Od dawna mnie nurtuje łowienie z morskiego brzegu. Na spinning już dużo łowiłem i nawet na muchę ale gruntówa (właściwie "surfcasting") wymaga większego przygotowania i samozaparcia i na razie nie wypaliło - choć mam przemyślanie miejscówki terminy itd. Na przynętę idealne będą tobiasze i jedynym problemem jest pozyskanie przynajmniej kilkunastu na łowienie przez pół nocki... wprawieni szpece używają podrywki, tupią stojąc w wodzie przy brzegu (mają toby wówczas wyskakiwać) itd. Łato pozyskać garnele czy krewetki eleganckie (siateczką z dekatlonu) ale to już nie to - na toby bierze wszystko: flądra, dorsz... krewcia chyba dorsza mniej kusi a w końcu późną jesienią i dorsz pod brzego podchodzi.
(12-08-2015, 11:19)luckyluke napisał(a): [...]
Na ostatniej wyprawie zlapalismy takie coś... Nie wiem co to za rybka.
Wygląda mi to na diabła morskiego. Różnią się barwą w zależności od rejonu gdzie żyją i co jedzą. Często wpadały w siatkę, gdy pływałem po Bałtyku.
Jak położysz rybkę na dłoni i dmuchniesz "w nos" to się nastroszy i zacznie syczeć warunek to, że musi być żywa - prosto z wody
- Mamo, mamo! Patrz! Statek!
- To nie statek, synku. To kuter.
- No, ale mamo, tam są ludzie!
- To nie ludzie... to rybacy.