07-12-2015, 16:13
Kurna balans - niech mnie durnego ktoś objaśni jak w moim pomniku mam osmolić to swoje mięsko bo mi jakoś nie wychodzi.
Mirku - ja w każdej konfiguracji (położenie zasuwki do stopnia otwarcia drzwiczek przy dużym palenisku) utrzymuję stabilną temperaturę bez problemu. Jak chcę zadymić przymykam górną zasuwkę. Po prostu.
Tak dla jaj dodam, że przed wędzeniem palę sobie ok. godziny, a komorę wędzarniczą mam wyłożoną deską olchową.
No i taka uwaga - ile pokoleń przed nami elegancko sobie zmarło jedząc nienaukowo "osmolone" wędliny i to zwykle umierali "na śmierć" a nie na raka, bo wtedy nie było wędlin lakierowanych czy syfionych jakimiś wyciągami z buczyny, azotynami itp. oraz bez naukowych wskazówek.
Kiedy będzie mógł każdy zakupić sobie dymek w aerozolu, żeby móc w zaciszu swojego balkonu "uwędzić" sterydowo-antybiotykową bombę w tzw. mięsie?
Myślę, że więcej uwagi należy poświęcić zakupowi radosnej świnki co żarła zboże, kartofle, zieleninę i latała czasami po podwórku niż tracić czas na teoretyczne rozważania jak to bardzo się otrujemy jedząc nienaukowo uwędzoną kiełbaskę, a której skórkę rzuciliśmy kotu sąsiada - mordercy kotów a fe.
No i żeby ta świnka zeszła w sposób naturalny, od obucha, bo tradycja rzecz święta i basta.
Wyjątkowo dobrze się zgadzam z Kilisem - wędzić trzeba z głową, a nie z komputerem.
Mirku - ja w każdej konfiguracji (położenie zasuwki do stopnia otwarcia drzwiczek przy dużym palenisku) utrzymuję stabilną temperaturę bez problemu. Jak chcę zadymić przymykam górną zasuwkę. Po prostu.
Tak dla jaj dodam, że przed wędzeniem palę sobie ok. godziny, a komorę wędzarniczą mam wyłożoną deską olchową.
No i taka uwaga - ile pokoleń przed nami elegancko sobie zmarło jedząc nienaukowo "osmolone" wędliny i to zwykle umierali "na śmierć" a nie na raka, bo wtedy nie było wędlin lakierowanych czy syfionych jakimiś wyciągami z buczyny, azotynami itp. oraz bez naukowych wskazówek.
Kiedy będzie mógł każdy zakupić sobie dymek w aerozolu, żeby móc w zaciszu swojego balkonu "uwędzić" sterydowo-antybiotykową bombę w tzw. mięsie?
Myślę, że więcej uwagi należy poświęcić zakupowi radosnej świnki co żarła zboże, kartofle, zieleninę i latała czasami po podwórku niż tracić czas na teoretyczne rozważania jak to bardzo się otrujemy jedząc nienaukowo uwędzoną kiełbaskę, a której skórkę rzuciliśmy kotu sąsiada - mordercy kotów a fe.
No i żeby ta świnka zeszła w sposób naturalny, od obucha, bo tradycja rzecz święta i basta.
Wyjątkowo dobrze się zgadzam z Kilisem - wędzić trzeba z głową, a nie z komputerem.