Forum Domowych Winiarzy

Pełna wersja: Dzikie drożdże | jak to robiono dawniej??:)
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3
Hej
Czuje, ze mi sie oberwie za ten post ale i tak sprobuje:P

Zastanawiam sie czy jest szansa zrobic dobre wino na dzikich drozdzach??

Moim znajomi nieraz opowiadali mi jak ich ojciec, dziadek robil dobre wino laczac owoce+wode+cukier i moze jeszcze jakies przyprawy. Podobno nawet bylo moce:)

Czy to mozliwe???
Czy ktos probowal robic wino bez drozdzy szlachetnych i wyszlo rewelacyjne?? :)
Sam bym sprobowal zrobic ale troszke mi szkoda owocow i cukru :)
Chetnie bym takiego plynu sprobowal;)

I jeszcze jedno nie pozwala mi zasnac ;) Jak robiono wino kiedys, kilkadziesiat, kilkaset, kilkatys. lat temu??? Przeciez nie mieli dostepu do drozdzy szlachetnych

pozdrawiam
Zombi
Owoce posiadaja na swej skurce dzikie drozdze, ktore sa zdolne przeprowadzic fermentacje.Wina robione tym sposobem sa zwykle slabymi lub srednimi winami <12% Jesli chcesz takie wino robic wystarczy zrobic nastaw jak na wino slabe i nie dodawac drozdzy.
Wydaje mi sie ze bylo juz to poruszane na tym forum,wystarczy dobrze poszukac:ksiazka:
Cytat:Wysłane przez Zombi Hej, Czuje, ze mi sie oberwie za ten post... :P
Zasadniczo należało by Ci się, bo było już sporo na ten temat, ale cóż...
Wujek ma rację, ale tylko częściowo. Na naszych owocach - jabłkach, wiśniach, śliwkach itd. występują dzikie drożdże, które zazwyczaj dają słabe wina ze względu na niską odporność na alkohol.
W krajach winiarskich, gdzie areały upraw winorośli są duże, na jagodach żyją również drożdże szlachetne. Przecież większość szczepów handlowych drożdży selekcjonuje się spośród tych naturalnie obecnych na winogronach. Także jest możliwe uzyskanie i mocnego i dobrego wina bez dodatku drożdży. Problem polega jednak na tym, że zazwyczaj nie wiadomo, jakie drożdże żyją na tych akurat winogronkach, które mamy. Wszyscy praktycznie producenci win używają wyselekcjonowanych szczepów o znanej odporności na alkohol, produkcji SO2, profilu aromatycznym, szybkości fermentacji, zakresie temperatur pracy itd, żeby uzyskiwać produkt zgodny z projektem.
Cytat:Wysłane przez Maciej
[Wszyscy praktycznie producenci win używają wyselekcjonowanych szczepów o znanej odporności na alkohol, produkcji SO2, profilu aromatycznym, szybkości fermentacji, zakresie temperatur pracy itd, żeby uzyskiwać produkt zgodny z projektem.

Oj, Macku.. tutaj to przegiąłeś.. Wszyscy praktycznie? Im więcej czytam, tym więcej widzę nurtu przeciwnego - który postuluje właśnie robienie na naturalnych drożdżakach. Nie jest on może super liczny, ale stwierdzenie praktycznie wszyscy to niewątpliwie przegięcie...

/sasza
No to pięknie, znów zapowiada się miła bijatyka :big:
Też coś tam czytam Sasza, ale widać co innego, niż Ty. Owszem - jest "nurt przeciwny" np. winoroślarstwa ekologicznego (brak oprysków - jedynie wywary pomidorowe, czosnkowe, z pokrzyw, nawozy naturalne i te rzeczy, o których mógłby więcej powiedzieć Witek), ale już w produkcji wina to PRAWIE WSZYSCY używają i SO2 i pożywek i drożdży selekcjonowanych szczepów. Ryzyko spartolnia kadzi o pojemności, dajmy na to, 500 hl tylko dla radosnego eksperymentu, jest troszkę zbyt duże.
ojjj szukalem na forum i nie znalazlem satysfakcjanujacej mnie odpowiedzi
Myslalem, ze ktos napisze cos z zycia :P np. "Tak moj dziadek robi i bylo rewelecyjne:) lub cos w tym stylu".

Moze ktos wie jak robiono wina dawniej??:( jak nikt nie zdawal sobie sprawy z tego ze sa jakies drozdze, choroby a czarownice palono na stosie.

A i jeszcze jedno:) wyselekcjonowane drozdze to znaczy szlachetne? a naturalne tak jakby dzikie czyli nie wiadomo co? ;)

dzieki za cierpliwosc
pozdrawiam
Cytat:Wysłane przez Zombi Myslalem, ze ktos napisze cos z zycia :P np. "Tak moj dziadek robi i bylo rewelecyjne:) lub cos w tym stylu".
Widzisz, to jest problem, bo dla jednego "rewelacyjne" to słodkie wino z 16% alkoholu, dla innego cierpkie, ekstraktywne 12% australijskie syrah.

Cytat: i jeszcze: Moze ktos wie jak robiono wina dawniej??
Dawniej robiono wina na dożdżach naturalnych. Tylko dawniej, głównie ze względów technologicznych właśnie, wina były znacznie gorszej jakości, niż dziś. A nasza stara polska specjalność - miody pitne - potrafiły fermentować trzy lata.
Cytat:Wysłane przez Maciej
No to pięknie, znów zapowiada się miła bijatyka :big:
Też coś tam czytam Sasza, ale widać co innego, niż Ty. Owszem - jest "nurt przeciwny" np. winoroślarstwa ekologicznego (brak oprysków - jedynie wywary pomidorowe, czosnkowe, z pokrzyw, nawozy naturalne i te rzeczy, o których mógłby więcej powiedzieć Witek), ale już w produkcji wina to PRAWIE WSZYSCY używają i SO2 i pożywek i drożdży selekcjonowanych szczepów. Ryzyko spartolnia kadzi o pojemności, dajmy na to, 500 hl tylko dla radosnego eksperymentu, jest troszkę zbyt duże.

Bic to się nie będziemy, właśnie jadę na wakacje :tuptup: i nie mogę sobie pozwolic na siniaki :hahaha:
Może wyraziłem się nie dośc precyzyjnie - a po sprecyzowaniu pewnie się spotkamy z poglądami. Masz absolutną rację, że prawie wszystkie (albo wręcz wszystkie) DUŻE winiarnie robią wina na drożdżach szlachetnych. Ale im więcej czytam, tym więcej spotykam informacji o mniejszych firmach, których to winemakerzy są 100% przekonani do robienia na dzikich. Zresztą - czy nie jest tak, że skład drożdży w winnicy po iluś latach jest do pewnego stopnia ustabilizowany, więc i ryzyko mniejsze i możliwośc predykcji rezultatu większa?
Nie będziemy się teraz przerzucac linkami z netu, bo i ty i ja moglibyśmy wyprodukowac ich teraz 100000 każdy - załącze tylko jeden, z chyba dośc autorytatywnego źródła, który dobrze obrazuje moje zdanie:

GOING WILD: WILD YEAST IN WINEMAKING

/sasza

PS. Co nie znaczy, że uważam, że powinno się stosowac DD w winiarstwie domowym.
czesc,

Zasadniczo wszyscy maja racje:lol: Tyle tylko, ze te winiarnie, ktore ostatnio zdecydowaly sie na produkcje na dzikich drozdzach najczesciej pracuja ( tyle, ze nieswiadomie) z tymi samymi szczepami, ktore w zeszlym roku wysypali z torebki, albo takimi, jakich akurat sasiednia winiarnia uzywa. To nie moje przypuszczenia, tylko wyniki badan, jakie przeprowadzilo kilkanascie winiarni w Marlborough, kiedy tam pracowalam. Okazalo sie, ze ten dziki szczep fruwajacy po Nowej Zelandii jest w ponad 95% identyczny z EC1118...

A co do pytania czy wyselekcjonowane znaczy szlachetne? Takie przynajmniej byly zalozenia, ludzie starali sie wybrac takie szczepy drozdzy, ktore dawaly zadowalajace rezultaty w trakcie fermentacji.
Tyle, ze to "wyselekcjonowane" staje sie coraz mniej przystajacym do rzeczywistosci terminem odkad pojawily sie w sprzedazy hybrydy.
Zombi pewnie mój post mimo iż nie poparty naukowa teoria może Cię zaciekawić.

Każdy który obecnie robi wino musiał zostać jakoś tym zarażony. Mnie zaraziła tym moja babcia. TAK babcia - nie wiem czemu ale zawsze w opowiadanych historyjkach to dziadek pędził wina itp.

Otóż było tak. Na swoje urodziny(18), (20) dostałem od babci po butelce wina z jabłek odpowiednio wiekowe jak ja. Wino przestało w piwnicy tyle lat w butelce po jakimś koniaku przywiezionym bardzo dawno jeszcze z hameryki. Nie było korkowane korkiem tylko zakręcone zwykłą metalową nakrętką pod która dla uszczelnienia znajdował się kawałek folii przypominającej obecne reklamówki jednorazówki.

Jak się dowiedziałem od babci to surowcem na wino były jabłka z działki a dokładniej odpadowy sok. Dlaczego odpadowy? Bo babcia zawsze - dzisiaj jeszcze też, obiera jabłka z działki po wcześniejszym obmyciu i trze na tarce jarzynowej. Następnie umieszcza wszystko w misce emaliowanej, dodaje cukier 1:5 i przykrywa czystą szmatką i odstawia w chłodne miejsce do 5 godzin. Po tym czasie miazga puści sok który odsącza na tym samej szmatce.

Starte jabłko pakuje w słoiki i zagotowuje aby się pozamykały i takie idą do piwnicy że potem trafić w przepyszne ciasto jakie babcia piecze zima jak nie ma świeżych jabłek(bo tych ze sklepu nie uznaje).

Sok jeszcze trochę dosładza(ile?? Tego nie wiem - tak na oko do smaku) i przelewa do balonu. Na koniec dodaje jeszcze dobrze wymyte w chłodnej wodzie skórki od jabłek pocięte w kwadraciki o boku ok. 1 cm. Zamyka baniak i odstawia na szafkę nad piecem gdzie zawsze jest najcieplej.

Fermentacja nie przebiega tak bardzo burzliwie jak na szlachetnych drożdżach lecz po 2-3 miesiącach następuje pierwszy obciąg, po kolejnych 2 drugi obciąg i po kolejnych dwóch(około lutego) winko przelewa w butelki po wódce litrowe zakręca nakrętki(często podkładając wcześniej wspomniana folie) i tak trafiają do piwnicy. Piwnica jest porządna bo w starym budownictwie gdzie jest odpowiednia wilgoć i latem nawet zimno.

Co mogę powiedzieć o smaku tego wina? Bardzo ekstraktywne, zapach intensywny, średniej mocy, złocisty kolor, lekko gęstawe z małą mgiełką przy dnie(tak miały te 18 i 20 letnie wina). Wino to pijemy bardzo okazyjnie gdyż babcia nastawia go tylko w 10 L baniaku, więc gotowego produktu jest bardzo nie wiele. Zwyczajem już prawie się stało ze butelka tego wina stoi na stole w każde święta wielkanocne. Musze dodać że wino to ma zawsze co najmniej 10 lat.

Ale tego się uzbierało. Musze kiedyś spróbować tego sposobu. W tym roku tez zamierzam robić jabola lecz raczej z piro i drożdżami szlachetnymi.
Dzieki bulgotnica :)
Wlasnie na tego typu post liczylem.
Moja babacia tez robi wina :) Tylko ze te wina to 100% profanacja :( Wino robi tylko z czerwonej pozeczki i tylko na dzikich drozdzach. Po kilku miesiacach zlewa do plastikowych butelek:(
tylko raz sprobowalem wina mojej babci iiii zatrzymalo sie w gardle i dalej przejsc nie chcialo ;) myslale ze jakby dluzej lezakowalo i w normalnych buteleczkach to nie bylo by takie straszne:)

Dziekuje wszystkim za odpowiedz
i pozdrawiam
Bulgotnica - nie wiem jak podziękować Ci za ten post! Czytając go zrobiło mi się jakoś tak bardzo miło, łezka w oku się zakręciła. Tak właśnie powinien wyglądać wyrób wina. Oparty na tradycji, doświadczeniu, naturalnych przepisach i metodach wykonywania... Jestem wielkim zwolennikiem takiego "winorobienia" - z pewnym zastrzeżeniem: aby zmniejszyć ryzyko używam drożdży szlachetnych, a cukier nie dodaję "na oko" tylko w oparciu o jakieś tam pomiary. Całą resztę zostawiam naturze!

No ale, pewnie zaraz, jak tylko zajrzę do innego tematu, brutalnie zostanę przeniesiony z tej idylli i znowu będę czytał o dodawaniu siary czy innego g*** do wina...

Pozdrawiam
Cytat:Wysłane przez cayose
Tak właśnie powinien wyglądać wyrób wina. Oparty na tradycji, doświadczeniu, naturalnych przepisach i metodach wykonywania... Jestem wielkim zwolennikiem takiego "winorobienia" ...
Zapominasz tylko, że to co nazywasz" tradycją i naturalnymi przepisami" jest dewiacją, którą otrzymaliśmy w spadku po 60 latach komunizmu. Tradycje winiarskie nigdy nie były w kraju nad Wisłą zbyt mocne, a te które które przetrwały musiały się zdegenerować, adaptując się do socjalistycznych realiów. Te "domowe" sposoby naszych wujków i babć są żywą skamieliną tamtych czasów. Musi upłynąć chyba jeszcze jedno pokolenie, abyśmy przyswoili naprawdę dobre tradycje z krajów winiarskich.
No Stary!!!!!!GRUUUUUBO PRZESADZIŁEŚ!!!!!

Moze Ty masz inne doświadczenia, ale ja nie mówię o pędzeniu bimbru w piwnicy czy gdzie tam!!!!!!!!!!!!!!! Sorry, ale teraz to się wkurzyłem. Jak można nazywać dewiacją taki sposób wyrabiania wina????? Nasze babcie czy dziadkowie robili wino na długo przed komunizmiem czy wojną. A sami pewnie znali te sposoby od swoich dziadków.

Zgoda, że Polska nie jest krajem winiarskim (choć powoli się to zmienia). Słyniemy raczej z innych alkoholi. Jednak wina (owocowe) u Nas też się wyrabiało i nie zgodze się z twierdzeniem, że są one gorsze. Są one po prostu inne!
Cytat:Wysłane przez cayose
Moze Ty masz inne doświadczenia, ale ja nie mówię o pędzeniu bimbru w piwnicy czy gdzie tam
O bimbrze nic nie pisałem.
Cytat:Sorry, ale teraz to się wkurzyłem.

Zostawmy emocje na boku, piszmy o faktach.
Cytat:Jak można nazywać dewiacją taki sposób wyrabiania wina?????
A jak można inaczej nazwać poniższe praktyki (wszystkie pochodzą z forum):
Prowadzenie trzeciej fermentacji na wytłokach z róży; zatykanie balonów woreczkami z piaskiem, podczas gdy czop winiarski znany jest co najmniej od kilkuset lat; wyciskanie owoców przez szmatkę, podczas gdy prasy winiarskie znane są od tysięcy lat; podkładanie folii pod korki; dodawanie skórki od jabłek do nastawu (imitacja fermentacji na miazdze?!). Listę można by jeszcze długo ciągnąc .
Nie jest moją intencją krytykowanie poprzednich pokoleń, ale nie można czynić cnoty z biedy i braku wiedzy.

Cytat: Jednak wina (owocowe) u Nas też się wyrabiało i nie zgodze się z twierdzeniem, że są one gorsze....
Tego nie napisałem.
Cytat:O bimbrze nic nie pisałem.
...ale zasugerowałeś, że tradycja wytwarzania wina w Polsce sprowadza się do pędzenia mózgoj***ów, aby zapomnieć o socjalistycznej rzeczywistości. Wina robiono znacznie wcześniej!!!!

Cytat:Tego nie napisałem
...ale zasugerowałeś, że prawdziwe i najlepsze wina to te np. z Francji, a to co robi się w Polsce (i co robią także nasi koledzy na forum) to tylko beznadziejna próba naśladowania mistrzów znad Sekwany... Wierutna bzdura!!!! Wina, który robimy MY POLACY też są bardzo dobre!


Cytat:A jak można nazwać poniższe praktyki...itd....
Niech no tylko koledzy, którzy np. wyciskają sok przez tetrę, przeczytają Twój post! Na pewno się ucieszą, jak się dowiedzą, że ich metody wynikają "z biedy i braku wiedzy"!!!!! Sam zaś wiele mógłbyś nauczyć się od swojej babci! Gratuluję! Tak trzymać!
Cytat:Wysłane przez cayose
...ale zasugerowałeś, że tradycja wytwarzania wina w Polsce sprowadza się do pędzenia mózgoj***ów, aby zapomnieć o socjalistycznej rzeczywistości.
To twoja swobodna interpretacja.
Cytat:..ale zasugerowałeś, że prawdziwe i najlepsze wina to te np. z Francji, a to co robi się w Polsce (i co robią także nasi koledzy na forum) to tylko beznadziejna próba naśladowania mistrzów znad Sekwany
To też daleko idąca insynuacja.
Cytat:... Wierutna bzdura!!!! Wina, który robimy MY POLACY też są bardzo dobre!
Nie twierdziłem inaczej, ale gratuluję szowinistycznego zacietrzewienia. Jest prawie takie jak u Serbów lub w LPR.


Cytat:Niech no tylko koledzy, którzy np. wyciskają sok przez tetrę, przeczytają Twój post! Na pewno się ucieszą, jak się dowiedzą, że ich metody wynikają "z biedy i braku wiedzy"!!!!!
Sam czasem wyciskam moszcz przez tkaninę, ale nie uważam aby było to technologicznie najlepsze. Szkoda, że nie przytoczyłeś całego akapitu, bo nijak się ma do twojego zarzutu.
Cytat: Sam zaś wiele mógłbyś nauczyć się od swojej babci!
Masz rację, ale na pewno nie enologii.

Cayose - twój upór jest godny lepszej sprawy. Chcesz robić dobre wina czy założyć Skansen Winiarstwa Polskiego?
A ponieważ twoja argumentacja staje się coraz bardziej agresywna i niemerytoryczna, uważam polemikę za zakończoną.
Cytat:Gratuluję! Tak trzymać!
Spoko chłopaki, nie sprzeczajcie się tak ostro. Ja popieram Cayose. Znam tylu ludzi, którzy robią dobre wina bez dodatku szlachetnych drożdżaków. Nie mają oni prasy, nie używają piro, pożywki czy pektopolu, ale zaręczam Tobie Jako i reszczie winiarzy, że nie wiedząc nic o metodach produkcji tych win, niejeden raz zachwycali byście się nimi. Tylko gdy usłyszycie, że to tak, a nie tak było robione, to wtedy pojawia się grymas na twarzy, że to nie dobre, że to nie takie...
Podziwiam winiarzy tej może 'starej daty'. Do nie dawna sam nie używałem 'chemii' przy wyrobie. Teraz zresztą też z nią nie przesadzam.
Uważam, że robienie na drożdżach dzikich jest trudniejsze. Polecam każdemu spróbować zrobić takie winko, raz, choć jeden raz, żeby zobaczyć, żeby mieć satysfakcję, 'że zrobiłem'.
Pozdrawiam winiarzy i winiarzy:spoko:
Chcę robić wina dobre czyli oparte na tradycji, na starych, sprawdzonych metodach!!!
Wolę już zamknąć się w takim skansenie! Byle by tylko nie widzieć siarkowanych win, win w puszkach czy kartonach, plastikowych korków, win w proszku i innych "nowoczesnych" wynalazków i metod, które moim zdaniem WYPACZAJĄ całą szlachetną ideę i tradycję wytwarzania wina.

Również prponuję zakończyc tę polemikę - z tych samych powodów!

PS. Żeby nie zostawiać po sobie złego wrażenia: :polewam::pijemy: za Twoje i Nasze zdrowie! Zgoda?
Pozdrawiam

Piotrek - cayose
Cayose - nie chciałbym, żebyś odebrał to jako negowanie twojego punktu widzenia - masz wiele racji. Istota sporu pomiedzy Tobą i Jako - moim zdaniem- polega na tym, że obaj odrzucacie argumenty strony przeciwnej hurtem, zamiast zgodzić się, że obie metody wyrobu win - i ta tradycyjna - Polska Szkola Winiarstwa Owocowego (duże litery nie bez kozery ;) ) i ta oparta na osiągnięciach enologii z krajów będących potęgami winiarskimi mają swoje niewatpliwie dobre strony. Cały vic polega na tym, aby wiedzieć kiedy z czego korzystać. Tu niestety wypływa główny mankament tradycyjnego, domowego wyrobu, ze nawet Ci dziadkowie i babcie - mistrzowie domowych win - nie zawsze (choc są chlubne wyjatki) do końca wiedzą na czym polega ich mistrzostwo - czemu jest tak, że ich wina sa takie dobre - gdyz okazuje się, ze samo powtórzenie przepisu nie daje tak dobrego rezultatu. Z drugiej strony brak umiarkowania w stosowaniu niektorych środków chemicznych, czy fizycznych wspomagajacych procesy fermentacji czy klarowania a przede wszystkim przykładanie jednego wzorca do wszystkich surowców (no może dwóch: czerwone - fermentacja miazgi ; białe - tłoczenie) jest powaznym błędem w przypadku tak róznych owoców.

Myslę, że zdobycze enologii powinno sie przede wszystkim starać wykorzystywać przy produkcji win gronowych - bo do tego zostały stworzone i na tym wypróbowane. One tez są owocem tradycji - z pewnoscia starszej niz nasza - Polska Szkoła Winiarstwa Owocowego.

Uczmy sie od Mistrzów - Panowie. A mistrzostwa nie oceniajmy po tym jaką techniką robi ale jaki efekt otrzymuje.

I jeszcze mały cytacik naszej Wielkiej (także sercem :) ) Koleżanki Agi: "Im mniejsze doświadczenie, tym wieksza ortodoksja"


Do Jako: robię wina od ...nastu lat i zaczynałem się w to bawić przejąwszy schedę winiarską po Ojcu. Ja rownież robiłem (i czasem robie jeszcze) wina na drożdżach naturalnych, pirosiarczyn stosuję sporadycznie - gdy uznam to za niezbedne (kryteria oceny niezbednosci to dłuzszy wyklad - daruję Wam :) ) a np. bentonit stosowalem w zyciu 3 razy. Jednak nawet mój Ojciec, nie omieszkał - jeśli tylko był w Warszawie - zajść do SGGW po fiolke dobrych, rasowych drożdży winiarskich ( w latach 60 i 70 nie było w PRL zbyt wielu źródeł takich drożdży). Dlatego apeluję o zdrowy rozsądek - umiejmy się uczyć panowie od innych biorac to co najlepsze - tylko wówczas stworzymy własna - byc może lepszą jakość.

A swoją drogą - ciekawe czy Babcia Bulgotnicy potrafiłaby zrobić wino jabłkowe półwytrawne, średniej mocy - tak do 13% :D

Pozdrawiam serdecznie,
Darek Rz.
Kolega Jako zapomniał , że jest na Forum Winiarzy Domowych , czyli amatorów w produkcji wina. Myślę , że większość z Was tak jak ja traktuje to jako zabawę , dającą sporo satysfakcji w długie zimowe wieczory. W kraju w którym nie rosną winogrona trudno o wiekowe tradycje winiarskie. Na świecie sławę zyskały wina z winogron a My w swoich piwniczkach produkujemy wina z owoców krajowych. I nie zaczęliśmy ich ptodukcji za komuny a wiele wieków wcześniej. Metody wytwarzania są najszęściej prymitywne ale za to ekologiczne. Wina produkowane przez Nas są niepowtarzale i nie mają sensu porównania do win komercyjnych. Ja robiąc wino kieruję się własnymi upodobaniami bo to ja będę je pił. Nie wim jaka idea przyświecała założycielom tego forum ale na pewno jest tu więcej miesca na przepisy Naszych dziadków niż próby powielania przemysłowych metod produkcji. Nawet trudno wymagać od kogoś produkującego kilka czy kilkadziesiąt litrów wina aby stosował nowoczesne metody wytwarzania wina wymagające sporej ilości specjlistycznego sprzętu.
Nie wiem czy babcia by potrafiła zrobić te pólwytrawne 13%. Bo przeciez pisałem że babcia wszystkie składniki daje na oko i jakiekolwiek obliczenia cukru, alkoholu itp sa dla babci jak najbardziej obce.

Z drugiej strony sadze że gdyby babcia i cała rodzina nie przepadała za winkami raczej półslodkimi i słodkimi to pewnie na drodze kilkunastu lat wypracowała by na drodze prób i błędów sposób na odcukrzenie troche produktu końcowego.

Puki co każdy te wino chwali, jednak dziwią się troche gdy dowiadują sie że robione jest tak naturalnym - prostym sposobem.
No właśnie problem polega na tym, że często nasi dziadkowie czy babcie są mistrzami jednego produktu i to czesto mało swiadomymi mistrzami. dlatego warto zgłębiać wiedzę enologiczną, choocby po to aby potrafić ich wyczyny mistrzowskie powtórzyc. Prosty przykład: dziadek mojego kolegi robil doskonałe, półsłodkie wina z czarnej porzeczki - jakich ani mój kolega, ani ja nie potrafilismy odtworzyc. Dziadek podawal nam dokładny przepis, nawet raz zrobilismy z tych samych źródlowo owoców co dziadek i niestety porazka - no niby dobre ale gdziez mu tam do dziadkowego. Dopiero po kilku latach gdy liznąłem nieco wiedzy enologicznej domysliłem się, że cała tajemnica lezała w tym, że my fermentowalismy te porzeczki w swoich mieszkaniach w blokach gdzie temp. dochodzila do 25-26 st.C a dziadek w piwnicy swojego domu, w ktorej nawet latem było chłodno - myslę że ok. 16-18 st.C . Niestety dziadek nie był swiadomy roli temperatury w procesach fermentacji - myslał - podobnie jak my wczesniej, że najlepiej gdy drożze mają ciepło - bo szybko fermentują. W piwnicy robil to z konieczności - bo babcia nie pozwalała mu trzymac w kuchni (podobno za młodu spowodował był winem porzeczkowym nagłą potrzebę malowania kuchni i skończyło się winiarstwo "domowe" a zaczęło piwniczne ;D )

Dziadek mojego kolegi robił tez wina jabłkowe - ale były takie sobie, mimo, że fermentowane w chłodzie smakowały spróchniałą deską.
Mimo tego, że lubię dyskusje na pograniczu bijatyki, to dziwię się, że akurat tutaj taka sie pojawiła.
Jedno jest chyba stuprocentowo jasne i pewne dla wszystkich: KAŻDY ROBI SOBIE, CO I JAK MU SIĘ PODOBA.
Nikt nikogo nie zmusi ani nie zabroni stosowania drożdży czy pirosiarczynu.
Za to, oględnie mówiąc, negowanie FAKTÓW, np. wpływu tegoż SO2, czy też charakterystych selekcjonowanych szczepów drożdży, nadmiernie mądre nie jest.

PS. Jak będzie z tym "naturalnie robionym" jabłkowym półsłodkim 13% ???

PPS. Ktoś zdaje sie napisał, że "u nas winogrona nie rosną".
Co to, kurcze blade, miało być ???!!!
Wina wytwarzane przez naszych dziadków, czy babcie przez sam wzgląd na to, że są zrobione przez kochane nam osoby stwarzają wokół siebie specyficzną aurę i wywołują w nas sentyment, jakby nie były robione "na oko" itp.
Miło zrobić wino sposobem jakim robiła np babcia, ale... i tu zgodzę się z DarkiemRz, że enologia pozwala nam na ujażmienie całego procesu. Fajnie jest wiedzieć co dzieje się w baniaczku i w miarę możliwościu umieć to kontrolować oraz mieć możliwośc zrobienia mocniejszego wina dzięki wyselekcjonowanym drożdżom.

(fajny temacik, fajnie piszecie, no może oprócz niemiłej zwady pomiędzy cayose i jako ---- GRABA chłopaki) POZDROWIENIA dla wszystkich!!! niech Wam dobrze fermentuje.
Stron: 1 2 3