Witam.
Cieszy mnie , że możemy wreszcie zacząć rzeczową dyskusję na argumenty pozbawioną wzajemnych wycieczek osobistych.
Pierwsza refleksja – dlaczego wszyscy zakładają, że każda murowana wędzarnia kanałowa ma nieocieploną komorę wędzarniczą? Moja od środka jest wyłożona łatwo demontowalnymi listwami drewnianymi ułożonymi na listwach montażowych, które umożliwiają położenie pod nimi dodatkowej warstwy izolującej gdyby zaszła taka konieczność. Jednak po kilku wędzeniach przeprowadzanych w okresie jesienno-zimowym stwierdzam, że takiej konieczności nie ma. Z drugiej jednak strony powstawanie skroplin na zimnych ścianach komory wędzarniczej to przecież przypadłość nie związana ze sposobem doprowadzenia dymu , a z materiałem z jakiego wykonana jest komora – a w zasadzie jej wewnętrzna powierzchnia. W związku z powyższym czas wygrzewania mojej wędzarni nie odbiega zbytnio od tego który jest podany w literaturze fachowej – czytaj: w wypowiedziach posiadaczy wędzarni bezpośrednich . A dlaczego w ogóle odbiega? Ano wydłużony jest o czas potrzebny do wygrzania kanału, ale to było wkalkulowane na etapie projektu.
Druga sprawa – z moich przemyśleń wynika, że w budowie wędzarni kanałowych najczęściej powielane są dwa błędy:
1 – kanał zimny: – najczęściej jest to wkopana w ziemię stalowa rura. Po pierwsze, na ściankach takiego stale chłodzonego kanału następuje wykroplenie części składników dymu - i to tych składników które są pożądane w procesie wędzenia. Po drugie osiągnięcie wymaganej temperatury w komorze z zimnym kanałem często może powodować konieczność wejścia w taki obszar temperatur w samym palenisku, że zaczyna się spalanie z wydzielaniem składników niepożądanych czy szkodliwych.
2 – kanał zbudowany z materiałów nadmiernie kumulujących ciepło. Taki kanał z kolei w pierwszej fazie wędzenia – suszenie i nagrzewanie komory – z natury rzeczy wymagającej wyższych temperatur dymu, zbytnio się nagrzewa i kumuluje ciepło, które następnie oddaje w zasadniczej fazie wędzenia powodując dopalanie na rozgrzanych ściankach pożądanych składników dymu.
Dlatego aby zminimalizować powyższe zjawiska, mój kanał leży sobie w pierzynce z keramzytu, nie jest chłodzony, nie kumuluje nadmiernych ilości ciepła i jest OK.
Trzecia sprawa - jeżeli naszłaby mnie kiedyś chęć zabawy z wędzarnią bezpośrednią, to bez żadnych "kombinacji alpejskich" mogę zdemontować kolanko na kanale dymowym znajdujące się w "schowanku" opisanym na drugim zdjęciu, zamontować prowizoryczne drzwiczki metalowe w miejscu drewnianych i mam wędzarnię bezpośrednią. To też było wkalkulowane w projekt. Ale uwierzcie, nie mam żadnych problemów z wędzeniem kanałowym i na razie nie w głowie mi takie przeróbki.
I na koniec – ostatnie zdanie z Twojego postu traktuję oczywiście jako miły żart a nie jakąś tam ironię, która tak de facto byłaby uzasadniona biorąc pod uwagę, że wędzarnię uruchomiłem w październiku zeszłego roku, a do tego czasu wędziłem dzięki uprzejmości kolegów – posiadaczy wędzarni. Dlatego przez cały ubiegły rok czytałem, czytałem i jeszcze raz czytałem a przy okazji wyciągałem wnioski i uczyłem się. Wszak człek przez całe życie się uczy. I dzięki temu mogę dzisiaj mieć własne zdanie i umieć je obronić w dyskusji. Nie ukrywam, że przydatne mi jest w tym temacie to, czym zajmuję się zawodowo na co dzień.
Pozdrawiam Jacek.
Cieszy mnie , że możemy wreszcie zacząć rzeczową dyskusję na argumenty pozbawioną wzajemnych wycieczek osobistych.
Pierwsza refleksja – dlaczego wszyscy zakładają, że każda murowana wędzarnia kanałowa ma nieocieploną komorę wędzarniczą? Moja od środka jest wyłożona łatwo demontowalnymi listwami drewnianymi ułożonymi na listwach montażowych, które umożliwiają położenie pod nimi dodatkowej warstwy izolującej gdyby zaszła taka konieczność. Jednak po kilku wędzeniach przeprowadzanych w okresie jesienno-zimowym stwierdzam, że takiej konieczności nie ma. Z drugiej jednak strony powstawanie skroplin na zimnych ścianach komory wędzarniczej to przecież przypadłość nie związana ze sposobem doprowadzenia dymu , a z materiałem z jakiego wykonana jest komora – a w zasadzie jej wewnętrzna powierzchnia. W związku z powyższym czas wygrzewania mojej wędzarni nie odbiega zbytnio od tego który jest podany w literaturze fachowej – czytaj: w wypowiedziach posiadaczy wędzarni bezpośrednich . A dlaczego w ogóle odbiega? Ano wydłużony jest o czas potrzebny do wygrzania kanału, ale to było wkalkulowane na etapie projektu.
Druga sprawa – z moich przemyśleń wynika, że w budowie wędzarni kanałowych najczęściej powielane są dwa błędy:
1 – kanał zimny: – najczęściej jest to wkopana w ziemię stalowa rura. Po pierwsze, na ściankach takiego stale chłodzonego kanału następuje wykroplenie części składników dymu - i to tych składników które są pożądane w procesie wędzenia. Po drugie osiągnięcie wymaganej temperatury w komorze z zimnym kanałem często może powodować konieczność wejścia w taki obszar temperatur w samym palenisku, że zaczyna się spalanie z wydzielaniem składników niepożądanych czy szkodliwych.
2 – kanał zbudowany z materiałów nadmiernie kumulujących ciepło. Taki kanał z kolei w pierwszej fazie wędzenia – suszenie i nagrzewanie komory – z natury rzeczy wymagającej wyższych temperatur dymu, zbytnio się nagrzewa i kumuluje ciepło, które następnie oddaje w zasadniczej fazie wędzenia powodując dopalanie na rozgrzanych ściankach pożądanych składników dymu.
Dlatego aby zminimalizować powyższe zjawiska, mój kanał leży sobie w pierzynce z keramzytu, nie jest chłodzony, nie kumuluje nadmiernych ilości ciepła i jest OK.
Trzecia sprawa - jeżeli naszłaby mnie kiedyś chęć zabawy z wędzarnią bezpośrednią, to bez żadnych "kombinacji alpejskich" mogę zdemontować kolanko na kanale dymowym znajdujące się w "schowanku" opisanym na drugim zdjęciu, zamontować prowizoryczne drzwiczki metalowe w miejscu drewnianych i mam wędzarnię bezpośrednią. To też było wkalkulowane w projekt. Ale uwierzcie, nie mam żadnych problemów z wędzeniem kanałowym i na razie nie w głowie mi takie przeróbki.
I na koniec – ostatnie zdanie z Twojego postu traktuję oczywiście jako miły żart a nie jakąś tam ironię, która tak de facto byłaby uzasadniona biorąc pod uwagę, że wędzarnię uruchomiłem w październiku zeszłego roku, a do tego czasu wędziłem dzięki uprzejmości kolegów – posiadaczy wędzarni. Dlatego przez cały ubiegły rok czytałem, czytałem i jeszcze raz czytałem a przy okazji wyciągałem wnioski i uczyłem się. Wszak człek przez całe życie się uczy. I dzięki temu mogę dzisiaj mieć własne zdanie i umieć je obronić w dyskusji. Nie ukrywam, że przydatne mi jest w tym temacie to, czym zajmuję się zawodowo na co dzień.
Pozdrawiam Jacek.
"Bo widzisz... w piciu nie trunek jest najważniejszy, a towarzystwo" - Stach Japycz "Ranczo"