Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Suszona DR dwa nastawy
#26
Blg jest takie, że dosyć jest słodkie... Patrząc też dziś, po 2 dniach pozostawienia DR na czas wyjazdu rodzinnego, widzę że ciemnieje w kierunku tego koloru, który był przed oddzieleniem. Chyba zatem dobrze.
Odpowiedz
#27
Po 3 tygodniach od ostatniego wpisu wszystko wskazuje na to, że popełniłem błąd. I tym właśnie mogę się teraz podzielić. 

Po pierwsze, proporcje nastawu: 
3 kg surowca trzymałem niecałe 6 tygodni w syropie 15l wody/ 4kg cukru. Z tego doświadczenia wynika, że w takim czasie, mimo intensywnego mieszania rano i wieczorem, taka ilość surowca nie nasyci części płynnej. Zmyliła mnie niestety ciemna ładna barwa, która wynikała z większego gąsiora. Pomyślałem, że to już, że się winko uspokaja, że jest ładne herbaciane. A rezultat porównawczy zobaczcie sobie na fotce - środkowy kieliszek jest z tegorocznego nastawu, bez dodatków. 
Lewy kieliszek jest z nastawu 2016, zrobionego wg proporcji 2200g surowca, 2,5kg cukru, 7l wody. Oczywiście na kolor może mieć też wpływ czas. Ale nie sądzę, że aż taki. Wszystkie zdjęcia tym samym aparatem w tym samym miejscu tą samą techniką ;)
O prawym kieliszku napiszę później.

[Obrazek: tD9XzMh.png]

Na przyszłość mogę jeszcze przetestować dłuższy okres trzymania róży w nastawie.

Druga lekcja - kolor kolorem, ale jak tam smak? 
Po oddzieleniu owocu metodą pieluchową, stosunkowo spokojny nastaw ruszył z kopyta i w pewnym momencie zaczął dawać niepokojące nuty. 1,5g piro nie zadziałało, tydzień później uderzyłem zatem z grubszej rury, dając 4g  (2,7g/ 10l). Przyznam, że reakcja była bardzo ciekawa, bo poszła po nastawie taka fala w dół, naprzeciw unoszącym się bąbelkom. Taki mały armagedon. To zatrzymało fermentację i spowodowało wytrącenie osadu. Wino w gąsiorze znowu zaczęło wyglądać herbacianie.
Jednak na razie niezbyt to się daje pić. Poza aromatem DR, jednak siarka jest (po 2 tygodniach), zarówno w zapachu jak i smaku. Nuty różane są niestety zbyt słabe, słodkość też niewystarczająco silna (może kiedyś kupię ten cukromierz żeby podać konkret, ale na razie tylko piszę "od serca"). 

Co dalej?
Ściągnąłem dwa kielonki i zacząłem eksperymentować. Dużo przelewania na powietrzu ograniczyło siarę (ale to jeszcze daleeka droga), do jednego kieliszka dodałem cukru, do drugiego miód gryczany. I to drugie wyszło zadziwiająco ciekawie. Właśnie ono widnieje na prawej fotce. Jak widać, "uszlachetniło" to trochę trunek, choć tak pięknego bursztynu już w tym wydaniu raczej nie zobaczymy. Następne zatem kroki: Poczekam jeszcze trochę, nie spieszy mi się. Potem ściągnę znad osadu i dodam miodu.
Aż się chce to wszystko zacząć jeszcze raz, od nowa. Widziałem dużo surowca na polach Warmii, całkiem niedawno... ale nie było kiedy zrywać. Mam nadzieję komuś się moja lekcja przyda.
Odpowiedz
#28
Z kronikarskiego obowiązku:
DR na 15 litrach zrobiła przez te 2 tygodnie krok w dobrym kierunku. Przede wszystkim mocniej związało SO2 i jest taki zabawny proces po nalaniu go do kieliszka - przez pierwszą minutę pachnie wyśmienicie różą, a po zmieszaniu kilkukrotnym zaczyna jechać trochę siarką.
Smak się poprawił. Kolor też zrobił ciemniejszy, może nie taki bursztyn, ale już złoto może tak.
Odpowiedz
#29
Z kronikarskiego obowiązku: Nie jest źle. Mimo że to piro przedwakowałem, to jednak smakuje, ma głębię, daje miłe wrażenia. Da się zrobić dziką różę z większą ilością wody, tylko trzeba dłużej przetrzymać owoce, niż 6 tygodni.
Róża będzie w weekend butelkowana, pewnie tak powinna 2 lata w butelkach dochodzić, tylko nie wiem, czy tyle wytrzymam ;)
Odpowiedz
#30
Michał nie popełniaj tego błędu i nie butelkuj teraz, dr do butelek po 5 zlaniach z nad osadu i 18 miesiącach w balonie, to najwcześniej :) aaaa i taj za rok zrzuci osad i w butelkach będą męty ;) Robienie z dr jakiś 15 tek, 20 stek to jakaś kpina, 57l nastaw to minimum w przypadku tak rewelacyjnego wina które.... musi postać żeby było ok, czyli co roku nastawiamy po 57l i w trzecim roku kosztujemy, nie liczę mieszańców z dr i głogu, to jest kosmos ;)
Odpowiedz
#31
Moje dotychczasowe doświadczenie nie potwierdza Twoich twierdzeń. Można spytać ile razy zabutelkowałeś DR po 2 zlaniach? Masz może jakieś fotki jak wyglądała butelka? Ja szczerze mówiąc mam troszkę osadu w moich rocznych DR (butelkowane właśnie po 2 zlaniach), ale takie śmieszne ilości, że w sumie do pominięcia. 
Natomiast widzę, że dzięki korkowi przez ten czas wino mogło oddychać, dojrzewać i bardzo na tym zyskało, a w gąsiorze nie ma kontaktu z atmosferą, jest prawie idealnie zaizolowane poduszką CO2 lub SO2. 

Tegoroczne jest przesiarkowane i chcę aby to się zmieniło, dlatego będę butelkował licząc na "oddech".


Cytat:Robienie z dr jakiś 15 tek, 20 stek to jakaś kpina, 57l nastaw to minimum w przypadku tak rewelacyjnego wina

Za to pod tym mógłbym podpisać się obiema rękami.
Odpowiedz
#32
Nigdy nie butelkowałem napoju alko z dr po 2 zlaniach i nigdy tego nie zrobię. Przynajmniej 5 zlań co 3-4 miesiace i wtedy do butelek.Robię spore ilości i wiem że po mimo 5 zlań, prawie 18 miesięcy.... w butelkach pojawił się lekki osad.... czyli to co piszę to dowód na to że z dr nie należy się spieszyć. To co napisałeś o 2 zlaniach jest niepowazne, po zasiarkowaniu wina zlewasz pierwszy raz, po 3-4 miesiącach 2 raz.... i uznajesz ze takie alko nadaje się do butelek???? Takie alko jest nie odgazowane! Ale jak to mówią, niech każdy pije co zechce :)
Odpowiedz
#33
No właśnie. Nigdy nie butelkowałeś po 2 zlaniach, a ja tak. Oto osad w dzikiej róży po ponad roku od zabutelkowania.

[Obrazek: sCuBG9j.png]

Co do tegorocznej to jak najbardziej ją odgazowywałem kilkukrotnym przelewaniem, aby pozbyć się SO2, jednak niewiele to pomogło. 
Jeśli użyje się mniejszej ilości piro, tak że nie czuć siary, wino w ogóle nie potrzebuje rozgazowania, a stanie w balonie i zlewanie 5 razy też mu w tym nie pomoże. Ewentualnie może Ty masz inną technikę robienia DR, może Twoje nastawy zrzucają osad dłużej? Ale nawet może być to dla Ciebie jakimś dopełnieniem procesu zyskiwania przyjemności przy robieniu wina - nie ma problemu, każdy powinien robić jak lubi. Jak w tym kawale o matce, która przycinała brzegi papieru do pieczenia, na którym robiła ciasto. Ale w świetle tego, co przećwiczyłem, te dodatkowe 3 zlania - nie są sposobem na rozgazowanie wina. Normalnie jak nie ma osadu, winko jest klarowne i stabilne = można zabutelkować. Ja jeszcze mam patent, że przenoszę gotowy gąsior z ok. 19 do ok. 24 stopni na tydzień i patrzę czy nie wznowiło fermentacji. W tej temperaturze butelkuję, a potem znowu przenoszę do 19 stopni. Jeśli masz nadmiar SO2, to od przelewania/ zlewania, lepsza powinna być powolna, ale ciągła wymiana gazowa przez korek. Jeszcze to potwierdzę, mam nadzieję do przyszłego roku.

Generalnie dla mnie są wina, które zyskują po zabutelkowaniu zwykłym korkiem i wina, które lepiej oddzielić od wszelkich wpływów atmosferycznych. Do tych pierwszych zaliczam winogronowe i z dzikiej róży, zapewne też będzie miód. Wszystko pozostałe (jak na razie mam przetestowaną truskawkę, czarny bez i porzeczkę) korek syntetyczny, długie trzymanie w balonie pod korek/ z poduszką CO2 - SO2 jest jak najbardziej ok.
Większych balonów niż 45l wolę nie stosować ze względu na problemy z operowaniem.
Odpowiedz
#34
Od operowania masz wężyk do zlewania.. Nie wiem co Tu się dzieje ale się dzieje i mnie to martwi... za chwilę butelkowanie po 3 miesiącach będzie właściwe.
Odpowiedz
#35
Butelka z korkiem naturalnym lub aglo to taki gąsior, tylko że mniejszy i nie da się wydobyć zeń osadu i nadmiaru gazu (z wyj. metody szampańskiej ;;). Jest to zarazem gąsior, który umożliwia celowy i dobroczynny minimalny kontakt wina z atmosferą przez mikropory w korku.


Polecam ciekawą lekturę, jest tam trochę o tym, co się dzieje pod korkiem/ zakrętką. https://www.ms-sommelier.pl/teoria/40-ko...y-zakretka



Skocz do: