Witam
od kilku lat przywozimy z urlopu na Bałkanach litry różnych win; najczęściej są to wina domowe robione przez gospodarzy, u których nocujemy. W jednym roku przywieźliśmy ok. 6L, pozostałe kilka L wypijając na miejscu. W zeszłym roku przywieźliśmy wino z pomarańczy wraz z drobnym przepisem... Pamiętam jak ojciec robił wina, więc pomyślałem, że może po nim coś przejąłem w genach
Po krótkich konsultacjach ze znajomym winiarzem amatorem i konsumpcji jego wina (z czereśni, pyszne), postanowiłem, że podejmę się tematu, tak na próbę, jak co to nie wyjdzie i się wyleje Nieco poczytałem w necie, ale robota ogólnie na oko...
Zacząłem coś k. 1 kwietnia...: 7kg pomarańczy 3 rodzajów zakupionych w markecie (ponoć pochodzących z Chorwacji).
Oczywiście zacząłem od matki: 1 obtłuczony miąższ pomarańczy, 0,3l soku, 0,5l wody z cukrem + drożdże i gramy pożywka. Stało ok. 36 godz. gęstwina zrobiła się niezła, ale bulgotów nie było, co mnie zmartwiło.
Następnie z 6,5kg wycisnąłem sok przez sokowirówkę, co dało ok. 4L soku; wlałem do balona (10L), do którego trafiło również nieco obtłuczonego miąższu owocowego + woda z cukrem 3,5L (2kg), pożywka i cała matka.
I tak sobie stało przez pierwsze kilkanaście godzin nic nie ruszając, co mnie ewidentnie zmartwiło
---
Po 24 godz stania nastawu w balonie zaczęły się bulgoty, były tak solidne, że obudziły mnie w nocy, co ewidentnie mnie ucieszyło
I tak sobie bulgotało, najpierw co 2sek , potem co kilka, potem 3x na dzień, aż po prawie 2 tyg raczej ustało i tak to wyglądało:
---
Zgodnie z przepisem, nastaw zlałem na szerszym sicie, odcedzając już z miąższu i uważając, by obumarłe już drożdże osadzone na dnie (biały osad) nie przedostały się do nowego balonu.
Nastaw pracował sobie jeszcze bardzo delikatnie przez 2 tyg. i po tym okresie zrobiłem próbę smakową (słyszałem, czytałem że wino z cytrusów ma tendencje do zakwaszania się), czuć było posmak drożdży i dolałem wodę (ok. 1l) z cukrem (1kg).
Znów zaczęły się regularne bulgoty, ale nie tak ostre, jak na początku nastawu.
Ps. Ilości podaję mniej więcej, nie robiłem dokładnych notatek, a i jeszcze jedno dopiero po tym kupiłem cukromierz i kapilarę.
Pomiarów blg nie notowałem, więc również nie podałem.
Na pewno popełniłem, gdzieś podstawowe błędy, które mam nadzieję, Ktoś na forum mi wskaże (im więcej dziś czytam tym bardziej jestem przekonany, że to moje wino to partyzantka, ale jeśli będzie ekipie smakować, to mogę taką partyzantkę robić
---
te kiero napisał(a):zrobiłem próbę smakową (słyszałem, czytałem że wino z cytrusów ma tendencje do zakwaszania się), czuć było posmak drożdży i dolałem wodę (ok. 1l) z cukrem (1kg).
Znów zaczęły się regularne bulgoty, ale nie tak ostre, jak na początku nastawu.
czynności powtórzyłem po kolejnym m-cu, bulgoty prawie ustały lub były bardzo rzadkie;
i znów po 2 tygodniach zlałem znad białego osadu, tym razem odstawiając bez dodawania cukru i wody.
---
Dziś mija coś ponad 3 m-ce...
w tygodniu odbyły się próby smakowe i mz wyszło jak na pierwszy raz idealnie
nie czuć już drożdży, jest w smaku półsłodkie, kapilara wskazała w kilku próbach 12%, wino nie jest klarowne, czego się nie spodziewałem przy pomarańczach;
druga połówka chciała trochę słodsze, dlatego podlałem jeszcze naprawdę ciut z cukrem i odczekamy do 15 sierpnia, kiedy odbędzie się próba klarowania (w kieliszku wygląda ładnie choć mętnie, złota barwa) i zlewanie do butelek ;
obecnie lura w balonie wygląda tak (amatorów skosztowania jest już spora lista
---
Teraz pozostaje nam czekać, szykuję już butelki i resztę osprzętu ;
kolejny balon 10L czeka już na wino z wiśni, a ten po opisywanym tworzeniu wina z pomarańczy ma już obstawione winogrona domowe, czyli ten rok powinien obfitować w 3 wina, oby wyszły
chętnie posłucham opinii nt moich eksperymentów choć rozumiem, że doświadczonym winiarzom przy tej partyzantce opadły ręce
(25-07-2015, 14:18)te kiero napisał(a): Teraz pozostaje nam czekać, szykuję już butelki i resztę osprzętu ;
od ostatniego zapisu relacji minął m-c, po obserwacji winka i próbkowaniu nadszedł ten dzień... butelkowanie, oczywiście wcześniej próbowałem pełnego sklarowania wg różnych przepisów z forum; nic z tego, w pełni klarowne nie jest, ma lekką mętność, która jednak ładnie podkreśla barwę pomarańczy (nie moja opinia);
z tego kilku miesięcznego procesu wyszło ogółem 9 butelek 0,75l (byłaby jeszcze 1 butelka, ale próbkowanie i to co się rozlało, poszło), liczyłem właśnie gdzieś na tyle butelek;
efekt końcowy po butelkowaniu, etykietowaniu, korkowaniu wygląda tak
6 butelek pójdzie wg zamówienia, 3 butelki pozostaną na zimę
Dzięki za uwagi... szkoda że nie było ich wcześniej tzn tutaj pod relacją...
powiecie, że wszystko jest na forum, tak jest, jak również wiele sprzecznych postów;
o problemach z klarownością leżakującego dłużej wina z pomarańczy przeczytałem tu na forum... i to od mistrzów;
obserwując balon przez ostatnie 2 m-ce nie widziałem żadnych ruchów związanych z ciśnieniem na wodę w rurce; smak i wyniki jednakowe, więc stwierdziłem, że to finito,
myślę, że te pierwsze 6 butelek nie doczeka do wybuchu
a te 3 na zimę czekające jak wybuchną to będzie nauczka
przyznaję, byłem niecierpliwy, nie tylko ja
Ja na zdjęciach zabutelkowanego mam wrażenie, że jest tam osad na dnie, to oznacza, że wybuchnie i zniszczy świat Wino tak długo trzymamy w balonie, aż przestanie zrzucać osad, a potem jeszcze najlepiej z pół roku dla pewności.
(25-08-2015, 20:43)DrWinko napisał(a): Ja na zdjęciach zabutelkowanego mam wrażenie, że jest tam osad na dnie, to oznacza, że wybuchnie i zniszczy świat Wino tak długo trzymamy w balonie, aż przestanie zrzucać osad, a potem jeszcze najlepiej z pół roku dla pewności.
dzięki, właśnie tą metodą się kierowałem... w balonie od długiego czasu po ostatnim zlewaniu nie było krzty osadu, teraz w butelkach też nie ma (zdjęcie), zrobię tak wywalę kapturki (tanie są) i poluzuję korki jeszcze trochę;
ogólnie to przyspieszyło mnie kolejne wino - winogrona u rodzinki dojrzewają (tzn trzecie po drugie wiśniowe już bulka w drugim balonie); nie mam trzeciego balonu i mieć nie zamierzam (brak miejsca w mieszkaniu), dlatego też zbutelkowałem
Szkoda, że nie udało się zachować w butelkach koloru nastawu
Korków nie luzuj, bo jaka franca się wda, tylko zlej całość pod korek do gąsiora, traktując po drodze piro i zatykając rurką.
I czekaj, czekaj, czekaj....
Wypij i nie będzie problemu. Jak nie miałem miejsca i musiałem hibiskusa zlać, to jedną butelkę zrobiłem z nakrętką, i co jakiś czas sprawdzałem czy nie gazuje, ale tak nie powinno się robić
Jak masz zamiar otwierać co jakiś czas i siorpać z tych butelek to będziesz wiedział mniej więcej kiedy się zrobią wybuchowe, jeśli otworzysz niedługo jedną butelkę i będziesz mieć fante gazowaną to wszystko wlewasz do balona z powrotem, jeśli wszystko gra to zostawiasz jak jest
(25-08-2015, 18:33)rycho65 napisał(a): "Wino z pomarańczy" ,mało tego - "z chorwackich" - Polak potrafi ,gratuluję!
czy możesz rozwinąć zagadnienie, bo hasła były popularne w poprzednim ustroju...
(...)
Być może z "poprzedniego" ale dla mnie jest bardzo uniwersalne.
I dodatkowo jakie poświęcenie - robisz "wino" z chorwackiej pomarańczy!
Czy tutaj je dostałeś czy specjalnie przywiozłeś z Chorwacji?
Pytam bo osobiście tesknię za bułgarskimi pomidorami - smaki dzieciństwa ,a nie mogę ich tutaj dostać ,natomiast przywozić je jest dla mnie bez sensu.
(27-08-2015, 07:14)rycho65 napisał(a): I dodatkowo jakie poświęcenie - robisz "wino" z chorwackiej pomarańczy!
Czy tutaj je dostałeś czy specjalnie przywiozłeś z Chorwacji?
Pytam bo osobiście tesknię za bułgarskimi pomidorami - smaki dzieciństwa ,a nie mogę ich tutaj dostać ,natomiast przywozić je jest dla mnie bez sensu.
tak jak napisałem, miałem drobny przepis na wino pomarańczowe od gospodina z HR, a pomarańcze kupiłem w PL markecie... ponoć pochodziły z Chorwacji (tak je opisano)
Ps. minął tydzień, nic z butelkami się nie dzieje, korki nie drgnęły; jedna butelka obalona przez rodzinę, smakowało
Informacyjnie celem kontynuacji tematu dorzucam, że po kolejnych 4 m-cach wino zabutelkowane jest na swoim miejscu, nic złego nie stało się z butelkami, jak sugerowały wpisy (tzn z tych butelek, które się ostały bo nie zostały w między czasie opróżnione );
butelki przez ten czas stały nietknięte w jednym miejscu i nic nie poprawiło się z klarownością, nie stwierdzam również osadu; nie przeszkadza to w kosztowaniu wina, które okazało się bardzo ciekawe, gdyż w okolicy mało kto pomarańczowe tworzył. Za m-c ruszam z kolejnym , jak tylko zleję wiśniowe lub gronowe.
No to pogratulować. Trochę szczęścia, trochę genów po ojcu i niezgorsze, jak to określiłeś oko i wułala!
Trochę szkoda pierwotnego koloru i klarowności ale ogólnie to co najmniej nieźle.
Pozdrawiam
(23-12-2015, 19:58)te kiero napisał(a): Informacyjnie celem kontynuacji tematu dorzucam, że po kolejnych 4 m-cach wino zabutelkowane jest na swoim miejscu, nic złego nie stało się z butelkami, jak sugerowały wpisy (tzn z tych butelek, które się ostały bo nie zostały w między czasie opróżnione );
butelki przez ten czas stały nietknięte w jednym miejscu i nic nie poprawiło się z klarownością, nie stwierdzam również osadu; nie przeszkadza to w kosztowaniu wina, które okazało się bardzo ciekawe, gdyż w okolicy mało kto pomarańczowe tworzył. Za m-c ruszam z kolejnym , jak tylko zleję wiśniowe lub gronowe.
Przy otwieraniu okaże się czy się nagazowało, czy nie.
Te ostatnie butle jeszcze zapewne poleżą, w tym jedna odłożona bankowo do piwnicy; jak się zgazują to też się wypije;
ostatni raz otwierałem jakieś 3 tygodnie temu i nic szampańskiego nie było, normalne winko.
27-03-2016, 14:04 (Ten post był ostatnio modyfikowany: 29-03-2016, 19:05 przez te kiero.)
3 m-ce minęły jak z bicza... tzn jak z korka, z pomarańczowego ostała się ostatnia butelka na pamiątkę (z która nic się złego nie dzieje )
w między czasie zabutelkowałem gronowe:
potem dołożyłem wiśniowe (z lekka restartowane, które wyszło wg nie mojej opinii super):
Po tym czasie zwlekania trzeba było przystąpić do kolejnego popełnienia jak je nazwałem pomarańczowego...+, jako że poprzednie pomarańczowe - to z relacji - wszystkim kosztującym bardzo smakowało.
Tym razem miałem do dyspozycji 8,5kg pomarańczy + 1,5kg mandarynek i to jest ten dodatek ...+
Oczywiście odpowiednio wcześniej MD z: 0,2l wody, 3 łyżki cukru, 0,2l soku z pomarańczy oraz pół dużego pomarańcza rozdrobnionego sprzętem do ubijania ziemniaków, potem oczywiście szczypta pożywki i drożdże (Tokaj miałem niewiele + dolałem Malagę...).
Z powyższych ilości 3 duże pomarańcze poszły na miazgę z sokiem, która poszła do balona,
z reszty owoców wydobyłem sokowirówką 5L soku, który również bezpośrednio trafił do balona,
przygotowałem wodę z cukrem 1,5L/1,5kg cukru (robota na oko lub partyzanta , jak kto woli ) i po przestudzeniu zlałem do balona,
na koniec oczywiście poszła MD, czyli całość bez pekto itp cudów, całość już w balonie wygląda następująco:
Mw. po kilku godz. zaczęła się praca, najpierw bulkanie co 5 sek., a nad ranem już co 1 sek. i tak przyjemnie, intensywnie pracuje już 12 godz.; w między czasie przypomniałem sobie , że jedyną pożywką jaką dałem była ta szczypta dodana do MD i teraz jak tak intensywnie pracuje zastanawiam, czy dosypać resztę z torebki może ktoś ma pomysł
27-03-2016, 16:08 (Ten post był ostatnio modyfikowany: 29-03-2016, 07:20 przez te kiero.
Powód edycji: Zdania zaczynamy z wielkiej litery.
)
Powiedzmy na 10 opinii spożywających, ubiegłoroczne pomarańczowe jednej osobie niezbyt przypadło do gustu, reszta była usatysfakcjonowana, niektórzy zamówili po butelczynie na ten rok, mam nadzieję, że dołożone mandarynki zmienią nieco - pozytywnie - smak.
Btw: w tym roku nic się nie zmarnowało z owoców, miąższ z sokowirówki oraz pozostałości skórek zostały przerobione za konfiturę (6 słoiczków ).
Z zaciekawieniem czytam ten wątek i widzę,że kol.@te kiero się rozkręca w robieniu wina a przecież to forum każdemu daje nie tylko oprócz wiedzy również inspiracje,które służą do tworzenia nowych pomysłów.
Wybacz,ale jestem uczulony na szybkie butelkowanie młodego wina a ty to robisz z "premedytacją".
Nie wspomnę wcześniejszych opinii,które ostrzegają,że niestabilne wino może być powodem wybuchu i nie tylko straty butelki i jej zawartości,ale nie daj Boże szkody dla nas samych.
Jeśli chcemy butelkować wino to należy być pewny,że wino oprócz klarowności osiągnęło stabilność fermentacyjną co jest przeważnie zbieżne z tą pierwszą cechą.
Nic nie piszesz o zastosowanych drożdżach na których prowadzisz proces fermentacji a to jest zasadniczy klucz do właściwej diagnozy.
Pomimo zabutelkowania niestabilnego wina,jeśli warunki jego przechowywania są właściwe,czyli temp. otoczenia jest poniżej aktywności drożdży i wino zawiera nieprzefermentowany cukier to wino zachowuje pozory stabilności.
Ps. Kol.@te kiero,warto kupić sobie kilka pojemników pośrednich przed butelkowaniem a takimi są tzw."damy"i uwalniamy w ten sposób zasadniczy pojemnik a wino dojrzewa przed butelkowaniem.
Polecam również typowe fermentatory plastikowe,które doskonale się sprawdzają w pierwszej fazie fermentacji,wówczas szkło będzie mogło służyć do dłuższego przechowywania wina już stabilnego. :Nie wspominam w swojej wypowiedzi na temat stabilizacji wina poprzez siarkowanie.
Jeśli kolega zamierza każde wino butelkować to radzę,aby się z tym tematem zapoznał.
27-03-2016, 20:54 (Ten post był ostatnio modyfikowany: 29-03-2016, 07:21 przez te kiero.)
Dzięki za zainteresowanie,
stosuje drożdże w płynie Biowinu, zwykle to Tokay lub Malaga, w zależności od wina.
Wiem, że jeszcze przede mną dużo nauki, zakupu sprzetów itd jednak nie wszystko w niewielkich mieszkaniowych warunkach jest możliwe,
o siarkowaniu oczywiście poczytam...
Apropos butelkowania: gronowe zlane po 7 m-cach, wiśniowe zlane po 8 m-cach, myślę, że to nie krótko, była oczywiście potrzeba zlania; obecnie pomarańczowe postoi na pewno dłużej niż poprzednie.
Tarninowe, o którym również pisałem krótko na forum teraz ma 3 m-c, oczywiście jeszcze dłuuugo poleży.