Forum Domowych Winiarzy

Pełna wersja: Rusza róża
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
Wiosna, Panie Sierżancie, a ja wyciągnęłam z zamrażalnika dziką różę (pracownicie zebraną na jesieni) i nastawiłam balonik. POszłam na łatwiznę - wrzuciłam całe owoce, po kilku dniach trochę je rozgniotłam (co poszło b. dobrze, bo już były miękkie). Obawiałam się robić wino z całych owoców, bo może miałoby mniej ekstraktu (???) - ta gruba skórka...

Po 2 tygodniach owoce odcedziłam. Na razie pachnie pięknie i kolorek zapowiada się przyjemny. To moje pierwsze różane - zobaczymy, jakie efekty da ten winny eksperyment :sloik:
No ale w czym problem? :niewiem:

:big: Żartuję, powodzenia, niech ładnie dochodzi! :helo:
Czemu tak długo w zamrażalniku? Miałabyś leżakujące ze 3 nastawy, z tego pierwszy już prawie, prawie....
Kochani, balonów wolnych ci u mnie już nie było - stąd biedna róża musiała swoje odleżeć (te kilkanaście sztuk które posiadam zawierało różne winka). Teraz coś zabutelkowałam, więc i dla róży miejsce się znalazło...

A róża i tak musi długo dojrzewać, nie ma zatem sensu się speszyć - zwłaszcza, że jest co pić :-)
Cytat:Wysłane przez winiareczka


A róża i tak musi długo dojrzewać, nie ma zatem sensu się speszyć - zwłaszcza, że jest co pić :-)

Kurczę, ale Ci dobrze! U mnie są zawsze niedobory.
Chociaż tegoroczną różę nastaw I (pierwszy w kolejności oraz pierwsza róża w mojej winiarskiej karierze) potrzymam trochę (również dla potomnych) - już teraz zapowiada się przepysznie (malaga wysiada :jezor:! )

WIniareczko, tylko nie zapomnij zrobić drugiego i trzeciego nastawu - bo też dobre wychodzi (ja całkiem niedawno zlałam trzeci nastaw, po wstępnym sklarowaniu połączyłam z drugim - i w zasadzie już teraz winko nadaje sie do picia - smakuje trochę jak reński Liebfrauchmilch ...). A jak dane mu będzie poleżeć, to kto wie .....


Pozdrawiam serdecznie
Han_ka
Cytat:[i] - zwłaszcza, że jest co pić :-)

Idealna kandydatka na żonę ;) :fajka:

pozdrawiam
[/quote] Idealna kandydatka na żonę ;) :fajka:

pozdrawiam [/quote]

Powiem to mojemu mężowi - jak ma chłop skarb ;)

Hanko, winka ci u mnie dostatek, bo poprzedni rok był strasznie pracowity. W sumie w piwniczce zalega jakieś 180 l (no, już z małymi ubytkami). Co do kolejnych nastawów - spróbuje zrobić takowy z suszonej róży. Ze świeżej wyszedł pierwszy straszny bladawiec, więc po 2-3 tygodniowej fermentacji po prostu wyrzuciłam pozostałości.
bladawiec, czyli jaki? Nie za krótko trzymałaś? Szkoda wyrzucać...
Takie lekko brązowawo-żółte. Szkoda nie szkoda - stało się :(
no przecież to normalny kolor wina z róży. Wbrew może wszelkim pozorom to jest wino BIAŁE.
Hmm, normalny, powiadasz? Jak wspomniałam, to moje pierwsze różane, a patrząc na kolor owoców spodziewałam się czegoś innego...

A czy powtórny nastaw nie zawierałby zbyt mało ekstraktu? Nie uznaję "sikaczy", nawet przepisy z Podręcznika Wyrobu Win ze starej strony są dla mnie nie do przyjęcia (jakieś 2 razy za mała zawartość owoców)
Serio, normalny. Kolor owocków w tym szczególnym przypadku jest mylący. :)
Moja róża po 7 miesiącach ma kolor średnio ciemnego bursztynu, ale miała różne przygody po drodze z metalowym sitkiem.
Ludzie pisali, że robili i 3 nastaw, ale to juz chyba faktycznie przesada. Drugi nastaw jest lżejszy i inny.... Raz możesz spróbować i sprawdzić, czy ci pasuje, jak nie to tę zużytą raz różę z czymś połączyć, np z głogiem, ryżem, żytem...
Ze świeżej wyszedł pierwszy straszny bladawiec, więc po 2-3 tygodniowej fermentacji po prostu wyrzuciłam pozostałości. [/quote]
I coś ty najlepszego zrobiła!!!!!
Róża to jedno z najwolniej fermentujących win. Może fermentować w miazdze nawet 6 tygodni. Ja dopiero około Wielkanocy zlałem 3 nastaw, a zacząłem w październiku. Pierwszy robię na ciężkie deserowe, drugie na półsłodkie, trzeci na półwytrawne. Róży nie obieram, mrożę dobę w zamrażarce, rozmrażam w mikrofali i jeszcze dobę mrożenia. Róza wypełnia mi 1/2 gąsiora, płyn resztę do 7/8 pod koniec fermentacji. Dzięki temu i 3 nastaw jest lepszy od niejednego wina za sklepu.
Trudno się zgodzić z moim przedmówcą - moja róża po 2 tygodniach "zjadła" cały cukier i zaczęła się klarować. Ponadto, nie wypestkowałam jej, więc zbyt długa fermentacja w maizdze mogłaby zaszkodzić (gorzki posmak pestek). Należy zwrocić uwagę, ze w większości pozycji zaleca się jeszcze krótszą fermentację w miazdze w przypadku dzikiej róży (nawet 2-4 dni).

Panowie Dzikoróżowcy - wypowiedzcie się!
Cytat:Wysłane przez Megana
Drugi nastaw jest lżejszy i inny.... Raz możesz spróbować i sprawdzić, czy ci pasuje, jak nie to tę zużytą raz różę z czymś połączyć, np z głogiem, ryżem, żytem...

Na pewno spróbuję :-)
Nie masz racji z tymi pestkami w róży. Żaden gorzki posmak, poczytaj temat o winie z dr z CAŁYCH OWOCÓW autorstwa Witka.
Całe owoce tzn. nie zgniecione / przekrojone? Z tą różą to chyba tak naprawdę nie do końca wiadomo - są zwolnennicy krótkiej fermentacji w miazdze, są też tacy, którzy uważają, że im dłużej tym lepiej. Poczytałam trochę postów na temat winka dzikoróżanego i wyciągnęłam średnią - 2-3 tygodnie w pojemniku fermentacyjnym, potem odcedzamy (i oczywiście fermentujemy dalej w balonie). Ale nie musi to być rzecz jasna jedyny słuszny sposób :-)
ale sposób bez krojenia / gniecenia to sposób najmniej kłopotliwy a dający najlepsze rezultaty, skoro właśnie wino z całych owoców wygrało konkurs. Od siebie mogę dodac, że krojenie powoduje koszmarne ilosci osadu w nastawie. I bąble na palcu. Nie warto, mówie ci :)
Podpisuję się obiema rękami pod tym, co pisze Megana. Moja róża była cała (zgodnie z zaleceniami Witka), przemrożona jakiś czas (bo musiałam poczekać na wolny baniaczek). Pierwszy nastaw wyszedł naprawdę pyszny - likierowe wino o pięknym kolorze starej dobrej whisky (ciemny bursztyn), super klarowne i mimo, że ma zaledwie trzy miesiące, już mi smakuje (a ja generalnie nie lubię słodkich win - pijam w zasadzie tylko wytrawne). Dlatego schowałam głęboko wszystkie butelki - bo skoro wg znawców wino z róży nadaje się do picia dopiero po roku, to nawet nie potrafię sobię wyobrazić, co za ambrozja z tego wyjdzie ....
I nastaw fermentował stosunkowo najszybciej - jakieś 5 tygodni. Drugi podobnie. Ale trzeci był strasznie oporny - stał ponad dwa miesiące! Wino z II i III wyszło bardzo podobne w smaku (fakt, że w obu przypadkach dodałam sporo rodzynek), jak dla mnie trochę za pół-słodkie, ale wszak ma jeszcze sporo czasu. Na razie klarują się oba razem (tj. II i III).
Pozdrawiam serdecznie
Han_ka
Panowie Dzikoróżowcy - wypowiedzcie się! [/quote]
Akurat wypowiedziały się Panie. Stoję zatem z boku i potakuję.
W tym roku jakoś nie udaje mi się ta róża, ale i tak trunek będzie smakowity. A bywało, że ambrozja wychodziła.
A ile kwasku sypiecie? Kiedyś chyba zapomniałem i chyba wtedy róża wyszła najlepiej. Po raz setny oglądam stare notatki i żałuję, że mało wpisywałem.
Jeszcze nie robiłem winka z dzikiej róży, ale smakowałem i od tamtego czasu zastanawiam się nad pozyskaniem potrzebnych owoców.

Wygląda na to, że wino różane jest specjalnością płci pięknej.
:)
Cytat:Wysłane przez Megana
ale sposób bez krojenia / gniecenia to sposób najmniej kłopotliwy a dający najlepsze rezultaty, skoro właśnie wino z całych owoców wygrało konkurs. Od siebie mogę dodac, że krojenie powoduje koszmarne ilosci osadu w nastawie. I bąble na palcu. Nie warto, mówie ci :)

Co do osadu - niestety musze się zgodzić :( farfocli a farfocli (jak to się mówi u nas w Krakowie) ;)

Może jednak nie będzie tak źle, skoro udało mi się pognieść jedynie część owoców (gniotłam już w baniaku, bo nie chciałam kroić). Jedynie suszoną musiałam przekroić na pół, bo nie chciała inaczej wyschnąć w piekarniku...

A jeśli pogniotłam już owoce i pestki dostały się do nastawu, ile trzeba całość fermentować, żeby wino nie było gorzkie?

Dzięki za rady i pomoc
Ja fermentowałem 5 tyg i nie jest gorzkie
ja sześć. Choć część farfocli odcedziłam trochę wcześniej, ale z tego odcedzonego wydłubałam wszystkie całe owoce i wrzuciłam ponownie. A tutaj masz widok mojej róży przed odcedzeniem farfocli :) I w ogóle opis perypetii
http://wino.org.pl/forum/showthread.php?tid=0&page=5

W tym roku chocby nie wiem co, suszę czy mrożę - ŻADNEGO KROJENIA. ot co :)
Mój wujek (ŚP) zbierał DR już przemrożoną z krzaka i na żywca wydłubywał farfocle z połówek, co zazwyczaj trwało parę dni.... wino było rewelacja. Niestety widmo zbierania i czyszczenia DR i mnie i mojego brata zniechęcało do kontynuacji tej tradycji (nawet nie wspomnę,że te winko było robione bez MD:podstep:)
Ale możliwość fermentacji całej bez wydłubywania pesteczek spowodowała,że już teraz znaczymy krzaczki ,które jesienią przyjdzie nam oberwać:jezor:
Stron: 1 2