ma dwie wady, które ograniczają możliwość jego zastosowania wyłącznie do gleb lekkich i przepuszczalnych. Po pierwsze: system korzeniowy jest znacznie obniżony w stosunku do powierzchni gruntu, gdzie gleba wolniej się nagrzewa (zwłaszcza ciężkie i zimne gliny). Po drugie, winorośle rosną w kanałach, do których spływa woda. Jak wiadomo, jej nadmiar może być dla winorośli wręcz zabójczy. Ja na przykład bardziej martwię się o nadmiar niż niedobór wody. Przy zastosowaniu syberyjskiego systemu w mojej ciężkiej glinie, winnica zamieniłaby się w system kanałów. Wolę więc pozostawić walkę o tytuł Wenecji Północy Sztokholmowi i Petersburgowi i pozostać przy moim może bardziej pracochłonnym, lecz skutecznym sposobie.
Tak naprawdę problem leży gdzie indziej. Potrzebna jest odmiana, która przy całkowitej mrozoodporności zapewni przyzwoitą jakość wina i da się uprawiać metodami klasycznymi w chłodnej strefie. Swoje poszukiwania kieruję więc w tą stronę, a eksperymenty dotyczące sposobów prowadzenia i okrywania mam już za sobą. Po prostu zamknąłem definitywnie część winnicy przeznaczonej pod odmiany niewystarczająco mrozoodporne. Jak dla mnie, winka z odmian jakościowych i tak wystarczy, a i dla przyjaciół zostanie
