Hej,
Mialem maly dylemat ile tego wrzucic...Postanowilem dac wiecej, najwyzej bedzie to rodzaj "esencji" dla reszty moich win i bede probowal je mieszac.
Aktualnie pracuja:
- wino z kompotow (juz drugie, oprozniam piwnice po dziadkach

))) - 15l
- wino ryzowe - 15l
- wino bananowe - 5l
- wino ananasowe - okolo 16l
- imbirowo-brzoskwiniowe - 3l
Tak wiec mozliwosci wykorzystania bedzie sporo

))
Mialem okazje mieszkac i pracowac kilkanascie miesiecy w UK - tam poznalem wiekszosc roznych kuchni, z ktorymi wczesniej nie mialem do czynienia. Byla miedzy nimi kuchnia tajska- znajoma pochodzila z Tajlandii i praktycznie do wszystkiego uzywala trawy o smaku cytrynowym (lemon grass), mleczka kokosowego, roznych odmian papryki i wlasnie imbiru - jadlem wiec z nim potrawy, pilem dziwne herbaty wzbogacane imbirem etc.
Lubie ostre rzeczy, czasem odkrajam kawalek korzenia imbiru i go zjadam

Zdaje sobie sprawe,ze wino z samego imbiru bedzie ostre, dosc jalowe i zasadniczo do wykorzystania bardziej w kuchni niz jako trunek..Pomysl zrodzil sie stad, ze jest zima, w sklepach mozna glownie znalezc owoce sprowadzane z innych krajow, sztucznie hodowane, ktore nigdy nie widzialy Slonca...wydaje mi sie wiec, ze bezcelowe jest robienie wina owocowego, bo jego bukiet bedzie bardzo ubogi...Dlatego w zimie robie wina "dziwne". Czasu jest sporo, pomyslow nie mniej - efektem jest chocby to, ze dowiedzialem sie,ze z ryzu i rodzynek wychodzi rewelacyjne wino, co przyznal nawet moj sceptycznie nastawiony ojciec, gdy podrzucilem mu probke, co skutkowalo tym, ze dzis wstawil sam swoj nastaw z ryzu i pierwszy raz uzyl szlachetnych drozdzy (wczesniej robil glownie wina owocowe, ktore bazowaly na drozdzach dzikich.)
Czekam z niecierpliwoscia na lato, bo oprocz spraw typowo prywatnych jak slub i narodziny potomka

czekaja mnie znowu zbiory owocow w sadzie rodzicow i wspaniale, letnie winka z owocow wypasionych bez zadnej chemii, konserwantow, pestycydow, olowiu z drog itd....
Juz sie nie moge doczekac

)))
Pozdrowionka
