17-09-2008, 07:07
Witam
Robiłem miód niesycony, na wielokwiacie, z dodatkiem ok. 20-25% moszczu wiśniowo-borówkowego (w tym ok. 4/5 to wiśnie). Mały baniaczek 5 l.
Jest to mój nie pierwszy miodek, winiarstwem i miodosytnictwem zajmuję się już od ładnych kilku lat, jednak pierwszy raz zdarza mi się taki problem.
Od razu zaznaczam, że nie używam cukromierzy itp. przyrządów.
Fermentacja w miazdze, na drożdżach Tokay od Zamoyskich z jakiegoś poprzedniego, fermentującego jeszcze nastawu (nigdy nie kupuję nowych drożdży) - sprawdzone i raczej zachartowane w bojach (przy innych miodaqch nie miały najmniejszych problemów), plus oczywiście pożywka.
Miód dodawany w II ratach:
I - przy fermentacji w miazdze - 1 litr miodu
II - po przefermentowaniu poprzedniej porcji i oddzieleniu części stałych - 0,66 l miodu
Wszystko było OK, aż do dodania II porcji miodu. Wtedy pofermentował jeszcze kilka dni i zaczął gwałtownie zwalniać. Trzymałem go jeszcze ok. 2-3 tygodnie, aż wreszcie zlałem (kilka dni temu), bo prawie wcale już nie chodzi, a na dnie było 2 cm martwych drożdży.
Niestety, nie przefermentował tak, jak tego oczekiwałem. Niewiem, ile może mieć %, ale jest półsłodki-słodki.
Miałem nadzieję, że jeszcze trochę pociągnie, więc dodałem kolejną porcję pożywki + drożdże (kilka ml dobrze fermentującego bruszniczaka).
Niestety od kilku dni nic się nie dzieje. Jak stanął, tak stoi.
Co mi radzicie w tej sytuacji?
Na restart chyba nie mam już co liczyć, może wzmocnić trochę spirytusem? Czy taki zabieg pogorszył by jakość miodku?
A może dać sobie spokuj i cieszyć się niezbyt mocnym, słodkim-półsłodkim, ale za to bardzo smacznym miodkiem (tego, że będzie smaczny, już jestem pewien)?
Robiłem miód niesycony, na wielokwiacie, z dodatkiem ok. 20-25% moszczu wiśniowo-borówkowego (w tym ok. 4/5 to wiśnie). Mały baniaczek 5 l.
Jest to mój nie pierwszy miodek, winiarstwem i miodosytnictwem zajmuję się już od ładnych kilku lat, jednak pierwszy raz zdarza mi się taki problem.
Od razu zaznaczam, że nie używam cukromierzy itp. przyrządów.
Fermentacja w miazdze, na drożdżach Tokay od Zamoyskich z jakiegoś poprzedniego, fermentującego jeszcze nastawu (nigdy nie kupuję nowych drożdży) - sprawdzone i raczej zachartowane w bojach (przy innych miodaqch nie miały najmniejszych problemów), plus oczywiście pożywka.
Miód dodawany w II ratach:
I - przy fermentacji w miazdze - 1 litr miodu
II - po przefermentowaniu poprzedniej porcji i oddzieleniu części stałych - 0,66 l miodu
Wszystko było OK, aż do dodania II porcji miodu. Wtedy pofermentował jeszcze kilka dni i zaczął gwałtownie zwalniać. Trzymałem go jeszcze ok. 2-3 tygodnie, aż wreszcie zlałem (kilka dni temu), bo prawie wcale już nie chodzi, a na dnie było 2 cm martwych drożdży.
Niestety, nie przefermentował tak, jak tego oczekiwałem. Niewiem, ile może mieć %, ale jest półsłodki-słodki.
Miałem nadzieję, że jeszcze trochę pociągnie, więc dodałem kolejną porcję pożywki + drożdże (kilka ml dobrze fermentującego bruszniczaka).
Niestety od kilku dni nic się nie dzieje. Jak stanął, tak stoi.
Co mi radzicie w tej sytuacji?
Na restart chyba nie mam już co liczyć, może wzmocnić trochę spirytusem? Czy taki zabieg pogorszył by jakość miodku?
A może dać sobie spokuj i cieszyć się niezbyt mocnym, słodkim-półsłodkim, ale za to bardzo smacznym miodkiem (tego, że będzie smaczny, już jestem pewien)?