Najpierw historia: do stworzenia wrotyczykówki zainspirował mnie Stanisław Antoni Potocki, który z żoną Anną Potocką-Działyńską w 1872 założył Rymanów-Zdrój, słynne miasteczko uzdrowiskowe, gdzie często bywam i rokrocznie dokonuję "żniw" ziół. Człowiek ów, będąc zaniepokojony jaką wódkę podaje się ludziom w karczmach (a był to proceder nagminny, że wódka była "chrzczona" wodą, słabo oczyszczona, itd) postanowił swoich podwładnych ustrzec przed tym i jak każdy szlachcic starał się stworzyć odpowiedni trunek. Uważał, że wódka powinna być mocna, żeby nie można było jej wypić zbyt dużo, a do tego ziołowa, żeby jednocześnie leczyła. Kto był, bywa lub będzie w Rymanowie-do czego zachęcam, zwróci uwagę, że tylko niektóre rośliny lecznicze mają tam swoje stanowiska. Do swojej gorzałki, Stanisław Potocki wziął dwie z nich, a więc wrotycz pospolity i bylicę piołun, a że fantazja szlachty jest od wieków znana, nie dziwi fakt, że trzecim składnikiem była jakże egzotyczna roślina, w tym przypadku eukaliptus(!) Ponieważ nie dotarłem do konkretów tejże receptury, pokusiłem się o własną interpretację, starając się zachować pewne jej elementy. Postawiłem przede wszystkim na aspekt leczniczy i wrotyczówka przedstawia się tak: (spisałem go w stylizacji staropolskiej, żeby się miło czytało)
5g hyzopu, 2,5g melisy i 5g przetacznika zmięszać a na późniejsze potrzeby odstawić.
Weźmij tedy łyżeczkę owej mieszanki i zalej okowitą nie słabszą niż 80%. Doń dosyp ¼ łyżeczki od kawy kardamonu mielonego i daj im pokój na tydzień.
Po tygodniu, odcedź i wciepnij świeży, nie za mały liść wrotyczu, dolej tyle wody ile trzeba na 40% i daj odpocząć. Delektuj się na drugi tydzień w niewielkiej ilości, uprzednio wyziębionej, atoli liść niech pozostanie w płynie.
Początkowa maceracja w mocniejszym alkoholu ma na celu uzyskanie ładnego żółtawo-zielonego koloru, ale również można całość sporządzać od razu na 40% (trzeba tylko wziąć jej więcej).
A tak to wygląda:
Wrotyczykówkę wysłałem do Stanów, gdzie kosztowało ją dwóch znajomych (jeden jest raczej ekspertem gdyż od wielu długich lat warzy piwo) i stwierdziło, że "it rocks!".
[quote]Wysłane przez Bogi
Weźmij tedy łyżeczkę owej mieszanki i zalej okowitą nie słabszą niż 80%.[quote]
Jaka ilość "okowity" na łyżeczkę mieszanki?
a jaki ta nalewka ma smak?
mam nadzieję, że nie kropli żołądkowych
100ml alkoholu o mocy 80% jak pamiętam z tego gdy robiłem po raz pierwszy powinno wystarczyć.
Liść wrotyczu jako taki daje posmak lekko pikantny, uzupełniany herbacianym odcieniem przetacznika i nutami melisowo-hyzopowymi, które finiszują kardamonem (ważne, żeby był zmielony, w całości trzeba byłoby dać więcej). Wrotycz pachnie kamforą i dla wielu osób zapach jest odstręczający i przez to mylnie myślą, że jest on bardzo gorzki. Gorycz wrotyczu jest znikoma, i wielu autorów twierdzi, że w smaku wrotycz jest podobny do mieszanki kopru z anyżem o odcieniu ziołowym.
pięknie opisane
Zawartość tujonu, izomerów alfa i beta we wrotyczu wynosi do 70%, z czego w większości zależy od chemotypu rośliny, a badania, jakie przeprowadzam ze znajomym w Instytucie w Karlsruhe jak na razie sugerują, że polski wrotycz jest chemotypem o niskiej zawartości tujonu (tzn. mniej niż 0.14 mg/l izomeru alfa, bo beta jest mało toksyczny i w tej kwestii ma szkodliwość podobną do linaloolu, czyli żadną). Natomiast trudno jest przekroczyć granicę, gdyż wrotycz jest ziołem bardzo aromatycznym i w przemyśle likierniczym używa się go w bardzo małych ilościach ze względu na tę dużą aromatyczność, która mogłaby stłumić inne nuty. Poza tym, w wyniku suszenia zmniejsza się zawartość olejku, ale nie aromatu, a to powinno być najważniejsze.
Każdemu kto zainteresowałby się używaniem wrotyczu w produkcji swoich trunków, zawsze zalecam by maksymalna ilość była: kwiaty-5g/l, liście-3g/l. Liści dlatego mniej, bo są bardziej aromatyczne od kwiatów.
Cytat:Wysłane przez Bogi
Każdemu kto zainteresowałby się używaniem wrotyczu w produkcji swoich trunków, zawsze zalecam by maksymalna ilość była: kwiaty-5g/l, liście-3g/l. Liści dlatego mniej, bo są bardziej aromatyczne od kwiatów.
Maksymalna ilość w czym? W litrze alkoholu?
ale gotowej nalewki czy spirytusu przed rozcieńczeniem?
Przy "zejściu" z 95% do 40% różnica jest ponad dwukrotna...
Oczywiście gotowej, czyli mówiąc krótko na litr lub więcej wystarczy właśnie ta ilość, nawet w przypadku wrotyczówki jak zauważyłeś jeden liść to jest bardzo, bardzo mało, mniej niż 1g jak pamiętam, a w zupełności wystarczy, żeby przebić się nutą przez bądź co bądź dużą ilość mieszanki ziołowej (melisa-hyzop-przetacznik). Tu od razu sugestia: melisa z "Kawonu" albo własna, przetacznik z "Darów Natury" (szokująco dobra jakość), a hyzop własny lub też z "Kawonu" (takie małe saszetki po 10-15g).
Bardzo się ucieszyłam, Bogi, jak w pierwszym poście wspomniałeś o dodatku eukaliptusa, bo zaczęłam go hodować, ale niestety w przepisie nie ma już eukaliptusa
Czy ktoś wie co można na nim nalewać i jak?
Eukaliptusa pominąłem z tej przyczyny, że nie wiem jakie byłyby proporcje, ale podejrzewam, że Potocki mógł to rozgrywać wg zasady: znaczna ilość eukaliptusa (to chyba jest smaczne, w końcu miś koala na tym "jedzie" od rana do wieczora
), mniej wrotyczu, żeby nie stłumić reszty aromatów, i troszkę piołunu żeby przełamać słodycz, gdyby takowa się ujawniła. Zajrzę jeszcze do książki i poszukam.
Była tam również szałwia i dzięgiel, ale niestety nie ma proporcji.
Natomiast jest więcej o samym trunku: "Wódka była bardzo dobra, bardzo mocna; (...) nalana na zioła różne, w czasie zaraz rozmaitych, co jej siłę potęgowało (...) mój Mąż wymagał, abym dopilnowała sama, aby im nikt wódki nie rozrzedzał (...) Dawało się jej bardzo mały kieliszeczek, ale pijacy aż miał łzy w oczach (...) nasi ludzie przyzwyczajeni do naszej mocnej, dobrej wódki, nie znosili karczemnej, szkaradnej i to ich ratowało od szynkowni i od upijania się gdziekolwiek (...) gdyby jakie władze pilnowały też tego, jakim jest trunek, który po karczmach sprzedają, wieleby się to przyczyniło do dobrego, bo napiwszy się wódki ostrej, mocnej ma człowiek dosyć; mdła wódka wzbudza większe pragnienie (...) przytem, wyraźnie coś do wódki dodają, co odejmuje świadomość i odporność." w: Anna z Działyńskich Potocka, "Mój Pamiętnik", Kraków 1927.
Trunek ów był więc mocny, dobry i ostry, nierozrzedzany, no i smaczny, skoro osoby, które się go raz napiły, nie chciały brać wódki z szynku do ust.
Cytat:Wysłane przez Bogi
Zawartość tujonu, izomerów alfa i beta we wrotyczu wynosi do 70%, z czego w większości zależy od chemotypu rośliny, a badania, jakie przeprowadzam ze znajomym w Instytucie w Karlsruhe jak na razie sugerują, że polski wrotycz jest chemotypem o niskiej zawartości tujonu (tzn. mniej niż 0.14 mg/l izomeru alfa, bo beta jest mało toksyczny i w tej kwestii ma szkodliwość podobną do linaloolu, czyli żadną).
Właśnie dostałem jeden artykuł i parę wyników, które mogą być interesujące (przepraszam, że takie długie i nudne
W najniżej położonych terenach, czyli południe, południowy-wschód zawartość olejku przedstawia się następująco:
beta tujon-31.60%
kamfora-13.94%
artemisia keton-13.09%
octan chryzantenylu-5.96%
borneol-4.40%
octan bornylu-3.98%
cyneol-3.64%
cis dwuhydrokarwon-2.3%
Idąc na północ wygląda to tak:
beta tujon-27.08%
kamfora-24.55%
artemisia keton-8.78%
borneol-4.62%
cyneol-4.35%
Zaś głęboko na północy:
kamfora-20.57%
cyneol-16.97%
alfa pinen-6.27%
octan bornylu-6.25%
artemisia keton-6.21%
borneol-4.62%
kamfen-4.33%
beta tujon-4.31%
Widać pewną prawidłowość, że akurat tujon schodzi co raz bardziej na dalsze pozycje, oraz gdzieniegdzie występują związki, których próżno szukać w innych. Potwierdza to początek badań i moją teorię, że wrotycz rosnący na południu Polski jest chemotypem niskotujonym, choć jednak tujon stanowi ważny składnik jego olejku. Teza, że podobnie może być z piołunem wydaje się jak na razie trafna. Ale trzeba będzie poczekać na wyniki z tego roku.
Dzisiaj zostałem poczęstowany nalewką 2,5 roczną z wrotycza w idealnie zielonym kolorze,wyciągnąłem przepis,kolor zachowuje się przez lata dzięki świeżym ziołam szałwii,melisy,przetacznika ( i koniecznie musi być leśny),nie dużej ilości liści chrzanu.
Możesz podać więcej szczegółów (proporcje, metody, czas etc) i wrzucić zdjęcie?
Hmm,ze zdjęciem problem,byłem poczęstowany szklaneczką,to co wyciągnąłem z gościa (był z Kaliningradu),równa ilość :wrotycz,szałwia,melisa,więcej liści przetacznika leśnego,nie duży liść chrzanu,słodzona glukozą(mają taką modę w tych terenach,prawdopodobnie nie ma kaca po glukozie).
Moczyła się z 20-cia dni w cieple.
Nalewka miała piękny, szmaragdowy,zielony kolor -nie była filtrowana.
Dzięki wielkie, ta informacja się przyda z pewnością, a chrzan nie dał jakiegoś dziwnego posmaku? Bo resztę ziół raczej znam
A jeszcze czy macerował w alkoholu mocnym(65-80%) i potem rozcieńczał czy słabym (50%) ?
Smaku chrzanu nie wyczułem ,była pól słodka z przyjemną goryczką,delikatnie wyczuwalny jałowiec(ale mówił ze nie dodawał),pierwszy raz próbowałem z wrotyczem.Cały nastaw był robiony na Nemiroff-ie.
Latem spróbuje zrobić coś podobnego.